19 kwietnia 2015

Rozdział XXXI Znaczenie

Wydawać się mogło, że odnalezienie zgubionej, drewnianej laski to błahostka. A jednak los okrutnie ze mnie zakpił, gdy zgubiłem się w lesie...

- Niemożliwe! - warknąłem sam do siebie - Przecież znam go od małego!
Odszedłem zaledwie kilkanaście kroków i już nie wiedziałem gdzie jestem. Jak mam niby znaleźć replikę Burges?


Kręcąc głową z dezaprobatą, wyjąłem mapę i jeszcze raz przeanalizowałem miejsce, w którym się znalazłem. Eh, żadnych znaków szczególnych. Tylko drzewa i krzaki. Niektóre z uschniętymi liśćmi lub już bez nich. Wokół śnieg. Cały las wyglądał dokładnie tak samo.
Rozejrzałem się dookoła. Przecież gdzieś musiały być jakieś drogowskazy... Przeszedłem kilka kroków przed siebie, gdy w oddali dojrzałem ślady na śniegu. Jedne należały do człowieka, a drugie, liczniejsze do... Przełknąłem głośno ślinę. Były to ślady wilczych łap. Zawahałem się. Nie miałem nic przeciwko wilkom oprócz ich silnych szczęk, wypełnionych zabójczymi garniturami zębów.

Spojrzałem przed siebie i niepewnie ruszyłem ścieżką, wzdłuż śladów. Po co, to nawet sam nie wiedziałem. Jakby tak pomyśleć to i tak kręciłem się bezsensu po lesie.
Idąc tak, doszedłem do niewielkiej polany. I wszystko byłoby normalnie, gdyby nie wyglądała jak po bitwie! Połamane gałęzie, sierść i krew... Tej ostatniej było dość sporo, choć może to tylko biel śniegu sprawiała takie wrażenie. Szczególne skupisko tej szkarłatnej cieczy znajdowało się pod drzewem na zaspie śnieżnej.

Podszedłem do niej, uważnie się jej przypatrując. Miejsce to wyglądało, jakby leżało tu sporych rozmiarów zwierze... Chyba...
- Co tu się działo...? - szepnąłem cicho, zbity z tropu.
Nagle poczułem ostre szarpnięcie do tyłu i bezwładnie opadłem na ziemie. Odwróciłem prędko głowę za siebie, chcąc zobaczyć kto mnie zaatakował. Wpierw usłyszałem warknięcie, po czym ujrzałem dwa wilki, stojące obok siebie i niebezpiecznie blisko mnie. Biały i dużo mniejszy wydawał się być spokojny. Jednak jego fioletowe oczy zdawały się świdrować mnie od wewnątrz. Natomiast drugi o szarej sierści szczerzył ku mnie swoje kły.
- Cholera! - zakląłem, podnosząc się gwałtownie.
- Nie wrzeszcz tak, człowieku! - warknął wilk o złotych oczach. Teraz byłem już maksymalnie wystraszony. Nie dość, że trafiłem w miejsce po walce to jeszcze spotkałem gadające zwierzęta!
- Uspokój się, Ripper. - skarcił go biały wilk o melodyjnym, damskim głosie - Tylko go straszysz. - dodała.
- Takie polecenia - prychnął beznamiętnie - Nie zapominaj o tym, Secra. - zwrócił się do niej.
Wilczyca nieśmiało spuściła łeb, a Ripper postąpił parę kroków przed siebie.
- Co tu robisz? - odezwał się, lecz tym razem wyraźnie spokojniej. Jakby usłuchał swojej towarzyszki.
- Jaaa... - wyjąkałem, bijąc się z myślami. Zastanawiałem się czy uciekać czy może mówić prawdę...
- Nic ci nie zrobimy - mruknęła wilczyca. Nie wiedząc czemu, usłuchałem jej. Wzbudziła we mnie zaufanie. Wziąłem głęboki oddech, uspokajając szalenie bijące serce i odpowiedziałem.
- Szukam starej wioski Burgess...
Chciałem by moje słowa zabrzmiały poważnie, choć całe moje ciało dygotało ze strachu.
- Nie szukaj jej. To złe miejsce. - syknął Ripper.
- Wróć do swojego domu, a nic ci się nie stanie. - dodała fioletowooka. Przełknąłem głośno ślinę.
- Kiedy ja nie mogę - wyjąkałem - Muszę coś odnaleźć . Coś co jest bardzo ważne dla mojego przyjaciela...

Oba wilki najpierw spojrzały po sobie, a potem znów na mnie. Zdawało się jakby chciały odczytać moje myśli.
- Jeśli tam pójdziesz, czeka cię śmierć - rzekł oschle Ripper.
- Radzę ci go posłuchać - wtrąciła Secra - Nie idź tam, bo zginiesz.
- Zatrzymacie mnie? - spytałem cicho, a szary wilk zastrzygł uszami.
- Nie mam zamiaru - odrzekł, unosząc dumnie łeb - I tak spotka cię kara, jeśli zdecydujesz się tam pójść. - dodał, po czym odwrócił się w stronę lasu - Idziemy, Secra.
- Nie chce przykładać do tego łapy. - pokręciła głową i zaraz ruszyła za swoim towarzyszem.
Zachowanie Secry przywiodło mi na myśl Zębową Wróżkę. Wilczyca zdawała się być tak samo opiekuńcza i dobra jak strażniczka.

- Świetnie - podsumowałem i odwróciłem się na pięcie. Nadal nie byłem pewny czy idę we właściwym kierunku. Za sobą słyszałem jeszcze urywki rozmowy między dwoma wilkami.
- Może powinniśmy go powstrzymać? - zagadnęła Secra.
- Niech płaci za głupotę. - odrzekł jej towarzysz.
- Chcesz pozwolić mu trafić w ręce Blooda? - mruknęła z niedowierzaniem.
- Mało mnie to obchodzi. Choć fakt. Nikomu nie radziłbym zbliżać się do niego... Szczególnie, gdy jest... - dodał, lecz byli już na tyle daleko, że nie usłyszałem końca.
Zaciekawiło mnie kim był ten cały Blood. Może przywódcą? Tak przynajmniej wynikało z ich rozmowy.

„Skup się!” - skarciłem się w myślach i momentalnie ruszyłem przed siebie. Minąłem polanę, za którą znów gdzieniegdzie zauważyłem wilcze i ludzkie ślady... Nie napawało mnie to optymizmem. Szczególnie po tym co usłyszałem od Secry i Rippera. Kara? Nie rozumiałem co złego mogło mnie spotkać w zrekonstruowanej wiosce, a tym bardziej czemu miałoby to mi zagrażać. To przecież nic takiego. Zamierzałem tylko znaleźć laskę Jacka. Czy to naprawdę było niewłaściwe?

Nagle ku moim oczom ukazały się drewniane zabudowania.
„Bingo!” - pomyślałem z uśmiechem na twarzy. Niewielka wioska, mająca z dziesięć, może dwanaście niewielkich domków. Nigdzie nie było widać ludzi, a sam teren nie był ani zabezpieczony, ani pilnowany. Fakt, dziś niedziela, ale to niczego nie tłumaczyło.
Bez problemu wszedłem i od razu znalazłem się na placu głównym. Po mojej prawej stronie znajdowało się ognisko wokół którego ustawione były stoły biesiadne. Podszedłem do paleniska i delikatnie dotknąłem na wpół zwęglone drewno. Nadal było ciepłe... Ktoś tu musiał być i to niedawno. A jakby tego było mało, cała okolica wyglądała jakby ktoś tu jednak mieszkał...! A to przecież nie mogło być możliwe, prawda? Przecież to tylko rekonstrukcja...

Powoli wstałem z ziemi i rozejrzałem się uważnie, by niczego nie przeoczyć. Obym zaraz nie pożałował, że nie posłuchałem tych wilków... Z szalenie bijącym sercem, niepewnie ruszyłem przed siebie, w kierunku najbardziej wysuniętego na skraj wioski domu. Coś mnie do niego przyciągało... Nie miałem pojęcia czy to był dobry pomysł. Musiałem coś sprawdzić.
To był jedyny budynek, który wyglądał na niezagospodarowany. Wszedłem na ganek i po chwili byłem już przy drzwiach. Nim nacisnąłem klamkę, zawahałem się. Czułem narastający niepokój. Same drzwi otworzyły się z przeciągłym skrzypnięciem. Miałem wrażenie, że zaraz stanę się bohaterem jednego z najbardziej przerażających i krwawych horrorów. Na szczęście nic na mnie nie wyskoczyło i już nieco pewniej przekroczyłem próg.

Wnętrze domu było bardzo skromne, choć co się dziwić skoro to były czasy kolonialne i brakowało wszystkiego. Izba składała się z niewielkiego, bardzo wąskiego salonu z kominkiem i stołem z kilkoma krzesłami. Po lewej stronie od wejścia znajdowały się jedne drzwi. Po sprawdzeniu okazało się, że to była łazienka lub coś w jej podobie.
Po prawej stronie  znajdowały się dwie pary drzwi. Każde z nich prowadziło do osobnego pokoju. W jednym z nich zauważyłem jakieś zabawki... To pomieszczenie musiało należeć do dwójki dzieci. Na jednym łóżku, przy poduszce leżała malutka przytulanka, a na drugim... Serce mi zamarło, gdy to ujrzałem. Podszedłem do łóżka i wziąłem w ręce drewniany przedmiot...

- Czyżby to był pokój Jacka i jego młodszej siostry...? - spytałem sam siebie, zszokowany odkryciem.
Jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju. Bardzo skromnym... Zacisnąłem dłonie na lasce. Dopiero teraz widziałem jak ciężkie życie miał Jack. Nie rozumiałem tylko jak pozostał wesoły i uśmiechnięty pomimo tego wszystkiego...
Potrząsnąłem głową, odwróciłem się i wyszedłem z domu, przez co znów znalazłem się na placu.
- Muszę teraz jakoś wrócić i znaleźć Jacka oraz Ann. - mruknąłem sam do siebie i ciężko westchnąłem.
- Na to już za późno, człowieku. - usłyszałem za sobą czyjś głos nim dostałem cios w kark. Upadłem na ziemie jak długi, niemal wypuszczając drewniany kij z rąk. Nie mogłem jej zgubić.

Gwałtownie obróciłem się na plecy i podparłem na rękach, aby zobaczyć kto mnie zaatakował. Choć nie mogłem uwierzyć, że już po raz drugi dałem się podejść w tak głupi sposób to jednak i tak większym szokiem był fakt, kim był sprawca ataku. Byłem otoczony przez watahę wilków. Naprzeciwko mnie stanął największy z nich. Bestia o czarnej sierści z jaśniejszym pasmem biegnącym od gardła przez podbrzusze, aż do czubka ogona. Miał przenikliwe i nad wyraz inteligentne zielone ślepia. Po jego dumnej pozie stwierdziłem, iż musiał być przywódcą. Czyżby to był ten „Blood”?
- Kim jesteś...? - spytałem niepewnie.
- Zgodnie z moimi zasadami, nim cię zabiję, muszę wyjawić ci moje imię. - mruknął wilk - Nazywam się Shadow. - dodał, unosząc łeb i patrząc na mnie z góry.
- Dostałeś zaszczytu, człowieku! - zarechotał najstarszy z wilków o brunatnej, lekko siwej sierści ze szramą na lewym oku.

- Przymknij się, Hiro. - skarcił go Shadow - Zostałeś ostrzeżony, a mimo to nie posłuchałeś. W zamian czeka cię kara... Zabić go! - warknął, a pozostałe wilki głośno zawyły...


-------------
Od Autorki:
Długo wahałam się nad ostateczną wersją tego rozdziału. Jednak w końcu stwierdziłam, że nie mogę w nieskończoność z tym zwlekać. 
Tak więc w tym rozdziale wyjaśnił się zawiły plan Jamiego ^-^ I pomyśleć, że wymyślałam to rok temu xD Ale myślę, że wyszło znośnie ^^

Niestety ostatnio cierpię na jakiś zastój twórczy, a zazwyczaj gdy już się odblokuję to nie mam czasu na realizację planów xD Zresztą teraz oprócz szkoły mam jeszcze przygotowanie do BOJ co oznacza wykucie programów do ujeżdżania, skoków plus ok. 400 pytań teoretycznych :P

Następny rozdział pojawi się ok. 30 kwietnia, a jeszcze kolejny mam nadzieję, że już zgodnie z planem, 15 maja itd. 
A tak wgl. to co myślicie o zmianie szablonu?

Jak zawsze czekam na opinie. Pamiętajcie, że one bardzo motywują :3 Nie musi być długi komentarz(choć jak się domyślacie takie są najlepsze ^^), a wystarczy, że napiszecie chociaż coś w stylu: "Przyczytałam/em" Doskonale was przecież rozumiem, że też zwykle nie macie czasu ;3

No to do następnego!

Ann Varcon

P.S. Pamiętajcie o fp! I tak wgl. to co myślicie o zmianie szablonu?