10 października 2014

Rozdział XXI Pierwsze podejście

Nie miałem pojęcia, ile czasu minęło. Za dobrze się bawiłem, aby o tym myśleć. Niestety biesiada dobiegała już końca. Ognisko powoli dogasało. Ludzie zaczynali się zbierać do domów. Jednakże ja jakoś nie miałem na to ochoty...

Nagle usłyszałem  czyjeś kroki za sobą.
- Chodź do domu, Jack. - ponagliła mnie mama. Bez zastanowienia wstałem i posłusznie udałem się za nią. Chęć pozostania na zewnątrz minęła, lecz w głębi czułem, iż to byłoby dla mnie normalne. 
W drodze do domu towarzyszyła nam jeszcze moja siostra. Spojrzałem na nią i zauważyłem, że cała trzęsie się z zimna.  W sumie, też odczuwałem chłód, ale nie robiło to na mnie wrażenia. Ostrożnie zbliżyłem się do Emmy, objąłem ramieniem i przytuliłem do siebie. Mała spojrzała na mnie zaskoczona, a ja odpowiedziałem jej tylko uśmiechem.

Wtem dotarliśmy do domu. Mama spojrzała nas. Chyba zorientowała się co było na rzeczy.
- Zaraz rozpalę w kominku i zrobi się cieplej. - zapewniła, nim weszliśmy do małego budynku.
- Pomogę ci. - zaproponowałem od razu i już miałem iść po jakieś drewno, gdy matka powstrzymała mnie ręką.
- Dam radę - odparła - Lepiej zajmij się siostrą. Przypilnuj, aby na pewno poszła spać.

Kiwnąłem głową, a Emma poprowadziła mnie do naszego pokoju, który znajdował się po prawej stronie od wejścia. Pomieszczenie było malutkie. Znajdowały się w nim dwa łóżka, kilka półek oraz ogromna szafa. Na przeciwko drzwi było tylko jedno okno, lecz na tyle duże, że z pewnością dostarczało odpowiednią ilość światła w ciągu dnia.
Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, Emma wskoczyła ochoczo do łóżka i zakryła się kołdrą.
- A przebrać się, umyć zęby? - spytałem zaciekawiony, z uśmiechem na twarzy. Odpowiedziało mi udawane chrapanie. Pokręciłem głową, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Przymknąłem drzwi, odcinając dostęp światła świec i rzuciłem się na łóżko. Przez dłuższy czas gapiłem się bez celu w sufit, a ręce podłożyłem pod głowę. 

Minęło sporo czasu. Moja siostra już dawno spała, w domu zrobiło się już ciepło, a ja wciąż nie mogłem zasnąć. Zastanawiałem się czy to czasem nie z nadmiaru wrażeń z ostatnich dni. Choć w sumie w takim wypadku byłbym raczej padnięty... Przewróciłem się na prawy bok i przymknąłem powieki, lecz nic to nie dało.

Nagle usłyszałem jakieś stukanie w szybę. Niemalże podskoczyłem z wrażenia. Natychmiast wyskoczyłem z łóżka i instynktownie złapałem drewnianą laskę. Podszedłem na palcach do okna i wyjrzałem na zewnątrz. Jednakże nikogo nie zauważyłem. Szybko rozejrzałem się po pokoju, ale w nim byłem tylko ja i Emma. Pokręciłem głową i spojrzałem na laskę.
- Co jest? - szepnąłem z niedowierzaniem. Byłem pewny, że nie było jej tu wcześniej. Zacisnąłem zęby i rzuciłem kij na swoje łóżko. 
Postanowiłem wyjść na zewnątrz. Dzięki zimowej kurtce od Ann, nie musiałem aż tak bardzo marznąć. Ostrożnie wymknąłem się z pokoju, a następnie domu. Ukryty w mroku, przemknąłem się obok podpitych mężczyzn. W kilka minut znalazłem się na skraju wioski. Czułem narastający we mnie niepokój. Po tych wszystkich dziwnych rzeczach, nie wiedziałem czego miałbym się teraz spodziewać, ale podejrzewałem gdzie szukać. Wtem gwałtownie stanąłem, nasłuchując uważnie.
Usłyszałem za sobą szelest, a chwilę później poczułem jak coś owija się wokół mojej nogi. Serce podskoczyło mi do gardła. Byłem zbyt przerażony, aby się ruszyć. Chciałem krzyknąć, ale nim to zrobiłem to coś zasłoniło mi usta. Było zimne i obślizgłe. Wtem stworzenie pociągnęło mnie ostro do tyłu. Upadłem na śnieg. Wiłem się i szarpałem. Chciałem za wszelką cenę uciec z tego morderczego uścisku, lecz na nic zdały się moje próby. To coś nie odpuszczało, a nawet wręcz przeciwnie. Ścisnęło mnie jeszcze mocniej i zaczęło ciągnąć w głąb lasu.
„Już po mnie!” - przemknęło mi przez głowę. Bałem się, że to już koniec, ale nagle tajemnicza istota puściła mnie. Przewróciłem się na bok i zacząłem kaszleć. Rozejrzałem się dookoła, ale to co stało naprzeciwko mnie od razu zwróciło mą uwagę. Widziałem połyskujące, zielone ślepia i delikatne zarysy twarzy.
- Kim jesteś...? - spytałem drżącym głosem. Moja pewność siebie zniknęła przed nieznanym. 

Nagle znikąd pojawiła się zielonkawa mgiełka. Zaskoczony tym, odskoczyłem do tyłu. Jednak mgła zniknęła po krótkiej chwili, lecz oczy wciąż wyraźnie widziałem. Nie świeciły już one jednak tak bardzo.
- Nie poznajesz mnie, Jack? - spytała istota, a serce znów podeszło mi do gardła. Ten głos... Przecież ja go znałem...
- Ann? - spytałem niepewnie, stając na równych nogach. Dziewczyna zrobiła parę kroków do przodu. Teraz dokładnie ją widziałem. Wyglądała tak jak zawsze z tą różnicą, że za sobą na plecach miała parę ogromnych, smoczych skrzydeł. Były podobne do tych co miał Sorrow. Do tego miała jeszcze długi ogon.
- Czyli mnie poznajesz... - szepnęła wyraźnie ucieszona.
- Czego ode mnie chcesz?! - warknąłem, lekko się cofając.
- Musisz mi zaufać i pójść ze mną. - odparła spokojnie - Twoje wspomnienia... Należy ci je przywrócić i to jak najszybciej. - dodała.
- Kłamiesz! - syknąłem ostro - Nie bredź mi tu o jakiś wspomnieniach. Tam jest mój dom! - krzyknąłem wskazując na wioskę. 

Wtem ujrzałem smutek w jej oczach i zawahałem się, nic nie rozumiejąc.
- Wiedziałam, że tak będzie. - mruknęła jakby rozkojarzona - Jack, to co tam widziałeś to najprawdopodobniej złudzenie. Nie wiem kto za tym stoi, ale nie możesz temu ufać.
- Czyli twierdzisz, że mój dom, rodzina... to zwyczajna iluzja?! - warknąłem poirytowany, nie mogąc uwierzyć w słowa Ann.
- Zrozum, twoja rodzina nie żyje od przeszło trzystu lat! Ostatni dzień, który spędziłeś jako normalny chłopak zakończył się dla ciebie tragicznie! - krzyknęła. Najwyraźniej straciła już cierpliwość -Uratowałeś siostrę, po czym sam wpadłeś do wody i utopiłeś się! Później Duch Księżyca dał ci nowe życie. Wiedział, że na nie zasługujesz. Powołał cię tak samo jak mnie! - Położyła rękę na piersi - Ze mną było podobnie, jednak nadal nie wiem jak zginęłam, a także nie pamiętam swojej rodziny! Chociaż żyję już ponad czterysta lat, nadal nie wiem kim byłam i co spowodowało, iż Księżyc mnie uratował od zapomnienia i dał nowe życie! Wiem tylko, że chce się tego dowiedzieć, a także pomóc tobie. Zaufaj mi wreszcie, idioto!

Zamurowało mnie, stałem przed nią, nie mogąc się ruszyć. Dyszała, trzęsła się. Wyrzuciła z siebie to, co nie dawało jej spokoju. Spuściła też głowę i widziałem jak po jej policzkach spływały łzy. Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Zrobiło mi się jej żal. Ona starała się mi pomagać, a ja to na każdym kroku odrzucałem.
- Słuchaj... - zacząłem niepewnie - Ja nie chciałem nic złego... Po prostu moja rodzina, przyjaciele... Miałbym to wszystko teraz stracić?
- To nie jest prawdziwe - szepnęła Ann i powoli do mnie podeszła - Myślę, że to rodzaj pułapki. Musimy się stąd zabierać...

- Zostaw go, demonie! - warknął znajomy mi głos. Wokół nas zapłonęły pochodnie. Ludzie z wioski krzyczeli. Nie rozumiałem tylko co.
- Luke! - zaprotestowałem, ale przyjaciel mnie zignorował.
- Odejdź stąd natychmiast, demonie! - powtórzył blondyn i zamachnął się pochodnią w stronę dziewczyny. Spojrzałem na nią. W jej oczach widziałem mieszankę strachu i wściekłości.
- Luke! - zawołałem - Ona nic nie zrobiła...
- Odsuń się, Jack - przerwał mi czerwonooki - Musiała cię omotać. My się tym zajmiemy!

Wtedy zdałem sobie sprawę z tego jak głupi byłem. Przez mój opór naraziłem Ann na niebezpieczeństwo. Teraz było już za późno, abym cokolwiek mógł zrobić. Mogłem tylko patrzeć.

Nagle dziewczyna odwróciła się i zaczęła biec. Nim zagłębiła się w las, przeobraziła się w smoka i wzniosła w powietrze tak szybko jak tylko potrafiła. Zacisnąłem dłonie w pięści. Wtem, gdy Ann już zniknęła, Luke pociągnął mnie za sobą.
- Ej, nic ci nie zrobiła? - spytał blondyn.

- Nie - odparłem cicho. Nie wiedziałem już, czy mogę zaufać mojemu przyjacielowi. O ile w ogóle to był on... 


------------
Od Autorki: Jak widać, powracam :D Rozdział może krótki, ale moim zdaniem na rozpoczęcie po tak długiej przerwie powinien wystarczyć. Następny będzie dłuższy. Przyrzekam!
Jak zwykle też, czekam na Wasze komentarze. O ile oczywiście ktoś tu jeszcze jest...
Nevermind... A tak w ogóle to czy któryś z czytelników był może na MFGiK w Łodzi? Jak się domyślacie, znów można było mnie tam spotkać. Paradowałam po festiwalu w cosplayu Yato z anime Noragami(fioletowe włosy, katana u boku :P ) Ciekawe czyt ktoś z Was mnie widział... xD

Następny rozdział pojawi się zgodnie z rozkładem już 25 października ;D

EDIT: Prawie bym zapomniała! Miałam wam zaprezentować mapkę obrazującą miejsca wydarzeń z opowiadania. Tak więc oto ona:

(kliknij, aby powiększyć)

W miarę jak będę dodawać kolejne rozdziały, mapka będzie aktualizowana w specjalnej dla niej zakładce "Mapy". Nieuniknione, że nie będzie to jedyna mapa. Jednakże wszystkiego dowiecie się przy kolejnych rozdziałach ;)


Do następnego :3

5 komentarzy:

  1. No, nareszcie! Doczekałam się. Świetny jak zawsze, nie mam nic więcej do dodania.

    Weny xxx

    PS. Ach... nie mam ostatnio zapału do komentarzy -,-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem... Bardzo nawaliłam :c Jednak teraz będzie już tylko lepiej, a po za tym wkraczamy w jedną z moich ulubionych części c:

      Usuń
  2. No i kolejny rozdział za mną. W końcu Jack zrozumiał że to wszystko co pokazuje mu Luke jest iluzją? No jasne Ann wyszła na tą złą co chcę skrzywdzić byłego strażnika marzeń. Nic dziwnego że wieśniacy ją przegonili, zaczęła niszczyć ich plany bo ten oporny kretyn przejrzał na oczy i demonie... serio Ann demonem... ludzie naprawdę przesadzają. Wszystko czego nie mogą pojąć jest złe i od demonów. Nie zdziwiłabym się gdyby to Luke był demonem albo chociażby Mrokiem co ma zadatki na sługę szatana. Nie mam weny do komentarzy (wybacz że leje wodę)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze, to naprawdę motywuje :)

Linki pod rozdziałami będą ignorowane - masz do tego osobną zakładkę: Księgę Gości