05 maja 2014

Rozdział XIV Pułapka



Cudem odparliśmy atak koszmarów. Nasz błąd polegał na tym, iż zbyt gwałtownie przekroczyliśmy granicę ich terytorium. Jednakże dzięki temu mam już pewność. Nie myliłam się. To Mrok stał za tym wszystkim. Udowodnił to swoim atakiem. Gdyby nie był winny to wysłałby swoich stworzeń.
Rozejrzałam się po placu boju. Strażnicy coś omawiali. Nie interesowało mnie to. Natomiast Sorrow leżał przy saniach i ciężko oddychał. Renifery z niepokojem na niego spoglądały. Trudno było powiedzieć czy się go bały, czy może współczuły. Smok został poważnie ranny w prawą przednią łapę. Kto by pomyślał, że koszmary dysponują aż taką siłą. Zresztą nie łatwo było je pokonać.
Nagle usłyszałam łopot skrzydeł. Odwróciłam głowę w stronę, z której słyszałam ten dźwięk. Od wschodu, w moim kierunku zmierzał kolejny smok. Nie trudno było mi się domyśleć kim była bestia. Czarne łuski oraz szare, błoniaste skrzydła.
- Ann... - wyszeptałam zaskoczona jej nagłym pojawieniem. Ciekawa byłam, gdzie wtedy zniknęła. Czasem nie jestem w stanie zrozumieć co nią kieruje.
Nagle smoczyca zachwiała się i szybko zaczynała tracić wysokość. Wiedziałam co zaraz nastąpi. To było nieuchronne. Prędko odsunęłam się, aby przypadkiem we mnie nie uderzyła. Jednak mimo tego, Ann przeleciała dokładnie nade mną i przy okazji uderzyła ogonem w mój łeb.
- Cholera! - zaklęłam pocierając obolałe miejsce. Sekundę później smoczyca zaryła w ziemię. Wzdrygnęłam się choć wiedziałam, że nas zmiennokształtnych duchów nie da się zabić... A przynajmniej tak myślałam do tej pory.
Szybko podbiegłam do przyjaciółki. Na jej ciele spostrzegłam mnóstwo ran. Wśród nich było kilka dość głębokich, z których obficie sączyła się szkarłatna ciecz. Nagle Ann wróciła do swojej prawdziwej postaci, lecz wciąż pozostawała nieprzytomna.
- Ocknij się! - potrząsnęłam nią. W międzyczasie wokół nas zjawili się strażnicy.
- Gdzie ja jestem...? - mruknęła rozkojarzona.
- Brawo idiotko... - skwitowałam - Nie wiem co robiłaś, ale zużyłaś całą moc. - dodałam poirytowana sytuacją.
- Wszystko z nią w porządku? - spytała zmartwiona Zębuszka. Odgarnęłam niesforny kosmyk czarnych włosów z oczu.
- Musi zregenerować siły. To przede wszystkim. - odparłam - Trzeba będzie ją jeszcze opatrzyć...
- Ja to zrobię. - zgłosiła się strażniczka.
- Ktoś ją zaatakował? - dopytywał Zając.
- A na co ci te rany wyglądają? - odparował Nord.
- Podważasz moją inteligencję? - syknął strażnik nadziei, gotowy do słownej potyczki, lecz w porę rozdzieliła ich Zębuszka.
- Nord? - zwróciłam się do mężczyzny - Czy renifery dadzą radę unieść sanie z nami wszystkimi? - spytałam, spoglądając na smoka.
- To niestety niemożliwe. - pokręcił głową ze smutkiem - A tak z innej beczki... Widziałaś gdzieś może Jacka?
- Nie - mruknęłam cicho, a kątem oka dostrzegłam jak Sorrow zastrzygł uszami. On wie, gdzie przebywa Mróz. Byłam tego pewna, ale wiem również, że nie powie mi tego. Tylko Ann była w stanie wydobyć z niego prawdę. Jednak ona była chwilowo nieprzytomna. W sumie to dobrze. Nie miałam ochoty mieć Mroza na karku. Ten idiota przysporzył nam już zbyt wiele kłopotów. Jack równa się problemy. Proste równanie. Niestety Ann nie myślała tak jak ja. Nigdy nie znosiła strażników, lecz zawsze wykonywała to co do duchów należy. Sumienna się znalazła...
- Mam pomysł - przerwałam ciszę - Zrobimy tak, Nord. Zawieź Ann oraz resztę strażników do jej i mojego domu. Ja zostanę z Sorrowem. Jest ranny i nie może zostać sam. - dodałam, słysząc ciche powarkiwania. Komuś nie spodobał się fakt, iż jest teraz bezbronny. Naprawdę cudem powstrzymałam się od śmiechu... - Później wrócisz po nasz. Zgoda? - spytałam.
- Nic więcej nie możemy zrobić. - rzekł Nord - Pozwól, że zabiorę ją do sań. - dodał po czym zrobił tak jak powiedział. Reszta strażników ruszyła za nim. W tym czasie Sorrow wstał i trudem, wyraźnie kulejąc na jedną łapę podszedł do mnie. Nagle łapy się pod nim ugięły i upadł na ziemię. Leżał teraz w tym samym miejscu co przed chwilą Ann.
- Oby wszystko było z nią w porządku... - westchnął ciężko. Widziałam to w jego oczach. Zależało mu na niej. Trudno się dziwić skoro zawdzięcza jej życie.
Dzwonki przy uprzężach reniferów zaczęły nieznośnie dzwonić. Magiczne stworzenia wzniosły sanie w powietrze. Nord wyrzucił jedną ze swych śnieżnych kuli i po chwili wszyscy zniknęli w tunelu. Zostaliśmy sami. Choć miałam ochotę również udać się do domu to wiedziałam, że nie mogłam zrobić tego Ann. Bądź co bądź to moja jedyna i najlepsza przyjaciółka. To do czegoś zobowiązuje. A smok zawsze był dla niej najważniejszy. Ponownie na niego spojrzałam. Tym razem niepewnie. Cierpiał. Rana była głęboka. Uklękłam przy bestii.
- Co z twoją łapą? - spytałam. Sorrow jęknął i podniósł łeb, aby na mnie spojrzeć.
- Sama widzisz i wiesz jak jest. - mruknął - Znasz się na tym.
- Nie wiem jak koszmary przedarły się przez zbroję z łusek... - zamyśliłam się.
- Boli jak cholera! - zaklął smok - Zemszczę się za to! - dodał, po czym ponownie ułożył łeb na wychłodzonej ziemi i przymknął powieki. Uśmiechnęłam się delikatnie i wyciągnęłam rękę w kierunku jego pyska, chcąc go najzwyczajniej w świecie pogłaskać. Dać choć odrobinę przyjemności w tym okropnym bólu.
Jednak moje myśli krążyły wokół Ann. Kto lub co tak paskudnie ją załatwiło? Koszmary? Nie... Nie wydaje mi się. Rany były zupełnie inne od tych, które miał Sorrow. Obrażenia dziewczyny wskazywały na to, że zaatakowało ją jakiś sporych rozmiarów zwierze. Być może było to w powietrzu, a może jeszcze wcześniej, gdy była na ziemi... Jednak jakie normalne zwierze atakuje bez żadnego powodu? I to tak zaciekle? Cała ta sytuacja była jakaś dziwna i przestawałam powoli rozumieć przeciwko komu walczymy…
Nagle usłyszałam szelest. Dochodził z lasu na północy. W pierwszej chwili pomyślałam, że to wiatr powiał. Niby normalne, lecz wtem zorientowałam się, że od paru godzin było bezwietrznie... Poczułam niezwykle silną energię. Znam tylko dwa stworzenia, które osiągają taką moc. Smoki oraz... Wandery.


--------------
Od Autorki: Ohayō! ^-^ Drobne spóźnienie, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. W końcu wracam do Was z nowym rozdziałem. Stąd też moje pytanie. Jak Wam się podobał? Zaskoczeni? No mam nadzieję! :D 
Mam też do Was pewną sprawę. Czy któryś z czytelników mieszka przypadkiem w Łodzi lub jej okolicach? I czy przy okazji te osoby są Otaku? Jeśli tak to powinniście wiedzieć o konwencie organizowanym w tym przepięknym mieście. Konwent zwie się Ućkonem. Jednak czemu ja o tym wspominam? Otóż po pierwsze, osobiście pojawię się na tym konwencie i pomyślałam, że można by było spotkać się z czytelnikami ^^ Jednak nie będzie łatwo mnie znaleźć bo będę cosplayować pewną postać, zwaną Yato z anime Noragami. Taki mój dziwny i pokręcony pomysł xD
Czekam na odzew z waszej strony :D

Na koniec wspomnę jeszcze o następnym rozdziale. Otóż pojawi się on już 20 maja.


Do następnego ;)