10 lutego 2014

Rozdział IX Bolesna Prawda

Na biegun dolecieliśmy koło godziny pierwszej w nocy. Zgodnie postanowiliśmy, że omówimy wszystko nad ranem. Yeti odprowadziły nas do pokoi gościnnych. Każde z nas dostało osobny. Przyjemnie było zmrużyć oko choć na parę godzin. Jednak jak dla mnie to i tak ten sen był zdecydowanie za krótki. O ósmej rano zostałam brutalnie obudzona przez moją przyjaciółkę, Agey. Czasami się zastanawiam czy ona w ogóle sypia...


~*~


Usiedliśmy wszyscy przed kominkiem w tzw. „centrum dowodzenia” i nie mam tu na myśli tego małego pokoiku, w którym  Nord pragnął zmusić Jacka do wyjawienia „swojego środka”. Cokolwiek to wtedy znaczyło.

W ręku trzymałam kubek pełen gorącego czekoladowego napoju, przyrządzonego najprawdopodobniej przez yeti. Słyszałam, że to one wykonują wszystkie zadania, ponieważ elfy są na to zbyt głupie. Z tego co zdążyłam się zorientować była to szczera prawda.
- Więc jak to się stało? - zapytał Nord. Nie podniosłam nawet wzroku z nad kubka. Przymknęłam delikatnie powieki i zaczęłam opowiadać.
- Wszystko wydarzyło się zaledwie cztery dni temu. Od zawsze obserwowałam Jacka. Starałam się, aby nie zrobił jakiejś głupoty. Tym razem nie było inaczej. Jednakże napięta sytuacja panowała już od kilku dni. Nie rozumiałam tego, gdyż wszystko na pozór było takie samo. Mimo to tej dziwnej energii było coraz więcej. Nie mam pojęcia co to jest... - zrobiłam krótką pauzę i wypiłam łyk gorącej czekolady. Później spojrzałam z osobna na każdą z osób zgromadzonych w tym pomieszczeniu. - To był normalny dzień. Przyleciałam do Burgess z opóźnieniem choć to zaledwie 40 kilometrów od mojego domu. Jednakże niewiele straciłam, gdyż zabawa dopiero zaczęła się rozkręcać. Zaszyłam się i obserwowałam. Jack wygłupiał się z dzieciakami. Stworzył dla nich fort i masę śnieżek do bitwy. Wtedy to kątem oka dostrzegłam szybko przemieszczający się czarny piasek. Tego dnia było dosyć wietrznie więc, gdy piasek zniknął to uznałam iż to nic takiego. W końcu to mogła być zwykła ziemia... Nieważne, wracając. Robiło się coraz ciemniej na zewnątrz. Nic dziwnego. Pod koniec listopada słońce zachodzi już po godzinie czwartej po południu. Jednak końca bitwy na śnieżki nie było widać. Niewielki pagórek, z którego dzieciaki mogły zjeżdżać na sankach był dobrze oświetlony. Nic nie wskazywało na to, że coś się wydarzy, a jednak... - westchnęłam ciężko za nim przeszłam do najważniejszej części. - Nagle chłopak, który rozmawiał z Jackiem i prawdopodobnie odpowiadał za dzieciaki, przewrócił się do tyłu. Niby nic, ale problem polegał na tym iż spadał ze stromej strony pagórka. Ten z kolei kończył się przy bardzo ruchliwej ulicy. Niby małe miasteczko, a jednak przejeżdża przez nie sporo aut. Znów kątem oka dostrzegłam ten piach, ale zignorowałam go i skupiłam całą uwagę na spadającym w dół nastolatkiem. Zgodnie z zasadą... nie powinnam się mieszać i tego nie zrobiłam. - syknęłam, zaciskając wolną rękę w pięść. - Chłopak mknął wprost na ulicę. Jack ruszył za nim chcąc mu pomóc. Lecz było już na to za późno. Nastolatek leżał ledwo przytomny na jezdni, a zza rogu wyłoniła się czarna terenówka. Nigdy w życiu nie widziałam takiego modelu. Dzieciaki przypatrywały się całej tej sytuacji z niemałym przerażeniem. W szczególności ta blondynka. Jack wpadł przed chłopaka chcąc go ratować. Odepchnął nastolatka na bok, ale był to zdecydowanie za słaby ruch. Mróz tak samo jak dla dorosłych był niewidzialny także dla ich przedmiotów więc pojazd przeniknął przez jego ciało, nie wyrządzając żadnej krzywdy.. Niestety chłopak, któremu chciał pomóc nie miał już tyle szczęścia. Został uderzony w tył głowy i nieprzytomny leżał na asfalcie. Terenówka jakby rozpłynęła się w powietrzu. Jack klęczał zrozpaczony nad ciałem przyjaciela. Karcił się i wyzywał iż nie zdołał mu pomóc. Gdy przyjechała karetka wezwana przez tą blond dziewczynę, zakradłam się i podsłuchałam rozmowy lekarzy. Z ich wstępnej diagnozy wynikało, że nastolatek doznał wstrząsu mózgu. Teraz zapewne leży w śpiączce w szpitalu. Jack się tym strasznie przejął. Stwierdził, że jeżeli nie potrafi ochronić bliskich mu osób to nie zasługuje na moc i wtedy jej się wyrzekł. Jednakże nie przewidział, że utraci wspomnienia... Zresztą tak jak mówił Nord, tak nie powinno się było stać. - pokręciłam głową. - To wszystko nie miało sensu aż do momentu, w którym zaatakowały nas koszmary, a ich głównym celem był Jack. Sądzę, że to Mrok jest odpowiedzialny za wypadek tego chłopca. Zrobił to celowo. Chciał się was pozbyć. - spojrzałam na strażników. - Chciał by dzieci w was zwątpiły i udało mu się. Wszystkie obwiniają was o to iż nie byliście tam. Nie pomogliście. Jacka oskarżają o to samo... - westchnęłam ciężko, a wokół zapadła cisza. Strażnicy spoglądali na siebie niepewnym wzrokiem, aż w końcu jedno z nich się odezwało.
- Wiesz kto uległ temu wypadkowi? - zapytał Zając. Spojrzałam smętnym wzrokiem na Jacka, który uważnie przysłuchiwał się mojej opowieści.
- Wypadkowi uległ, dziś już szesnastoletni Jamie Bennett.
- Jesteś pewna? - wyjąkała Zębuszka, która wyglądała jakby zaraz miałaby się rozpłakać. Pokiwałam nieznacznie głową.
- To był on. - odpowiedziałam. - Właśnie dlatego Jack się załamał i zrzekł mocy. Jamie pilnował swojej młodszej siostry, Sophie. Najwyraźniej Mróz zgodził się im towarzyszyć i obiecał, że zorganizuje dzieciaką zabawę. W przerwach, Jack i Jamie rozmawiali szeroko się uśmiechając. Dwaj najlepsi przyjaciele. Według mojej interpretacji Mrok chciał zabić pierwszą osobę, która uwierzyła w istnienie Jacka by wyeliminować strażnika zabawy, a także osłabić was. Prawdopodobnie w najbliższym czasie ostatecznie się z wami rozprawi. Jednakże póki co musimy dowiedzieć się, co stało się ze wspomnieniami Jacka, ponieważ jak już wspominałeś Nord, niemożliwe by spowodowała to przemiana.
- Idąc tym tropem to jedyną osobą, której mogłoby by zależeć na przechwyceniu wspomnień Mroza jest sam Mroczny Pan. - zauważyła Agey.
- Nawet jeśli to po co Mrokowi wspomnienia Jacka? - zapytał Zając.
- Chciałabym wiedzieć... - pokręciłam głową i wypiłam resztę gorącej czekolady, a później odłożyłam pusty kubek na lodowy stolik.
- Po prostu chce przejąć władzę. - mruknął smok, który ułożył się przy kominku.
- Do tego nie są mu potrzebne wspomnienia. - zauważyła Zębuszka.
- Może nie są mu potrzebne do niczego ważnego... - zaczęłam cicho. - Ale zabierając je spowodował, że Jack nie będzie w stanie mu przeszkodzić tak jak siedem lat temu...
- Dodatkowo sprawił, że strażnicy stracili większość swej mocy… - wtrąciła Agey.
- Może to mu się udać. - zakończył Nord.
- Tak. - przytaknęłam. - To musi być to.
- Proponuję złożyć Mrokowi niezapowiedzianą wizytę... - zaproponował Zając, głaszcząc swój bumerang. Mimowolnie się uśmiechnęłam na tę myśl. Jednak w głowie obmyślałam już zupełnie nowe zadanie... Zadanie, które może pomóc odnaleźć odpowiedzi na pewne pytania.
- Nie wiemy jeszcze jak odzyskamy te wspomnienia, ale wstępnie to dobry plan. - poparłam Zająca. - Ciekawi mnie jakim sposobem je podchwycił... - zamyśliłam się.
- Ma od tego koszmary. - wyjaśnił Nord.
- I niczego nie zauważyłam, tak? Choć stałam zaledwie dwa metry od Mroza podczas przemiany? - spytałam obojętnym tonem.
- Chyba nie wiesz na co go stać. - mruknęła zaniepokojona Zębuszka.
- Wiem. - odpowiedziałam jej chłodno. - Tak czy siak zostawiam Jacka w waszych rękach. Teraz to wasz problem.
- Dużo wiesz, mogłabyś nam pomóc... - stwierdził Nord.
- Nie wiem jednak wszystkiego. - westchnęłam ciężko.
Cała ta sytuacja zaczyna mnie chyba przerastać i nie mam tu na myśli zabawy Mroka. Wstałam i bez słowa ruszyłam w kierunku wyjścia, zostawiając zdezorientowanych strażników. Jedyne o czym teraz marzyłam to była samotność. Chwila ciszy i spokoju pozwoli mi wszystko poukładać w sensowną całość.

Udałam się w kierunku pokoju gościnnego, który został mi przydzielony kilkanaście godzin temu. Stanęłam przed wielkimi drzwiami wykonanymi ze starego drewna. Nacisnęłam klamkę, a wejście do pokoju stanęło mi otworem z cichym aczkolwiek denerwującym, przeciągłym skrzypnięciem. Po przekroczeniu progu zamknęłam drzwi za sobą i podążyłam w kierunku okna. Tam w kącie usiadłam i zakryłam twarz rękoma, bijąc się z własnymi myślami. Czy ja w ogóle powinnam była wtrącać się w tą całą sprawę? Z jednej strony Jack zawdzięcza mi życie. Gdyby mnie tam nie było to zginąłby. Z drugiej jednak zmiennokształtne duchy nie powinny były się mieszać... Po za tym przez to wszystko znów łaknę odpowiedzi. Odpowiedzi, którą prawdopodobnie nigdy nie poznam. Dzięki temu sytuacja staje się coraz bardziej frustrująca!
- Co się stało? - Dobiegł mnie cichy głos Agey. Nie odpowiedziałam jej ani nie spojrzałam. Zakradła się tu, podczas gdy ja chciałam być sama... - Chodzi ci o wspomnienia? - Spróbowała ponownie. Zamarłam. Delikatnie odwróciłam głowę w stronę czarnowłosej. - Czyli trafiłam w sedno... - rzekła ponuro i usiadła obok mnie. - Słuchaj... Doskonale cię rozumiem. Obydwie mamy ten sam problem. Obydwie nie znamy swojej przeszłości, ale to nie powód do zmartwień.
- Co z tego? - szepnęłam zła. - Nawet ten idiota wie kim był. Każdy strażnik wie. A my zmiennokształtne duchy już nie mamy do tego prawa? - warknęłam poirytowana.
- Dobrze wiesz dlaczego tak jest.
- Tak. - prychnęłam. - Nie ma to jak być rasą powołaną przed strażnikami.
- Jednak możemy to wykorzystać.
- Niby jak? - mruknęłam zrezygnowana.
- Jestem przekonana iż Księżyc ma te informacje. Nie bez powodu wybrał ciebie, mnie... Jeśli pomożemy Jackowi to może zyskamy jego całkowite zaufanie, a wtedy nam pomoże?
- Duch Księżyca? Nasze wspomnienia? Brzmi trochę absurdalnie...
- Wszystko tak teraz brzmi. - przerwała mi. - Swoją drogą, mam złe przeczucia. Nie jestem pewna czy, aby na pewno Mrok ma wspomnienia Jacka...
- No nie? Jednakże kto inny by tego chciał... - zamyśliłam się.
- Nie podawałabym przypuszczeń, gdybym była pewna odpowiedzi. - skwitowała Agey. - Jednak na razie proponuję współpracować ze strażnikami...
- Ty? Współpracować z kimś? - zachichotałam. - Od kiedy ten związek ma przyszłość?
- Zdarza się. - wzruszyła ramionami.
- Tylko będzie problem. Jacka i Zająca jeszcze zniosę, ale tą irytującą pseudo wróżkę już nie. - uśmiechnęłam się. Tym razem Agey zachichotała.
- Też za nią nie przepadam. - powiedziała czarnowłosa i podała mi rękę, pomagając mi podnieść się z ziemi. Razem ruszyłyśmy z powrotem do „centrum dowodzenia” Byłam już w znacznie lepszym humorze niż kilkanaście minut temu.

Przekroczyłam próg pomieszczenia i rozejrzałam się. Sorrow przysypiał, a Zębuszka rozmawiała z Jackiem. Przyznam iż wyprowadziło mnie to z równowagi lecz starałam się nie okazywać tego. Nord i Zając również rozmawiali, żywo przy tym gestykulując. Natomiast strażnik snu z niepokojem patrzył na mego smoka. Czyżby Piasek chciał uśpić Sorrowa? Nie... Przecież oni nie mają wpływu na Kaiju. Smok nic sobie nie robił z obecnej sytuacji. Choć wydaję mi się, że idąc tu widziałam uciekającego elfa, który rozpaczliwie starał się ugasić swoje płonące ubranie. Może Sorrow nie jest taki spokojny na jakiego teraz wygląda?
- Więc jak będzie? Co robimy dalej? - spytałam podniesionym aczkolwiek wciąż spokojnym głosem, aby wszyscy zwrócili na mnie swą uwagę. Sorrow podniósł się gwałtownie i podszedł do mnie. Położyłam dłoń na jego pysku i zapatrzyłam się w cudowne, szmaragdowo-zielone oczy smoka. Uśmiechnęłam się ciepło. Nigdy nie potrafiłam długo się na niego złościć. Choćby nie wiem co zrobił. Zbyt wiele dla mnie znaczy.
- Raczej to o czym wcześniej rozmawialiśmy. - odpowiedział mi Zając. - Złożymy Mrokowi niezapowiedzianą wizytę.
- Tak, ale nie wiemy gdzie on teraz przebywa. - słusznie zauważył Nord.
- Pewnie w kryjówce po lasami Burgess. - odpowiedziałam jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Rusz głową, Ann. Skoro nas zaatakował, doprowadził do wypadku Jamiego to jaka jest szansa iż wciąż tam jest? - Czarnowłosa spojrzała na mnie wyczekująco. W odpowiedzi cicho westchnęłam i spuściłam wzrok. Miała rację...
- Co w takim razie proponujesz? - zapytałam.
- Można by zastawić pułapkę. - rzucił od niechcenia Sorrow.
- Pomysł dobry, ale musi to być coś wyjątkowego. Coś na co Mrok rzeczywiście się skusi. - dodała Agey.
- Mrokowi zależy na władzy. Chce, aby dzieci odczuwały strach. Jego strach.
- Niekoniecznie, Nord. - mruknęłam pod nosem i uśmiechnęłam się delikatnie, gdyż wpadłam na pomysł, który może pomóc. Choć nie do końca jestem z niego zadowolona...
- Co masz na myśli? - spytała Zębuszka.
- Mrokowi nie udało się przejąć władzy ze względu na to iż dołączył do was Jack i jednocześnie was zjednoczył. To właśnie Jack zniweczył plany Księcia Koszmarów i to na nim po odzyskaniu sił się skupił.
- Więc przynętą będzie Mróz? - Smok uradowany uniósł łeb w moją stronę.
- Dobrze główkujesz. - przyznałam choć nie do końca byłam zadowolona z tego jak Sorrow zareagował na tą wiadomość.
- Musimy być ostrożni. Jack jest teraz bezbronny... - zaczęła nieśmiało Zębuszka za co miałam ochotę ją udusić.
- Jaki bezbronny? - oburzył się nasz podmiot rozmowy.
- Będziemy. - zapewniłam znudzona, nie zważając na Mroza.

Zrobię to. Zrobię to dla równowagi w świecie. Dla tego czym powinny zajmować się zmiennokształtne duchy. Jednakże jest coś więcej. Coś co prawdopodobnie zyskam, pomagając Jackowi. Wreszcie będę wiedziała, kim byłam w przeszłości...



------------------------
Od Autorki: Znów dodaję wcześniej :P Jestem niecierpliwa, a po za tym dziś taka równa data, a ja lubię w takie publikować :P
Więc jak wam się podoba (prawie) najdłuższy rozdział? Ciekawa jestem waszych opinii :D
A i za nim zapomnę... Jeśli podoba wam się mój blog, chcecie mi pomóc w jego promowaniu itp. to nominujcie Zakazane Wspomnienia pod tą notką. Będę wam za to ogromnie wdzięczna ^-^
Co dalej... Zastanawiacie się pewnie kiedy kolejny rozdział, prawda? To zależy. Więc zrobimy tak. Na razie oczekuję pięciu komentarzy od różnych autorów. Zaglądajcie jednak często bo być może ustalę w tym tygodniu datę publikacji :P
Oprócz tego, wiecie już, że blog dobił do ponad dwóch tysięcy wejść? Dziękuję wszystkim co komentują za to, że po prostu są. Wasze komentarze utwierdzają mnie w przekonaniu, że to co tworzę nie jest tylko dla mnie. Jeszcze raz dziękuję!
Dodatkowo zapraszam was do ponownego przejrzenia strony "Bohaterowie" Znalazła się tam kolejna grafika mojego autorstwa :)
Ok, ostatnia informacja dla Will. Wybacz, że u Ciebie nic nie komentuję, ale wiedz, że czytam każdą twoją notkę :) Gdy ogarnę się ze szkołą nadrobię wszystko. Na razie nie mogę się otrząsnąć z faktu iż moje ferie już się zakończyły :( 
No nic...

Do następnego!

Ann Varcon