29 października 2014

Rozdział XXII Obserwacja

- Cholera! - zaklęłam, spoglądając w dół. Było już tak blisko... Jack zaczynał mi wierzyć. Że też ci ludzie musieli się wtrącić! Szlag! I jeszcze ten blondas... Kiedy tylko się pojawił, instynktownie poczułam w nim coś niepokojącego. W dodatku wyglądało na to, że znał Mroza. Pytanie tylko czemu. Jack z zasady nie ufał obcym. Już do mnie i Agey podchodził z dystansem. Miałam jeszcze wrażenie, że to właśnie ten czerwonooki... jak on miał? A, Luke. Miałam wrażenie, że to właśnie on jest odpowiedzialny za tę całą szopkę z Burgess.


Zacisnęłam mocno zęby i ponownie okrążyłam okolicę, dokładnie ją penetrując. Szukałam przyjaciół. Niemalże od razu ich dostrzegłam, lecz byłam tym zaskoczona. Oboje znajdowali się w tym samym miejscu. Myślałam, że jeszcze szukali. Natychmiast zniżyłam lot i zgrabnie wylądowałam przed Agey i Sorrowem. I choć przybrałam ludzką postać to i tak zostawiłam ponownie smocze skrzydła. Wolałam nie dać się znów zaskoczyć.
- Macie coś? - spytałam na wstępie, wiedząc jaką uzyskam odpowiedź. Bestia popatrzyła na mnie, po czym położyła się na ziemi, by zdobyć się na odpowiedź.
- Wszystko widzieliśmy.
Uniosłam jedną brew do góry. Nie tego się spodziewałam. Spojrzałam wymownie na Agey, na co ona przewróciła tylko oczami.
- Nie do końca wszystko. - odparła - Dokładnie od momentu jak ci ludzie przeszkodzili.
- Serio? - spytałam z niedowierzaniem - Tak szybko wam się znudziło?
Przyjaciele spojrzeli po sobie.
- To nie tak... - zaczął niepewnie Sorrow.
- Właśnie - dodała Agey - Po jakimś czasie stwierdziliśmy po prostu, że to nie ma sensu i wróciliśmy do punktu wyjścia. Później ten gad usłyszał rozmowę pomiędzy tobą, a Jackiem i postanowiliśmy to sprawdzić. Resztę już znasz.
- Świetnie - mruknęłam zła. Ich rozumowanie czasem mnie dobijało. Co z tego, że świat wariuje...
- Jeszcze jedna rzecz mnie tylko zastanawia... Czemu ci ludzie w ogóle cię widzieli? - odezwała się nagle czarnowłosa. Zamrugałam nieco zaskoczona, a z moich ust dobyło się bezdźwięczne „co”. Pokręciłam głową.
- Nie mam bladego pojęcia. - odparłam.
- Czyli mamy kolejny problem? - spytał smok.
- Na to wygląda - odparłam, zdając sobie sprawę z tego co wydarzyło się kilkanaście minut temu.
- Do tego trzeba wymyśleć sposób na zabranie Jacka... - mruknęła Agey - Ci ludzie byli jacyś dziwni...
- A w szczególności ten blondyn - dodałam, gdy wtem w mojej głowie pojawił się pewien dość szalony pomysł. - Jeśli nie mogliśmy do tej pory zabrać Jacka po dobroci to można go zwyczajnie...
- Porwać? - dokończył za mnie smok, zupełnie jakby czytał w moich myślach. Jeszcze gdyby tego było mało, powiedział to z takim entuzjazmem, że zaczęłam się bać o to, jakie są jego intencje wobec Jacka...
- Serio? - zaciekawiła się Agey. Miałam wrażenie, iż nie mogła uwierzyć w to co wymyśliłam. Kiwnęłam głową na potwierdzenie.
- Jednak póki co, powinnyśmy trochę poobserwować okolicę, dowiedzieć się czegoś o tych ludziach i tym blondasie. - zaproponowałam.
- Niby jak ty to sobie wyobrażasz? - spytała Agey - Skoro mogą nas zobaczyć...?
- Prosta odpowiedź - mruknął Sorrow, znów jakby czytając mi w myślach.
- Nasze zmiennokształtne moce - odparłam - Jutro, pod bezpieczną postacią, rozejrzymy się po okolicy, a w odpowiednim momencie znów porozmawiam z Jackiem. Jednak póki co musimy nieco odpocząć, chociażby z dwie godzinki.
- Nie zapomniałaś o czymś? - spytał smok, podnosząc łeb z ziemi - Ja nie mam mocy.
- Ty zostaniesz na czatach - odparłam prędko i spojrzałam znacząco na Agey.
- W porządku - powiedziała niechętnie czarnowłosa.


Wszystko zapowiadało się całkiem obiecująco. Żałowałam tylko, że przez tego blondasa wszystko musiało się przedłużyć. Czerwone ślepia Luke’a nieco mnie przerażały, zdawały się mnie świdrować. Nie wierzyłam, aby mógł być zwykłym człowiekiem. Ludzie inaczej by zareagowali na taką istotę jak ja. Niestety nie przychodzi mi do głowy żadne stworzenie jakim mógł by być. Do tego ci mieszkańcy... Oni też nie mogli być normalni. O ile to w ogóle byli ludzi, biorąc pod uwagę fakt, że mnie widzieli. Wiem jednak jedno. Zostało co najmniej dwanaście dni do pełni, dzięki której Jack odzyska swoją postać. W tym czasie może się zdarzyć absolutnie wszystko. Muszę uważać na wszystko co się dzieje, a gdy sprawa z Jackiem zostanie rozwiązana, należałoby rozprawić się z Mrokiem. Nie byłam pewna co do intencji Mrocznego Pana. No bo czemu do tej pory wysyłał tylko koszmary, nie robiąc nic innego? Jego zachowanie miało drugie dno. Czułam to. Po za tym te jego stwory z walki na walkę stawały się coraz silniejsze, a ja nie miałam pojęcia czemu.
Jeśli tylko dorwę tego padalca to przyrzekam, iż zemszczę się za ten zamach...



~*~



Obserwacja. Ta czynność stała mi się bliższa w momencie, gdy Ann zdecydowała, aby zostać przy tym sztucznym Burgess.


Przemieniona w kota, bezczelnie łaziłam po okolicy, nie przejmując się absolutnie niczym. Podsłuchiwałam ludzi i to co słyszałam upewniło mnie w stu procentach, iż nie mógł to być dom Jacka, choć w rzeczy samej był bardzo dobrze odwzorowany z wyjątkiem zachowań mieszkańców.
Co jak co, ale doskonale rozumiałam byłego strażnika. Na jego miejscu, gdybym odnalazła swój dom, już nigdy nie chciałabym go opuścić. Nie wspominając już o obcych ludziach, którzy twierdziliby, iż to zwykła pułapka. A jeśli już o obcych... Wspominałam o tym, że nie znoszę nieznajomych? Nie? No to teraz powiedziałam. Na samą myśl przebywania z nimi, miałam ochotę uciekać jak najdalej. Czemu tak ze mną jest, nie wiem. To po prostu moja wyjątkowo dziwna natura, która każe mi zachowywać się tak, a nie inaczej.
Leniwym wzrokiem rozejrzałam się po okolicy. Dostrzegłam grube poduchy, będące wyłożone za okno do wywietrzenia na parapecie. Tworzyły one wyjątkowo kuszące miejsce do spania. Mimowolnie ruszyłam w ich kierunku. Jednym susem skoczyłam na nie i zwinąwszy się w kłębek, ułożyłam się po chwili na miękkim materiale. Mlasnęłam kilkakrotnie, szykując się do snu. Krótka drzemka po praktycznie nie przespanej nocy to naprawdę coś wspaniałego. Jednakże w wszystko co dobre zawsze szybko się kończy.
Nagle usłyszałam złowrogi okrzyk, a następnie poczułam ostre szarpnięcie. Natychmiast znalazłam się na ziemi, całkowicie zdezorientowana. Tylko dlatego, że byłam kotem, spadłam na cztery łapy. Posłałam wściekłe spojrzenie kobiecie, która równie złowrogo patrzyła na mnie.
- Ja ci dam, kocurze jeden, wylegiwać się na pościeli! - rzuciła oburzona, zabrała poduchy i zamknęła okno. Mało brakowało, abym się jej odgryzła. Na szczęście w porę oprzytomniałam. Byłoby niezłe zamieszanie, gdyby okazało się, że jakieś zwierze gada... Musiałam się bardziej pilnować, aby się nie zdradzić. Ta cała sytuacja zaczynała mnie lekko wnerwiać...
„Agey!” - usłyszałam znajomy głos w głowie i szybko się rozejrzałam. Kilka metrów po mojej prawej stał czarny kot. Miał zielone, połyskujące oczy.
„Ann?” - zdziwiłam się, patrząc na przyjaciółkę - „Znudziła ci się poprzednia postać?” - zapytałam.
„Mniej więcej.” - odparła i zbliżyła się do mnie - „Masz coś?”
Pokręciłam głową.
„Wszyscy zachowują się całkiem normalnie.” - dopowiedziałam. Bez zastanowienia ruszyłyśmy na przechadzkę po wiosce. Nie minęła chwila, a napotkałyśmy Jacka i jego siostrę. Rodzeństwo... Ciekawe czy w swoim poprzednim życiu też jakieś miałam. Czasem zastanawiałam się, ile straciłam w zamian za nieśmiertelność...
„O czym myślisz?” - zagadnęła zielonooka.
„Niczym szczególnym.” - odburknęłam jej, lekko przyśpieszając. Niestety wyglądało na to, że Ann tak łatwo nie odpuści.
„Wkurza cię, że nie znasz swojej przeszłości, prawda?” - spytała, zastępując mi drogę. Moje milczenie dało jej odpowiedź.
„Nie chcę o tym gadać.” - mruknęłam, spuszczając łeb.
„W końcu odnajdziemy te cholerne wspomnienia i nareszcie wszystko będzie tak jak powinno. Pamiętasz te słowa? Wielokrotnie podnosiłaś mnie w ten sposób na duchu. Trzeba walczyć.” - lekko się uśmiechnęła.
„Jasne.” - prychnęłam, wymijając Ann - „Nigdy cię nie zrozumiem...” - dodałam, po czym wskoczyłam na drewniany parapet i pomiędzy dwoma doniczkami, ułożyłam się do snu.

Nie widziałam czy Ann została. Zresztą... to było mało istotne.


----------------
Od Autorki: Żyję! Ja wciąż jeszcze żyję, choć przez szkołę to czasem można by pomyśleć, że nie... Tak, tym razem znów szkoła i kilka sprawdzianów rozwaliło mój plan dodania rozdziałów. Nie mniej jednak teraz jest już gotowy i można go czytać! Zachęcam do komentowania :)
Ostrzegam tylko, że nie było jeszcze korekty, bo byłam zbyt zmęczona xD

Teraz przejdę do ankiet. Jednak jeszcze trwa i zachęcam do głosowania. Natomiast jeśli chodzi o drugą już zakończoną to jest co omawiać. Co prawda tylko jedna osoba w niej zagłosowała(Ageynora Willow) ale jednogłośnie zdecydowała, że na Halloween pojawi się krótki One-Shot. Opublikuję go między 20:00-23:59 dnia 31 października. Trochę już z Agey poustalałyśmy i będziecie w lekkim szoku, gdy przeczytacie go. 
Jednak dla tych co woleliby jakieś grafiki mam dobrą wiadomość. Do One-Shota dodam jeszcze kilka ilustracji, które pomogą wam zrozumieć nieco wydarzenia.

Okey, nieco się rozpisałam, ale to nic. To prawie wszystko co chciałam Wam przekazać. Na koniec zostawiłam coś, moim zdaniem, specjalnego. Chciałam wam przedstawić, może beznadziejny, szkic znajdujący się na początku mojego zeszytu, w którym zapisałam wszystkie 22 rozdziały(a to nie koniec historii!) 

(kliknij, aby powiększyć)

Tak więc, to by było na tyle. Cierpliwości w wyczekiwaniu zwariowanego One-Shota i mam nadzieję, że tym razem ktoś to skomentuje, ponieważ poprzedni, świąteczny miał zero komentarzy.

Do następnego!

Ann Varcon

10 października 2014

Rozdział XXI Pierwsze podejście

Nie miałem pojęcia, ile czasu minęło. Za dobrze się bawiłem, aby o tym myśleć. Niestety biesiada dobiegała już końca. Ognisko powoli dogasało. Ludzie zaczynali się zbierać do domów. Jednakże ja jakoś nie miałem na to ochoty...

Nagle usłyszałem  czyjeś kroki za sobą.
- Chodź do domu, Jack. - ponagliła mnie mama. Bez zastanowienia wstałem i posłusznie udałem się za nią. Chęć pozostania na zewnątrz minęła, lecz w głębi czułem, iż to byłoby dla mnie normalne. 
W drodze do domu towarzyszyła nam jeszcze moja siostra. Spojrzałem na nią i zauważyłem, że cała trzęsie się z zimna.  W sumie, też odczuwałem chłód, ale nie robiło to na mnie wrażenia. Ostrożnie zbliżyłem się do Emmy, objąłem ramieniem i przytuliłem do siebie. Mała spojrzała na mnie zaskoczona, a ja odpowiedziałem jej tylko uśmiechem.

Wtem dotarliśmy do domu. Mama spojrzała nas. Chyba zorientowała się co było na rzeczy.
- Zaraz rozpalę w kominku i zrobi się cieplej. - zapewniła, nim weszliśmy do małego budynku.
- Pomogę ci. - zaproponowałem od razu i już miałem iść po jakieś drewno, gdy matka powstrzymała mnie ręką.
- Dam radę - odparła - Lepiej zajmij się siostrą. Przypilnuj, aby na pewno poszła spać.

Kiwnąłem głową, a Emma poprowadziła mnie do naszego pokoju, który znajdował się po prawej stronie od wejścia. Pomieszczenie było malutkie. Znajdowały się w nim dwa łóżka, kilka półek oraz ogromna szafa. Na przeciwko drzwi było tylko jedno okno, lecz na tyle duże, że z pewnością dostarczało odpowiednią ilość światła w ciągu dnia.
Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, Emma wskoczyła ochoczo do łóżka i zakryła się kołdrą.
- A przebrać się, umyć zęby? - spytałem zaciekawiony, z uśmiechem na twarzy. Odpowiedziało mi udawane chrapanie. Pokręciłem głową, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Przymknąłem drzwi, odcinając dostęp światła świec i rzuciłem się na łóżko. Przez dłuższy czas gapiłem się bez celu w sufit, a ręce podłożyłem pod głowę. 

Minęło sporo czasu. Moja siostra już dawno spała, w domu zrobiło się już ciepło, a ja wciąż nie mogłem zasnąć. Zastanawiałem się czy to czasem nie z nadmiaru wrażeń z ostatnich dni. Choć w sumie w takim wypadku byłbym raczej padnięty... Przewróciłem się na prawy bok i przymknąłem powieki, lecz nic to nie dało.

Nagle usłyszałem jakieś stukanie w szybę. Niemalże podskoczyłem z wrażenia. Natychmiast wyskoczyłem z łóżka i instynktownie złapałem drewnianą laskę. Podszedłem na palcach do okna i wyjrzałem na zewnątrz. Jednakże nikogo nie zauważyłem. Szybko rozejrzałem się po pokoju, ale w nim byłem tylko ja i Emma. Pokręciłem głową i spojrzałem na laskę.
- Co jest? - szepnąłem z niedowierzaniem. Byłem pewny, że nie było jej tu wcześniej. Zacisnąłem zęby i rzuciłem kij na swoje łóżko. 
Postanowiłem wyjść na zewnątrz. Dzięki zimowej kurtce od Ann, nie musiałem aż tak bardzo marznąć. Ostrożnie wymknąłem się z pokoju, a następnie domu. Ukryty w mroku, przemknąłem się obok podpitych mężczyzn. W kilka minut znalazłem się na skraju wioski. Czułem narastający we mnie niepokój. Po tych wszystkich dziwnych rzeczach, nie wiedziałem czego miałbym się teraz spodziewać, ale podejrzewałem gdzie szukać. Wtem gwałtownie stanąłem, nasłuchując uważnie.
Usłyszałem za sobą szelest, a chwilę później poczułem jak coś owija się wokół mojej nogi. Serce podskoczyło mi do gardła. Byłem zbyt przerażony, aby się ruszyć. Chciałem krzyknąć, ale nim to zrobiłem to coś zasłoniło mi usta. Było zimne i obślizgłe. Wtem stworzenie pociągnęło mnie ostro do tyłu. Upadłem na śnieg. Wiłem się i szarpałem. Chciałem za wszelką cenę uciec z tego morderczego uścisku, lecz na nic zdały się moje próby. To coś nie odpuszczało, a nawet wręcz przeciwnie. Ścisnęło mnie jeszcze mocniej i zaczęło ciągnąć w głąb lasu.
„Już po mnie!” - przemknęło mi przez głowę. Bałem się, że to już koniec, ale nagle tajemnicza istota puściła mnie. Przewróciłem się na bok i zacząłem kaszleć. Rozejrzałem się dookoła, ale to co stało naprzeciwko mnie od razu zwróciło mą uwagę. Widziałem połyskujące, zielone ślepia i delikatne zarysy twarzy.
- Kim jesteś...? - spytałem drżącym głosem. Moja pewność siebie zniknęła przed nieznanym. 

Nagle znikąd pojawiła się zielonkawa mgiełka. Zaskoczony tym, odskoczyłem do tyłu. Jednak mgła zniknęła po krótkiej chwili, lecz oczy wciąż wyraźnie widziałem. Nie świeciły już one jednak tak bardzo.
- Nie poznajesz mnie, Jack? - spytała istota, a serce znów podeszło mi do gardła. Ten głos... Przecież ja go znałem...
- Ann? - spytałem niepewnie, stając na równych nogach. Dziewczyna zrobiła parę kroków do przodu. Teraz dokładnie ją widziałem. Wyglądała tak jak zawsze z tą różnicą, że za sobą na plecach miała parę ogromnych, smoczych skrzydeł. Były podobne do tych co miał Sorrow. Do tego miała jeszcze długi ogon.
- Czyli mnie poznajesz... - szepnęła wyraźnie ucieszona.
- Czego ode mnie chcesz?! - warknąłem, lekko się cofając.
- Musisz mi zaufać i pójść ze mną. - odparła spokojnie - Twoje wspomnienia... Należy ci je przywrócić i to jak najszybciej. - dodała.
- Kłamiesz! - syknąłem ostro - Nie bredź mi tu o jakiś wspomnieniach. Tam jest mój dom! - krzyknąłem wskazując na wioskę. 

Wtem ujrzałem smutek w jej oczach i zawahałem się, nic nie rozumiejąc.
- Wiedziałam, że tak będzie. - mruknęła jakby rozkojarzona - Jack, to co tam widziałeś to najprawdopodobniej złudzenie. Nie wiem kto za tym stoi, ale nie możesz temu ufać.
- Czyli twierdzisz, że mój dom, rodzina... to zwyczajna iluzja?! - warknąłem poirytowany, nie mogąc uwierzyć w słowa Ann.
- Zrozum, twoja rodzina nie żyje od przeszło trzystu lat! Ostatni dzień, który spędziłeś jako normalny chłopak zakończył się dla ciebie tragicznie! - krzyknęła. Najwyraźniej straciła już cierpliwość -Uratowałeś siostrę, po czym sam wpadłeś do wody i utopiłeś się! Później Duch Księżyca dał ci nowe życie. Wiedział, że na nie zasługujesz. Powołał cię tak samo jak mnie! - Położyła rękę na piersi - Ze mną było podobnie, jednak nadal nie wiem jak zginęłam, a także nie pamiętam swojej rodziny! Chociaż żyję już ponad czterysta lat, nadal nie wiem kim byłam i co spowodowało, iż Księżyc mnie uratował od zapomnienia i dał nowe życie! Wiem tylko, że chce się tego dowiedzieć, a także pomóc tobie. Zaufaj mi wreszcie, idioto!

Zamurowało mnie, stałem przed nią, nie mogąc się ruszyć. Dyszała, trzęsła się. Wyrzuciła z siebie to, co nie dawało jej spokoju. Spuściła też głowę i widziałem jak po jej policzkach spływały łzy. Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Zrobiło mi się jej żal. Ona starała się mi pomagać, a ja to na każdym kroku odrzucałem.
- Słuchaj... - zacząłem niepewnie - Ja nie chciałem nic złego... Po prostu moja rodzina, przyjaciele... Miałbym to wszystko teraz stracić?
- To nie jest prawdziwe - szepnęła Ann i powoli do mnie podeszła - Myślę, że to rodzaj pułapki. Musimy się stąd zabierać...

- Zostaw go, demonie! - warknął znajomy mi głos. Wokół nas zapłonęły pochodnie. Ludzie z wioski krzyczeli. Nie rozumiałem tylko co.
- Luke! - zaprotestowałem, ale przyjaciel mnie zignorował.
- Odejdź stąd natychmiast, demonie! - powtórzył blondyn i zamachnął się pochodnią w stronę dziewczyny. Spojrzałem na nią. W jej oczach widziałem mieszankę strachu i wściekłości.
- Luke! - zawołałem - Ona nic nie zrobiła...
- Odsuń się, Jack - przerwał mi czerwonooki - Musiała cię omotać. My się tym zajmiemy!

Wtedy zdałem sobie sprawę z tego jak głupi byłem. Przez mój opór naraziłem Ann na niebezpieczeństwo. Teraz było już za późno, abym cokolwiek mógł zrobić. Mogłem tylko patrzeć.

Nagle dziewczyna odwróciła się i zaczęła biec. Nim zagłębiła się w las, przeobraziła się w smoka i wzniosła w powietrze tak szybko jak tylko potrafiła. Zacisnąłem dłonie w pięści. Wtem, gdy Ann już zniknęła, Luke pociągnął mnie za sobą.
- Ej, nic ci nie zrobiła? - spytał blondyn.

- Nie - odparłem cicho. Nie wiedziałem już, czy mogę zaufać mojemu przyjacielowi. O ile w ogóle to był on... 


------------
Od Autorki: Jak widać, powracam :D Rozdział może krótki, ale moim zdaniem na rozpoczęcie po tak długiej przerwie powinien wystarczyć. Następny będzie dłuższy. Przyrzekam!
Jak zwykle też, czekam na Wasze komentarze. O ile oczywiście ktoś tu jeszcze jest...
Nevermind... A tak w ogóle to czy któryś z czytelników był może na MFGiK w Łodzi? Jak się domyślacie, znów można było mnie tam spotkać. Paradowałam po festiwalu w cosplayu Yato z anime Noragami(fioletowe włosy, katana u boku :P ) Ciekawe czyt ktoś z Was mnie widział... xD

Następny rozdział pojawi się zgodnie z rozkładem już 25 października ;D

EDIT: Prawie bym zapomniała! Miałam wam zaprezentować mapkę obrazującą miejsca wydarzeń z opowiadania. Tak więc oto ona:

(kliknij, aby powiększyć)

W miarę jak będę dodawać kolejne rozdziały, mapka będzie aktualizowana w specjalnej dla niej zakładce "Mapy". Nieuniknione, że nie będzie to jedyna mapa. Jednakże wszystkiego dowiecie się przy kolejnych rozdziałach ;)


Do następnego :3