19 października 2013

Rozdzial II Wyjasnienia

- Zwariowałaś?!- smok wydarł się na cały dom.
- Ej! Weź się ucisz!- szepnęłam zirytowana- Bo jeszcze całą okolicę postawisz na nogi!- warknęłam, ale młody nie ustępował.
-I dobrze! Przynajmniej…- złapałam pysk stwora i mocno zacisnęłam. Jego wrzaski zamieniły się w niewyraźny bełkot.
- Po raz ostatni mówię, ucisz się!- warknęłam już nie co głośniej- Inaczej, rzucę cię na pastwę ludzi!- zagroziłam. Bestia ucichła, a ja odetchnęłam z ulgą. Jednak nie na długo.

Nagle usłyszałam przeciągłe skrzypnięcie podłogi. Puściłam pysk Sorrowa i jednocześnie z nim, odwróciłam głowę w stronę źródła dźwięku. Na łóżku, ledwo dotykając podłogi zabandażowanymi stopami, siedział brązowooki. Patrzył na mnie i smoka. W jego oczach dostrzegłam cień strachu, ale i zafascynowania.
- Jack…- zaczęłam zbita z tropu gdy zorientowałam się, że wciąż mnie widzi. Ciekawe też, czy mnie pamięta… - Wszystko w porządku?
Chłopak pokiwał głową i spojrzał na swoje zabandażowane dłonie, a potem przyjrzał się stopą. Dałam dyskretny znak dla Sorrowa by usunął się w cień. Powoli ruszyłam w kierunku chłopaka i usiadłam na łóżku obok niego. Niby miałabym powiedzieć mu prawdę? Byłoby dobrze, ale raczej w to nie uwierzy.
- Jak się tu znalazłem? I gdzie jest mój dom?- zasypał mnie pytaniami- I co to za ciuchy?- wskazał na bluzę. Chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią po czym ciężko westchnęłam.
- Znalazłam cię w lesie. Byłeś przygnieciony sporą gałęzią i przysypany śniegiem.- skłamałam- Miałeś odmrożone dłonie i stopy. Posmarowałam je specjalną maścią i zabandażowałam. Gdybym  Cię stamtąd nie zabrała, mógłbyś umrzeć z wychłodzenia- spojrzałam wyczekująco na chłopaka, u którego na słowo, „umrzeć” źrenice gwałtownie się zmniejszyły.
- Dzięki za wszystko- mruknął niewyraźnie- Ale na mnie już pora. Muszę wrócić do domu. Pewnie wszyscy się już martwią co się ze mną stało.
Brunet wstał i podszedł lekko utykając do drzwi.
„Chcesz wracać… Taa, pewnie i tak nic nie przemówi do twojego rozumu”- pomyślałam.
- Tak, chcę, a raczej muszę.- szepnął Jack i nagle spoważniał, tak samo jak ja. W tym samym momencie odwróciliśmy się ku sobie.
- Jak ty to…?- szepnęłam z niedowierzaniem.
- Chciałbym wiedzieć…- odparł zmieszany brunet i pokręcił nerwowo głową- Usłyszałem, że mówiłaś coś do mnie, więc odpowiedziałem. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że twój głos słyszałem w głowie.
„No proszę, a jednak nadal masz coś z Mroza- westchnęłam- Tylko czemu nic nie pamiętasz…”- pomyślałam, ale tym razem, odpowiednio zabezpieczyłam myśli.
- W porządku- dodałam już na głos- Chcesz to idź. Schodami w dół, naprzeciwko będziesz mieć drzwi.
Wstałam i wyminęłam Jacka, kierując się do własnego pokoju. Sorrow pewnie też tam jest, a będzie mi potrzebny. Zamknęłam za sobą drzwi i stanęłam po środku pomieszczenia. Wiedziałam gdzie może ukrywać się bestia. Pewnie ukrywa się gdzieś między belkami, stanowiącymi poddasze. Kiedyś zapewne był tam sufit, ale z biegiem czasu wszystko uległo zniszczeniu, a teraz stanowiło idealną kryjówkę dla mojego stwora.
- Sorrow!- zawołałam i w tym samym momencie, coś ciężkiego spadło na podłogę. Stworzenie podniosło i spojrzało na mnie swymi zielonymi oczami z czarną szparką.
- Co jest?- spytał, a ja zmierzyłam go wzrokiem.
- Idealna kryjówka, jedyna w całym domu?- wskazałam na sufit.
- A czy to teraz ważne?- odparł znudzony- Lepiej powiedz, co z tym chłopakiem.
- Postanowił wrócić do domu- westchnęłam- Tylko, że jego prawdziwego domu już nie ma od jakiś 300 lat. Tu zaczyna się twoje zadanie- wskazałam na gada- Musisz śledzić Jacka. Byle dyskretnie. Nie pozwól by coś mu się stało. Chwilowo nie mam jak go zatrzymać…
- Nie ma sprawy- młodzik wpadł mi w słowo, szczerząc kły. W dwóch susach skoczył do okna. Stanął na tylnych łapach, złapał w pysk klamkę i przekręcił ją. Okno otworzyło się z cichym skrzypnięciem. Sorrow odwrócił głowę, pokiwał nią i wyskoczył. Westchnęłam ciężko. Coś za szybko się zgodził… Nagle przeszył mnie mroźny powiew wiatru. Podeszłam do okna i zamknęłam je by zimne powietrze nie wdzierało się więcej do pokoju. Choć i tak mało to dawało. Okna z lat 80-tych już dawno przestały być szczelne, a z Age nie mamy możliwości znalezienia innego lokum. Tu i tak miałyśmy szczęście. Opuszczony dom, nie zagarnięty przez bezdomnych… Wiele włożyłyśmy w to by móc tu mieszkać. Nie mamy tu za dużo wygód. W piwnicy znalazłyśmy siekierę. Ułatwiło nam to zdobywanie drewna na opał. Dwa telewizory ukradłyśmy z hurtowni, podobnie dekoder i anteny. Przecież i tak nikt nas nie widzi… Prąd też mamy kradziony. Dziwi mnie, że ludzie jeszcze się nie zorientowali. Mniejsza o to, grunt, że było nam tu dobrze, bo ogólnie dusze takie jak my są bardzo podobne do ludzi. Potrzebowałyśmy jedzenia, odpoczynku… Między nami jest tylko jedna zasadnicza różnica, a mianowicie fakt, że ludzie nas nie widzą. W większości… Jesteśmy jak strażnicy i inne istoty ich pokroju. Dopiero gdy ktoś uwierzy jest w stanie nas zobaczyć. Jednak my jesteśmy zaledwie ich cieniami.

Na tą myśl, ciężko westchnęłam i przeniosłam wzrok na laskę Jacka. Niegdyś symbol jego mocy, teraz tylko zwyczajny kij. Z jakiegoś powodu coś we mnie, kazało mi ją zabrać. Czułam, że będzie jeszcze potrzebna, ale do czego? Do czego może być potrzebny stary kawałek drewna? Nie wiem i póki co, raczej się nie dowiem.

------------------
Od Autorki: Yeah! Udało mi się wyrobić ^o^ Więc piszcie czy wam się podoba i wgl więc proszę o komentarze. 
Mam też nadzieję, że nie popełniłam żadnych błędów. Jeśli jakieś są postaram się je jak najszybciej poprawić. 
Następny rozdział pojawi się... 1 listopada ^^ 
Powiedzcie mi jeszcze co sądzicie o bannerku reklamującym bloga? Jeśli możecie, wklejcie go u siebie. Będę za to ogromnie wdzięczna <3
Chyba o niczym nie zapomniałam... a zresztą xD
Do zobaczenia :3

07 października 2013

Rozdział I Zamiana

Pogoda gwałtownie się zmieniła. Śnieg przestał sypać, wiatr się wzmógł, a chmury całkowicie odsłoniły księżyc. Jego blask padł na chłopaka. Skulił się, nie wiedząc co może nastąpić, a z rąk wypadła mu jego laska, która stanowiła część jego mocy. Choć sam zgotował sobie ten los, nie mogłam na to patrzeć... Nie mogłam patrzeć jak on cierpi! Gdybym tylko mogła coś zrobić...

Nagle blask zaczął słabnąć. Chłopak klęczał na kolanach, ciężko oddychał i trząsł się z zimna. Chwiejnym krokiem podeszłam bliżej i przyjrzałam się mu. Z przerażeniem stwierdziłam, że księżyc spełnił jego prośbę. Jack powrócił do swojej ludzkiej postaci. Zamiast błękitnych oczu miał teraz brązowe, a włosy stałe się tego samego koloru, zastępując charakterystyczny dla Mroza srebrnobiały odcień. Skóra znów się zarumieniła jak u normalnego człowieka. Już nie była blada. Jednak wciąż miał na sobie tę samą ciemnoniebieską bluzę, ale już bez śnieżnego nalotu oraz jasnobrązowe spodnie do połowy łydki, ściśle przylegające do ciała. Natomiast jego laska stała się najzwyczajniejszym kawałkiem drewna.
- Co się stało?- spytał drżącym głosem.
- Wróciłeś do swego ludzkiego wcielenia…-westchnęłam kucając obok niego i położyłam dłoń na jego ramieniu. Wzdrygnął się.
- Kim jesteś?-spytał, podnosząc wzrok na mnie. Nie zdziwiło mnie to pytanie. Przecież mnie nie znał. - Co ja tu robię? Jakie ludzkie wcielenie? 
Teraz zdębiałam.
- Pamiętasz jak się tu znalazłeś?- spytałam zaniepokojona.
- Nie-odparł i na chwilę przymknął oczy- Ostatnie co pamiętam to moment, w którym uratowałem swoją siostrę, potem usłyszałem dźwięk łamiącego się lodu, a później już nic. Pustka- dodał z dezaprobatą.
- A wiesz chociaż jak się nazywasz i ile masz lat?
Pokiwał głową.
- Mam na imię Jack, mam siedemnaście lat-odparł pewnie- A ty kim jesteś?- spytał wciąż lekko zamroczony.
- Ann -uśmiechnęłam się - Mam szesnaście lat.- dodałam. Pokiwał głową i nagle się skulił, a dreszcz przeszedł po jego ciele.
- No tak, już nie jesteś odporny na działanie zimna, a dodatkowo jesteś na boso- zauważyłam, a w tym momencie chłopak osunął się na ziemię- Jack!-krzyknęłam, ale nie zareagował. Potrząsnęłam jego ramieniem. Nadal nic. Stracił przytomność. Pewnie na skutek poważnego wychłodzenia. Jego stopy i ręce były całe czerwone... Natychmiast muszę go stąd zabrać. Zanim stanie mu się coś jeszcze... 



------------------
Od Autorki: I ponownie witajcie! Co tu dużo mówić... Rozdział spóźniony, ale w weekend wypadł mi konwent, a wieczorkami musiałam się uczyć :/ więc chyba rozumiecie. Jeżeli chodzi o następny rozdział to nie mam pojęcia kiedy się pojawi. Wstępnie mogę napisać, że będzie to 19 października. Choć nie ukrywam, że może pojawić się wcześniej ;) 
Przypominam o komentarzach. Jak chyba dobrze wiecie bez komentarzy nie widzę sensu prowadzenia bloga. No bo po co skoro i tak nikt nie czyta tego co piszę? Może skoro to początek bloga to może dostanę jakieś 3 commenty na zachętę? :3

Do zobaczenia, Ann