24 stycznia 2015

Rozdział XXVIII Pomysł


- Skupmy się z łaski swojej i wymyślmy coś końcu! - warknęło jedno ze stworzeń, a zewsząd dobiegły pomruki niezadowolenia.

Mroczna, ale zarazem przestronna jaskinia, w której zgromadziła się cała wataha była gdzieniegdzie rozświetlana światłem, pochodzącym z pochodni zawieszonych na ścianach.
- Jeśli nic nie zrobimy, będzie wściekły... - dodała nagle kolejna bestia, gdy na sforę padł cień innego wilka. Istota o czarnej sierści i przenikliwie inteligentnych zielonych ślepiach, stojąc na skalnej półce zdawała się być przywódcą. Reszta stada natychmiast umilkła, czekając na jego słowa. Ten tylko powlókł wzrokiem po skulonych stworzeniach i odchrząknął.
- Oczywiście, że będzie wściekły. - zgrzytnął zębami - Problem w tym, że oni uciekli. I jeszcze ten cholerny Duch...! - dodał ciszej.
- Nie mamy z nim szans! - zawyła jakaś wilczyca, gdy wtem wataha rozstąpiła się, tworząc przejście dla kolejnego stworzenia o siwo-brązowej sierści z blizną na lewym oku. Reszta stada starała się nawet na niego nie spoglądać. Stary stanął tuż przed pierwszymi szeregami zmiennokształtnych i uniósł łeb.
- Mam pewną propozycję. - przemówił, wykonując swego rodzaju pokłon.
- Mów, Hiro. - odrzekł spokojnie przywódca. Nie chciał bowiem dać znak, że się denerwuje. Nie mógł pozwolić na utratę kontroli nad samym sobą. Nie pod nieobecność brata...
- Proponuję ich rozdzielić na dwie grupy. - mruknął chytrze wilk i wskoczył na pobliski głaz. Mimo swego wieku był niezwykle sprawny - Pierwszą grupę będzie stanowił Jack oraz ten gad, Sorrow. Już wcześniej zauważyłem, że niezbyt się dogadują. Natomiast Ann i Agey będą drugą grupą. Trzymając ich z dala od siebie, nawet najsłabsi z nas będą w stanie przechwycić Mroza. - uśmiechnął się błękitnooki, spoglądając z pogardą na co po niektórych.
- Nie głupio myślisz... - stwierdził po namyśle czarny wilk - Niech będzie. To najlepsze co możemy teraz zrobić, aby złapać Jacka.

Cała wataha kiwała łbami, przyznając przywódcy rację, lecz kilka z jej członków patrzyło na Hiro z niesmakiem. Na szarym końcu jaskini, najmłodsza wilczyca ze stada, Secra miała głęboko w poważaniu pomysły starego idioty. Nie ufała nikomu prócz Riperowi, wilkowi o szarej sierści i złotych oczach. Oboje nie mieli wysokiej pozycji, ale nie przeszkadzało im to.
Znali się już od dawna. Ripper wiele razy uratował skórę białej wilczycy. Łączyła ich zwykła przyjaźń, choć już od dłuższego czasu stawała się czymś więcej... Jednak to mogło sprowadzić na nich tylko kłopoty.



~*~



Wszyscy zgodnie postanowiliśmy, że należało zrobić krótką przerwę na odpoczynek. W dzień większości potworów była nieszkodliwa, ponieważ pozostawała w ukryciu. Dzięki temu mogliśmy w spokoju zregenerować siły.

Minęły może z dwie godziny od momentu wzejścia słońca. Gdy byłam już pewna, że Agey i Sorrow usnęli na dobre, obudziłam i wyprowadziłam na zewnątrz Jacka. Chłopak widocznie nie był zadowolony z mojego pomysłu.
- Powiesz mi po co wyciągasz mnie z jaskini wtedy, gdy w końcu możemy odpocząć? - spytał oburzony i ponownie przetarł oczy.
- Wszystko wyjaśnię ci po drodze. - westchnęłam, poprawiając grzywkę.
- Co to ma znaczyć? - zagadnął, a ja odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam. Wokół mnie pojawiła się delikatne mgiełka, która zakryła całe me ciało. Gdy zniknęła, ukazała moją nową postać. Widziałam jak chłopak cofnął się o krok do tyłu. Ciekawa byłam, kiedy przywyknie do moich mocy. W końcu nie na co dzień widzi się smoka.
- Wskakuj. Nie mamy wiele czasu. - mruknęłam, po czym położyłam się na ziemi, aby ułatwić Mrozowi zadanie.
- Czekaj, co to ma znaczyć?! - warknął - Gdzie ty chcesz mnie zabrać?
- Nie marudź - prychnęłam znudzona - Wyjaśnię ci wszystko po drodze. - powtórzyłam wcześniejsze słowa, kładąc wyraźny nacisk na „po drodze”.

Brunet zbliżył się do mnie i niepewnie, aczkolwiek całkiem sprawnie wskoczył mi na grzbiet. Podniosłam się i rozłożyłam skrzydła.
- Tylko trzymaj się. - przypomniałam mu.
- O mnie się nie martw. - odparł - Tyle razy latałem już z Sorrowem, że zdążyłem się przyzwyczaić do smoczych ruchów. Zaskoczyły mnie jego słowa, choć nie byłam pewna czemu... Szybko pokręciłam łbem, odganiając niepotrzebne myśli i wzbiłam się w powietrze.

Na wszelki wypadek obejrzałam się za siebie, aby sprawdzić czy ani Sorrow, ani Agey nie ruszyli za mną. Na pewno nie pozwoliliby lecieć mi samej z Jackiem...
- Czy teraz możesz mi już powiedzieć czemu, dokąd i po co lecimy? - wyrwał mnie nagle z zamyślenia brunet. Kątem oka spojrzał na niego. Minęło już półtora tygodnia odkąd to wszystko się wydarzyło, a ja nadal nie potrafiłam się porządnie ogarnąć i zacząć racjonalnie myśleć. Westchnęłam tylko ciężko i zgodnie z danym słowem, zaczęłam opowiadać.
- Jakiś czas temu, po spotkaniu ze strażnikami, mieliśmy zaatakować Mroka. Jednak ja zamiast lecieć ze wszystkimi, wymknęłam się. Poleciałam w zupełnie innym kierunku.
- Zauważyłem wtedy, że zniknęłaś. - przerwał mi Mróz - Miałaś lecieć za saniami.
- To był chyba mój błąd. - odparłam niechętnie - Miałam plan. Wtedy wydawał mi się dobry, ale teraz mam nieco inne zdanie. W każdym bądź razie, chciałam uzyskać trochę więcej informacji w pewnej sprawie. Udałam się do szpitala w Burgess, gdzie przebywała pewna osoba.
- Do szpitala? - zdziwił się chłopak.
- Nie wiem czy pamiętasz... Raz już o tym mówiłam. - mruknęłam - Zrzekłeś się swojej mocy na skutek wypadku Jamiego Benneta. To on był pierwszą osobą, która siedem lat temu uwierzyła, że ty, Jack Mróz, naprawdę istniejesz. Nikt w to wtedy nie wierzył i dlatego Jamie stał się twoim najlepszym przyjacielem. Kojarzysz go może? - spytałam z nadzieją, spoglądając na bruneta.
- Najlepszym przyjacielem? - wyszeptał - Nie... Nie kojarzę go... - spuścił wzrok.
- Eh... - westchnęłam - Może przypomnisz sobie coś więcej. Mało prawdopodobny wydaje mi się ten cały Łapacz Snów... - dodałam już ciszej, jakby do siebie.
- Łapacz? - zagadnął chłopak - Ten co przechwytuje sny?
- Wiesz co to jest? - zdziwiłam się i zamachnęłam skrzydłami.
- Kiedyś słyszałem legendę - odparł - Potężny przedmiot.
- To fakt - przyznałam - Duch Księżyca powiedział, że to właśnie ten artefakt mógł przejąć twoje wspomnienia. Nie wiem jeszcze tylko kto za tym stoi... Ale mam pewne podejrzenia.
- Jeśli to prawda, nie będzie łatwo ich odzyskać.
- Łatwo nigdy nie jest, ale liczę, że twoja ponowna przemiana zdoła przełamać moc tego artefaktu. - mruknęłam - W każdym bądź razie. Miałam nadzieję, że Jamie powie mi coś więcej, ale niestety pomyliłam się. - dodałam cicho - Opowiedział mi to co sama wiedziałam, a na koniec poprosił bym za tydzień wróciła i wtajemniczyła go w całą resztę zaistniałej sytuacji. Jak się domyślasz nie miałam wyjścia, bo znając jego charakter, zaczął by robić wszystko na własną rękę, a to mogłoby przysporzyć nam jeszcze więcej problemów. Od tego czasu minął tydzień czyli dokładnie tyle chciał. Pora złożyć mu wizytę. - zakończyłam i gwałtownie przyśpieszyłam lot. W duchu miałam cichą nadzieję, że Jack rozpozna Jamiego. Jednak nie wiedziałam jeszcze na ile to pomoże. Łapałam się wszystkiego, czego tylko mogłam.


W końcu dotarliśmy do Burgess. Jeśli dobrze kojarzyłam to Bennet mieszkał na obrzeżach i tam postanowiłam się skierować. Nie minęło nawet kilka minut, gdy dostrzegłam charakterystyczny budynek. Na podwórku w śniegu tarzał się pies rasy chart. Na miejsce do lądowania wybrałam pobliskie skupisko drzew po drugiej stronie ulicy. Tutaj nikt nie miał prawa nas zobaczyć. Za nim stanęłam na ziemi, Jack zeskoczył z mojego grzbietu. Wykorzystałam to i szybko wróciłam do ludzkiej postaci.
- Idziemy - powiedziałam do chłopaka, który stał jak zachipnotyzowny.
- Pamiętam skądś tę okolicę... - szepnął, wpatrując się w dom Jamiego.
- W porządku? - spytałam zaniepokojona, przyglądając się brunetowi. Zachowywał się jak nie on. Wtem pokręcił głową i przeczesał włosy ręką.
- Tak... - mruknął rozkojarzony - Wszystko gra. Chodźmy. - dodał, po czym wyprzedził mnie i szybkim krokiem zmierzał ku ulicy.
„Co to miało znaczyć?” - pomyślałam i ruszyłam za Jackiem.
- Poznajesz ten dom? - spytałam, doganiając Mroza.
- Gdzieś go już widziałem, ale to wydawało się być jak sen...
- Sen? - powtórzyłam zbita z tropu - Może rzeczywiście to nie był Łapacz Snów... - zamyśliłam się - Blokada...
- To co mówisz brzmi absurdalnie, nie sądzisz? Co innego mogłoby być? - mruknął Jack.
- Nie wiem. Zresztą wszystko co się teraz dzieje jest absurdalne - wzruszyłam ramionami - Idąc tropem snu to może spotkała cię wizja.
- To znaczy? - spytał brunet. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Wiesz co to jest Łapacz Snów, ale nie wizja? - odparłam - Dziwny jesteś... - dodałam na boku - Wizja jest rodzajem snu, lecz nie do końca. Sen jest symboliczny, a wizja przedstawia dokładne wydarzenia dotyczące przyszłości, a nawet przeszłości.
- W takim razie to chyba dobrze? - mruknął - W końcu to jakieś przebłyski.
- Czy dobrze to się okaże. - powiedziałam, poprawiając grzywkę - Do pełni zostało jakieś półtora tygodnia. Jeśli wszystko się uda to może odzyskasz wszystkie wspomnienia, a jak nie to spróbujemy inaczej...

Liczyłam jednak, że przemiana wystarczy. Miałam już powyżej uszu tych wszystkich problemów i komplikacji.
- Półtora tygodnia? - powtórzył chłopak - W tym czasie może zdarzyć się wszystko.
- Tak... A i żebym nie zapomniała. W domu mam wciąż laskę, symbol twojej mocy. Musimy...
- Laskę? - przerwał mi natychmiast Jack - Chodzi ci o taki długi, drewniany kij? - spytał.
- Tak... - przytaknęłam niepewnie, patrząc pytającym wzrokiem na Mroza.
- Taki sam kij znalazłem chwilę przed tym jak napotkałem Luke’a - odparł, podczas gdy mnie zatkało.
-Gdzie on teraz jest? - zapytałam prędko.
- Zostawiłem go w pokoju, w domu w tamtej wiosce... - szepnął, przeczesując włosy.
- Brawo! - podsumowałam zła - Teraz musimy go odzyskać.
- Możemy przecież po niego polecieć. To niedaleko...
- Jasne - przerwałam mu - Zapomniałeś tylko o Luke’u i jego bandzie. - prychnęłam.
- Dobra, już się nie odzywam... - mruknął Jack - Zapomniałem o tym drobnym szczególe. - dodał ciszej.

Przekroczyliśmy ulicę i wkroczyliśmy na podwórko przed domem Benneta. Suczka charta przybiegła do nas, prosząc o pieszczoty. Na początku nie zwróciłam na nią uwagi, lecz później przypomniałam sobie, że zwierzęta potrafią dostrzec magiczne istoty. Przykucnęłam więc i pogłaskałam psa. Ta w zamian polizała mnie po twarzy, a próbując się przed tym bronić, o mały włos nie wywaliłam się do tyłu. Jack podsumował to doskonale. Po prostu zaczął się śmiać. Sama nie mogłam się powstrzymać. Wykorzystałam nieuwagę chłopaka i podcięłam mu nogi, przez co wylądował na ziemi, a suczka sumiennie wykorzystała sytuację, liżąc Mroza po całej twarzy. Teraz to ja wybuchłam śmiechem. Jack pozbył się psa i powoli podniósł z ziemi, wycierając z twarzy ślinę suczki.
- Bawi cię to? - zapytał, a ja tylko kiwnęłam głową. Nagle brunet wyciągnął rękę i wytarł ją o moją koszulkę.
- Hej! - warknęłam, próbując pozbyć się śliny z ramienia. Jack znów zaczął się śmiać, lecz tym razem ze mną. Miło było się trochę rozerwać. Nawet w tak głupi sposób.
W świetnych humorach doszliśmy do drzwi wejściowych.
- Zapukaj. - poprosiłam chłopaka.
- A niby czemu ja? - rzucił zaskoczony.
- Po prostu - prychnęłam - Zapukaj. - ponagliłam go.



Chłopak niechętnie, ale zrobił to. Czekaliśmy chwilę, gdy usłyszeliśmy  czyjeś pośpieszne kroki. Były coraz głośniejsze, aż nagle ktoś nacisnął klamkę, a drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem.


--------------------
Od Autorki: Wreszcie! Wreszcie mam chwilę spokoju! No bo jak nie szkoła to trening, a jeszcze się na trochę rozłożyłam... durne przeziębienie! -.-'

Dlatego właśnie tak cieszę się, że udało mi się opublikować kolejny rozdział ^^ Został mi ostatni tydzień i od 2 lutego zaczynam ferie :D Będzie czas na twórczość artystyczną. Oj będzie się działo. Mam plany na parę rysunków w wersji tradycyjnej, chciałam też w końcu skończyć moją drugą figurkę Szczerbatka oraz napisać najbliższe 10 rozdziałów razem z planem na następne i dodatkowe opowiadanie na konkurs. Mam dwa tygodnie więc chyba się wyrobię, o ile oczywiście będę miała wenę. Skubana, nigdy nie wiem kiedy będzie xD

Jak zwykle czekam na wasze komentarze i nowe lajki na fanpagu ^^
A na koniec zaplanowałam odpowiedzieć na trzy nominacje, które dostałam w ostatnim czasie. Bardzo za nie dziękuję. Odpowiedzi znajdą się również w odpowiedniej zakładce w menu ^^

05 stycznia 2015

Rozdział XXVII Spotkanie

- Eee, Sorrow... Jesteś tego pewny? - zagadnąłem lekko zaniepokojony. W mojej głowie wciąż huczał ten złowieszczy głos. Dawno już nie odczuwałem czegoś podobnego. To nie był zwykły strach.

Próbowałem opanować drżenie rąk, lecz na darmo. Nie potrafiłem się w jakikolwiek sposób uspokoić. Nie p tym wszystkim co się stało...
- Sam już nie wiem. - odrzekł, ciężko oddychając. Smok zniżył lot, po czym wylądował na wzgórzu pozbawionym drzew. - Ale nie mogę latać wiecznie. Skrzydła mnie już bolą, wyczerpałem siły... - dokończył cicho, jakby było mu wstyd za własną słabość.
- Racja. - przyznałem - Nie możesz i to jeszcze ze mną na grzbiecie. - dodałem, zeskakując na ziemię. Smok w tym czasie położył się na ziemi. Wyglądał na wykończonego.
- Nazbieraj trochę suchego drewna. Rozpalę ognisko i będziemy mogli nieco się rozgrzać. - mruknął, lecz ja go nie słuchałem. Wpatrzony w srebrną tarczę, stałem zamyślony. - Hej! - warknął wrogo gad. Momentalnie wzdrygnąłem się.
- Mówiłeś coś? - spytałem rozkojarzony, spoglądając na bestie.
- Przynieś suchego drewna. - odrzekł szorstko. W jego głosie dało słyszeć się irytację. 

Pośpiesznie kiwnąłem głową na znak, iż rozumiem i pobiegłem w stronę lasu. Nie czułem strachu, choć chyba powinienem. Jednakże robiło się coraz jaśniej, a ranek nadchodził coraz większymi krokami i byłem niemal pewny, że nic mi nie grozi. Nazbierałem więc trochę drewna i najszybciej jak się dało wróciłem do smoka. Bieg dobrze mi zrobił. Rozluźniłem trochę spięte mięśnie i dotleniłem organizm, a to zaowocowało poprawom samopoczucia.
- Tylko tyle znalazłem. - powiedziałem, rzucając suche gałęzie przed gadem.
- Niewiele... - odparł smok, patrząc na mnie pół przytomnym wzrokiem. Jednak po chwili delikatnie zionął ogniem, zapalając ognisko. Ciepło rozmroziło zmarznięte dłonie i twarz. Chcąc ogrzać się jeszcze bardziej, usiadłem na ziemi i maksymalnie przysunąłem się do płomieni.
- Sorrow... - zacząłem niepewnie. Bestia uniosła łeb i spojrzała na mnie swymi zielonymi ślepiami. - Nie wiesz gdzie jest Ann… Wiem, że łączy was dość silna więź, więc... Potrafiłbyś się z nią jakoś skontaktować telepatycznie lub może wyczuć gdzie jest...? - spytałem, zdając sobie sprawę z tego jak głupio musiało to zabrzmieć. Chciałem dać sobie w twarz, lecz i tak nic by to nie dało...
- Jest dla mnie ważna i też chciałbym mieć pewność, że nic jej nie jest. - odrzekł smok - Mimo to nie potrafiłbym jej znaleźć... - dodał z goryczą w głosie.
- Agey także gdzieś zniknęła. - mruknąłem - Oby tylko nie dopadły jej te bestie...
- Jeśli już to zmiennokształtni. - przerwał mi Sorrow - Nie wiem po co znów wypełzli...
- Okey, jacy znów zmiennokształtni? - spytałem zaskoczony - I skąd wiesz, że to akurat te istoty...?
Smok znów położył łeb na ziemi.
- Czy ty naprawdę nic nie ogarniasz? Przecież już sama nazwa mówi o co chodzi... - prychnął gad, a z jego nozdrzy wydobył się delikatny obłoczek dymu. - Zmiennokształtni to gatunek istot, które potrafią zmieniać swą postać. Podobni są do Ann i Agey z tą różnicą, że dziewczyny są niewidoczne dla ludzi, a oni już tak. Za nim cię znalazłem, widziałem ich małą grupkę, biegnącą przez las, która po krótkiej chwili zmieniła swoje postacie w różne latające stwory.

Pokręciłem głową, po czym wstałem i rozejrzałem się wokół siebie. Nie wiedziałem po co to zrobiłem. Po prostu... nie mogłem w to uwierzyć. W ciągu tygodnia całe moje życie przewróciło się do góry nogami. Straciłem wspomnienia i ważną część siebie. Nie potrafiłem odnaleźć się w nowej sytuacji i wszystko komplikowałem. Być może gdybym nie był, aż tak uparty to cała ta sprawa zakończyła się o wiele szybciej.

Uniosłem głowę. Księżyc powoli ustępował słońcu. Westchnąłem ciężko i ponownie rozejrzałem się po okolicy. Nie wiedziałem czego szukam, lecz całkiem przypadkowo coś odkryłem. W oddali moją uwagę przykuło niewielkie wybrzuszenie. Znajdowało się ono tuż przed granicą lasu. Postąpiłem parę kroków naprzód i lekko zmrużyłem oczy, próbując odgadnąć co to jest.

Wtem dostałem olśnienia. Jak mogłem być taki głupi i nie domyśleć się co zobaczyłem.
- Sorrow... - mruknąłem cicho, jednak czuły słuch bestii i tak to wychwycił.
- Co jest? - prychnął z niezadowoleniem smok, zupełnie jakbym przerwał mu sen.
- Znalazłem chyba całkiem niezłe schronienie. - odparłem - Widzisz? - spytałem, wskazując wejście do jaskini, a wzrok kierując na Sorrowa.
- Grota... - gad przekręcił łeb, nie wierząc w to co widział.
- To idealne miejsce, aby się ukryć. - dodałem, po czym znów obejrzałem się w stronę lasu. - Chodź. To nasza jedyna kryjówka. - zdecydowałem i ruszyłem pewny siebie naprzód w stronę jaskini. Za sobą słyszałem prychnięcia niezadowolenia ze strony gada, jego powolne wstawanie z ziemi i gaszenie już ledwo palącego się ogniska.
Zebrałem po drodze trochę suchych gałęzi, które akurat się nawinęły. Chłód był przenikliwy, a podejrzewałem, że w samej grocie będzie jeszcze gorzej.
Nim zdążyłem się zorientować, wkroczyłem do mrocznego wnętrza jaskini. Smok szedł niepewnie za mną.
- Dziwnie tu jakoś... - mruknął - Zresztą za mało tu miejsca... - dodał i jakby na dowód rozprostował skrzydła, które szybko dotknęły sklepienia. Ciarki przeszły mi po plecach. Nic nie widziałem, chociaż pokonałem zaledwie z dwa lub trzy metry.

Nagle coś otarło się o moją dłoń. Podskoczyłem z przerażenia i szybko cofnąłem się, stając bliżej Sorrowa. Serce biło mi jak oszalałe.
- Mogłaś darować sobie straszenie go. - mruknął znudzony smok. Spojrzałem na niego zaskoczony.
- Mało zawału nie dostałem! - warknąłem zirytowany - O co tu chodzi?!
- Ooo... Kiedy to takie zabawne... i przyjemne! - odrzekł rozbawiony, dziewczęcy głos.
- Agey...? - szepnąłem z niedowierzaniem i rozejrzałem się wokół siebie. Jej głos dochodził z bardzo bliska, ale nigdzie nie widziałem dziewczyny.
- Spójrz w dół. - poleciła mi i chcąc nie chcąc zrobiłem to. Zdębiałem, gdy obok swojej prawej nogi dostrzegłem srebrną kocicę. Spojrzała na mnie z zainteresowaniem, a po chwili stanęła na tylnych łapach i wbiła swoje ostre pazury w moją łydkę. Zawyłem z bólu i popatrzyłem na nią z wyrzutem, cofając nogę. Gdybym nie bał się, że ją zabiję, już dawno bym ją kopnął gdzieś w dal.
- Co to ma znaczyć?! - warknąłem poirytowany. Agey cofnęła się i znów usiadła, przekrzywiając swój mały łepek.
- Lubię cię denerwować! - zawołała uradowana, uśmiechając się.

Wtem na około niej pojawiła się czerwona mgiełka, która zakryła całe ciało dziewczyny i w krótkim czasie dorównała mi wzrostem. Mimo to mgła zniknęła szybciej niż się pojawiła, ujawniając prawdziwą postać czarnowłosej.
- Wolałem cię w kociej wersji. - mruknąłem znudzony i rzuciłem suche drewno na ziemię. - Sorrow, rozpal ognisko. - poleciłem gadowi, który o dziwo bez żadnych „ale” wykonał to co chciałem.
- Doprawdy? - spytała Agey, wyciągając lewą rękę, która zmieniła się przerośniętą kocią łapę z ostrymi jak brzytwa pazurami.
- Okey... - wycofałem się, unosząc ręce - Czuję aluzję. - dodałem, po czym usiadłem przy ognisku. Dziewczyna podążyła moim tropem i uczyniła to samo. - Co ty tu właściwie robisz? - spytałem nagle, spoglądając na czarnowłosą.
- Zrobiłam sobie małą przerwę od szukanie ciebie. - wzruszyła ramionami - Ale ty i tak mnie znalazłeś... - prychnęła niezadowolona. Czasem jej nie rozumiałem. Chociaż kto tam ją rozumiał...

Cisza, która wypełniła jaskinie, stawała się coraz bardziej irytująca. Tematy do rozmowy wydawały się zbyt odległe, aby można było po nie sięgnąć. Zresztą chyba żadne z nas nie wiedziało jak rozpocząć kolejny dialog.

Popatrzyłem to raz na Agey, a raz na Sorrowa, po czym głośno westchnąłem i podniosłem wzrok na sklepienie, do którego zmierzał dym z ogniska.
- Przydałoby się coś do jedzenia... - jęknął smok i jak na niesłyszalny sygnał, całej naszej trójce zaburczało w brzuchach.
- Racja... - mruknęła dziewczyna - Zjadłabym nawet surowe mięso! - zawołała i zwróciła się do smoka - Nie mógłbyś na coś zapolować? - rzuciła z wyrzutem.
- Gdybym był w stanie to już dawno bym to zrobił. - odwarknął Sorrow i położył łeb na ziemi, próbując chyba zasnąć.
- Jasne! - prychnęła z obrażoną miną.
- To nie ma sensu. - zauważyłem, chcąc nie dopuścić do kłótni.
- Co dziwne muszę się z tobą zgodzić. - przyznała niechętnie czarnowłosa.
- Kolejny szok... - mruknął smok z udawanym zainteresowaniem. Powstrzymałem śmiech, lecz nie uśmiech na twarzy jako reakcję na zachowanie gada. Pokręciłem tylko głową z dezaprobatą i skierowałem wzrok na wylot jaskini skąd dobiegało coraz więcej promieni słonecznych.
- Musimy jeszcze znaleźć Ann. - szepnąłem - Nie widziałaś jej nigdzie, prawda? - zwróciłem się do Agey.
- Nie zapominaj o jedzeniu! - warknął smok i walnął mnie ogonem.
- Dobra! - zgodziłem się - Jedzeniu też!

Nagle rozległo się przeciągłe skrzypnięcie. Wszyscy podskoczyliśmy ze strachu i stanęliśmy na równych nogach w bojowych pozycjach. Dźwięk dochodził z końca jaskini, w którym jak na złość było zbyt ciemno, aby cokolwiek dostrzec.
W oddali zobaczyłem niewielkich rozmiarów, źródło światła. Była to lampa, chyba oliwna. Trzymała ją jakaś dziewczyna, która właśnie wychodziła z jakiegoś podziemnego tunelu. Gdy się z niego wyczołgała, zamknęła klapę w kamiennej podłodze. Swoją drogą nie wiedziałem, że jest tu coś takiego. Nieznajoma wyprostowała się i odwróciła się w naszą stronę. Jednak dopiero gdy poświeciła lampą, byłem w stanie dostrzec jej twarz.
- Ann? - wyszeptałem z niedowierzaniem - Jak ty...
- Jak dobrze, że w końcu was znalazłam! - zawołała nim zdążyłem dokończyć zdanie. Sorrow choć wcześniej wykończony, na widok dziewczyny ożywił się i pobiegł w jej kierunku, łasząc się jak pies. Ann odłożyła lampę, wzięła w ręce smoka i mocno się do niego przytuliła.
- Tęskniłam za tobą... - wyszeptała szczęśliwa i odsunęła się od gada - Nie uwierzycie kto mnie uratował. - zwróciła się do nas.
- Z pewnością - mruknęła niezbyt entuzjastycznie Agey.
- Spotkałam Ducha Księżyca. - odrzekła zielonooka.
- Chwila, przecież jeszcze nigdy nikomu się nie ujawnił... - powiedziała czarnowłosa - Jesteś pewna, że to rzeczywiście był on? - spytała.
- Nie rób ze mnie głupiej! - warknęła Ann - Nikt nie ma takiej mocy jak on.
- Przystopujcie na moment. - poprosiłem - Kim tak właściwie je ten „Duch Księżyca”?
Chciałem wiedzieć jak najwięcej, aby zawsze być w temacie. Nie mogłem sobie pozwolić na pozostanie kulą u nogi.
- Duch Księżyca odpowiada praktycznie za wszystko co magiczne na tym świecie. Jest najpotężniejszą istotą. To on powołał strażników, różnorakie duchy odpowiadające za naturę oraz nas - wskazała na siebie i Agey - zmiennokształtne duchy, istoty pilnujące porządku i równowagi. To właśnie Duch Księżyca dał ci nowe życie po tym jak poświęciłeś się dla siostry. Dał ci moc oraz zadanie. Uczynił strażnikiem, a jakiś tydzień temu zrobił to o co go prosiłeś... Odebrał ci moc tylko dlatego, że każda istota ma wolną wolę... - zakończyła cicho i odwróciła wzrok. Nie rozumiałem tego.
- Gdybym wiedział wtedy czym poskutkuje mój wybór... - przygryzłem wargę - Ale postaram się to naprawić. - dodałem zdecydowanie.
- A my ci w tym pomożemy. - odrzekła zielonooka, lekko się uśmiechając.
- Chyba tylko ty. - podsumowała Agey za co Ann zdzieliła ją po głowie - Ej, a to za co?! Mówię tylko to co myślę! - rzuciła oburzona.

Zaśmiałem się cicho i korzystając z wolnej chwili, wymknąłem się niepostrzeżenie z jaskini. Reszta kontynuowała rozmowę, ale już przy ognisku, nawet nie zauważając, że zniknąłem.

Stanąłem tuż na skraju wzgórza, patrząc na wschodzące słońce. Nowy dzień i nowe zadania. Nie wiedziałem co jeszcze mnie spotka. Jednak przynajmniej mogłem polegać na smoku i dziewczynach. Bez względu na wszystko musiałem odzyskać swoją prawdziwą postać, ale i przede wszystkim wspomnienia... 


------------------
Od Autorki: Jestem! ^^ Dwudziesty siódmy rozdział rozpoczyna kolejny już drugi rok działania bloga. Nigdy, nawet w snach nie sądziłam, że coś takiego mi kiedyś wyjdzie. A jednak, cuda się zdarzają xD

Jak zawsze czekam na wasze komentarze, szczególnie, że pod ostatnim postem(Podsumowanie Roku 2014) nie było ani jednego komentarza :( 
A do tego FanPage świeci pustkami. Ni po to go stworzyłam...

Liczę na Wasz odzew. Bądźcie też gotowi na kolejną ankietę, która pojawi się w przeciągu tego tygodnia. Pomoże mi ona dostosować przyszłą treść w rozdziałach :)

Ok, to by było na tyle. Wracam do wykorzystywania ostatnich dni wolności. Poświęcę je na kończenie figurki i przygotowanie kolejnego rozdziału, który tak nawiasem pojawi się zgodnie ze starym planem, 15 stycznia!

Tak więc, do następnego! :3

03 stycznia 2015

Podsumowanie Roku 2014

(Grafika należy do: http://misheruanne.deviantart.com/)


No witam Was wszystkich w nowym, 2015 roku! :D


I jak tam po sylwestrze? Żyjecie? Ja tak średnio, jednak muszę się ogarnąć. Przecież trzeba dobrze wykorzystać ostatnie pięć dni wolnego przed feriami, prawda?  xD


Dobra, dość mojej gadaniny. Dziś bez rozdziału. Jutro będzie ;) W każdym bądź razie tytuł tej notki mówi sam za siebie. Pora na, co prawda spóźnione o dwa i pół dnia, podsumowanie roku 2014!



  • Zacznijmy od liczby komentarzy. Nie jestem w stanie oddzielić swoich od waszych, ale licząc, że odpowiadałam na niemal każdy, liczba waszych komentarzy w roku 2014 wyniosła, aż 127!  Całościowo ilość komentarzy wyniosła 254.

  • W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy opublikowałam 24 posty z czego, aż 19 nowych rozdziałów!

  • W 2014 roku liczba wyświetleń Zakazanych Wspomnień wyniosła, aż 10 688
  • Najwięcej wyświetleń padło w grudniu - 1433, a najmniej w lutym - 498.

  • Pod koniec grudnia został utworzony fanpage dla Zakazanych Wspomnień. Zachęcam Was do oddawaniu swoich like dla niego :D

  • Najczęściej czytanym postem w roku 2014 był rozdział X Decyzja, który otrzymał też największą ilość komentarzy.

  • Natomiast najczęściej odwiedzaną przez Was stroną był Spis Treści, co mnie lekko nie dziwi xD Chociaż do jego wyniku była bardzo blisko strona Bohaterowie.




No i to by było chyba na tyle. Pierwsze podsumowanie roku za mną. 

Ma nadzieję, że ten rok, 2015, będzie owocował w jeszcze większą ilość rozdziałów, komentarzy i wyświetleń oraz że fanpage stanie się wreszcie choć minimalnie popularny. Stworzyłam go z myślą o Was, czytelnikach, abyście mieli 24 godzinny dostęp do najświeższych informacji na temat tego co dzieje się na blogu. 


Do następnego! :3

Ann Varcon