20 listopada 2013

Rozdział IV Niepewności

Krążyłam nerwowo po pokoju. Sorrow coś długo nie wracał, a na zewnątrz rozpętała się śnieżyca. I jakby tego było mało, potężna. Jak tak dalej pójdzie to Zając znów będzie miał pretensje…

Rozejrzałam się. Mój wzrok padł na laskę Jacka. Moje nogi mimowolnie skierowały me ciało w stronę przedmiotu. Przez chwilę miałam wrażenie, że mają własny rozum. Ostrożnie wzięłam kij w ręce. Uważałam by go nie upuścić. Zupełnie jakby miał się wtedy roztrzaskać na milion kawałków.
- Ty idioto...- szepnęłam i przymknęłam oczy. Nagły hałas, dobiegający spod okna obudził mnie z transu. Gwałtownie odwróciłam się, kierując zakrzywiony koniec laski w stronę napastnika. Gad odsunął się nieco do tyłu.
- To tylko ja.- mruknął, a ja odłożyłam kij z powrotem pod ścianę.
- Wybacz, myślałam że to Agey się zbliża.
Sorrow był lojalnym stworzeniem. Uratowałam go od śmierci, gdy jego matka postanowiła go porzucić. Jest dość młody i cholernie irytujący. Nie wiem jak sporych rozmiarów będzie w przyszłości. Na razie wielkością odpowiada niewielkiemu fiatowi. Nie mniej jednak, gdy o coś go poproszę, zrobi to bez wachania.
- Co z Jackiem?- spytałam- Przekonał już się, że jego dom nie istnieje?
- Nie do końca...- mruknął niewyraźnie. Uniosłam jedną brew do góry.
- To znaczy?- spojrzałam wyczekująco na bestię.
- Zanim rozpoczęła się śnieżyca był na skraju lasu.- odparł- Potem przez śnieg, nic już nie widziałem, a nie mogłem zdradzić się przy użyciu ognia.



To co mówił zdawało się być logiczne. Przytaknęłam, ale nadal miałam to wrażenie, że nie mówi mi całej prawdy. Musiałam się upewnić. Musiałam wiedzieć czy z tym przeklętym, byłym strażnikiem nic nie jest! Przygryzłam wargę. Jedyny sposób to odczytanie myśli smoka. Nie jest to trudne. Nie mniej jednak wymaga koncentracji. Utkwiłam wzrok na bestii. Nie spuszczałam go z oka. Sorrow wykrzywił się w wyrazie bólu lecz tylko na krótką chwilę. Smok zapanował nad tym i twardo opierał się moim ataką. W takim razie muszę zastosować inną taktykę...
- Cholera!- zaklęłam cicho pod nosem lecz czuły słuch Sorrowa zdołał to wychwycić. O to mi chodziło...
-Ha!- zaśmiał się uradowany- Wreszcie mi się udało! Choć raz nie zdołałaś się przebić przez moją barierę umysłową. Uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Jesteś tego pewien?- spytałam z wyższością gdy dotarłam do jednej z myśli smoka. Jednak nie na długo cieszyłam się ze zwycięstwa. Gdy Sorrow zorientował się o co chodzi, znów postawił blokadę. Lecz informacja, którą zdążyłam pochwycić, ostatecznie dostała się do mego umysłu. Uśmiech z wygranej szybko zniknął z mojej twarzy. To co zobaczyłam we wspomnieniach smoka, wywołało u mnie chęć mordu. Być może nie przepadam za strażnikami, ale to czego dopuścił się Sorrow przekroczyło wszelkie granice. W tej jednej myśli, ujrzałam oczyma smoka, jak Jack stoi przez chwilę na skraju lasu. Chwilę później rusza chwiejnym krokiem w jego głąb. Ostatecznie upada i prawdopodobnie traci przytomność gdyż nie podnosi się z ziemi. Sorrow przez dłuższy czas obserwuje sytuację. Dopiero śnieżyca zmusza go do powrotu. Czułam jak całe jego ciało przepełnia uczucie zwycięstwa.
- Ty tępa jaszczurko!- syknęłam ostro. Smok skulił się. Wiedział już czego się dowiedziałam. Patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem - Czy tobie już całkowicie odbiło?!
- Ja... nie chciałem... ja...- smok coraz bardziej się jąkał. Odczuwałam jego emocje. Bał się spojrzeć mi w oczy. Westchnęłam ciężko.
- Idziemy go szukać.- postanowiłam, a bestia zdębiała.
- Na ten mróz? Zwariowałaś?! Oboje odmrozimy sobie kończyny!
- Tak, ale w przeciwieństwie do Jacka, my przeżyjemy.- odparłam chłodno.
- Nie będę go ratował!- prychnął smok.
- Słuchaj ty nędzna jaszczurko!- uniosłam głos- Jeżeli mi nie pomożesz to Jack zginie. Jeśli nadal tego nie zauważyłeś to właśnie ten chłopak panuje nad zimą. Bez niego pogoda szaleje. Zresztą chyba wiesz co dzieję się na zewnątrz. Teraz może wyrządzić więcej szkód niż przy dotychczasowych wygłupach tego idioty!- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Myślałem, że jest tylko strażnikiem zabawy...- mruknął zamyślony smok.
- No cóż...- zaczęłam i podeszłam do okna- Najwyraźniej się myliłeś.
Otworzyłam okno, wpuszczając do pomieszczenia chłodne powietrze.
- Na co czekasz?- spytałam.
- O co Ci chodzi?- bestia spojrzała na mnie spod łba.
- Tylko ty wiesz dokładnie, gdzie zostawiłeś Jacka.- odparłam- Więc dalej! Pokaż mi gdzie to było!- syknęłam. Smok z niechęcią podszedł do okna aby tuż po chwili wyskoczyć. Pokręciłam głową i zrobiłam to samo co wcześniej Sorrow. Skorzystałam ze swoich zmiennokształtnych mocy, a na moich plecach pojawiły się potężne smocze skrzydła. Idealne połączenie. Ludzkie ciało było lekkie, a duże skrzydła, w tym wypadku smocze pozwalały na długi i całkiem szybki lot.
Leciałam za Sorrowem. Starałam się go nie zgubić. Nie było to łatwe, śnieżyca ograniczała widoczność. Czasami nawet do zera. Nie mam pojęcia jak smok orientował się w przestrzeni. W pewnym momencie nie wiedziałam już gdzie była bestia.
- Sorrow!- zawołałam. Może to nie był dobry pomysł by zacząć poszukiwania już teraz?



Nagle uderzyłam w coś sporych rozmiarów. Nie wiedziałam co się ze mną działo. Nic oprócz tego, że spadałam. Na jakiej byłam wysokości? W co uderzyłam? Gdzie podział się Sorrow? Czyżby uciekł...? Te pytania jak pioruny podczas burzy atakowały mój umysł. Starałam się zaleźć na nie odpowiedź, ale nie potrafiłam. Wtedy to, nagłe uderzenie w ziemię, pozbawiło mnie przytomności.



~*~



- Hej! Obudź się!- usłyszałam jakby z daleka. Lecz gwałtowne potrząśnięcie za moje ramię spowodowało, że dopiero wtedy otworzyłam oczy. Nad sobą ujrzałam pysk zmartwionego smoka.
- Sorrow...- szepnęłam nadal zamroczona i obolała po upadku.- Co się... stało?- złapałam się za głowę.
- Nie jestem pewien.- pokrecił głową. Przytaknęłam.
- Gdzie jest Jack?- spytałam, gdy wreszcie przypomniałam sobie po co tu przyleciałam. Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna.
- W tej zaspie.- odparł chłodno.
- Jeszcze mu nie pomogłeś?!- uniosłam głos i szybko spróbowałam wstać. Jednak zrobiłam to zbyt gwałtownie. Mroczki zatańczyły przed moimi oczami. Opadłam na ziemię i zakryłam oczy ręką.- Pomóż mu.- szepnęłam. Usłyszałam ciche prychnięcie bestii i mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Na powrót otworzyłam oczy i powoli wstałam. Tym razem uważałam by nie stracić równowagi. Przez cały czas obserwowałam poczynania Sorrowa. Ten najpierw odkopał głowę i tułów chłopaka. Przystanął na chwilę po czym złapał chłopaka za kaptur od bluzy i ostatecznie wciągnął ze śniegu. Podeszłam do Jacka i sprawdziłam czy wciąż żyje.
- Masz szczęście, że oddycha.- mruknęłam i dotknęłam dłoni chłopaka.- Jest cały przemarznięty. Miałeś go pilnować, a prawie doprowadziłeś go do śmierci!- rzuciłam oburzona.
- Ale żyję, tak? Wszystko jest w porządku.- mruknął smok. Cały czas patrzył z niechęcią na chłopaka.
- Ledwo...- szepnęłam i odgarnęłam włosy z twarzy Jacka- Musimy go stąd zabrać.- postanowiłam. Smok kiwnął łbem i z wielkim niezadowoleniem położył się równolegle do bruneta. Dzięki temu łatwiej mi było wciągnąć chłopaka na grzbiet Sorrowa.


Nagle usłyszałam ciche powarkiwanie, które dochodziło tuż zza moich pleców. Gwałtownie się odwróciłam, a wtedy wilk skoczył ku mnie. Skutecznie przygwoździł mnie do ziemi. Praktycznie od razu go poznałam, a raczej ją...



--------------
Od autorki: Baardzoo was przepraszam, ze tak długo musieliście czekać na ten rozdzialik. Ale chyba mi wybaczycie ^^ W końcu dziś jest mój wielki dzień czyli szesnaste urodzinki ;D 

A tak po za tym... 
Pisać mi komentarze i mówić czy podoba się czy nie c: 
Tak swoją drogą to pamiętajcie, że komentarze motywują mnie do dalszego pisanie więc ten teges... Polecajcie bloga wszędzie gdzie możecie :D

Następny rozdział pojawi się w okolicach 7-8 grudnia. Czemu tak długo trzeba czekać? Cóż, szkoła też jest ważna, a teraz muszę naprawdę się postarać. Ale później mam przerwę świąteczną, która trwa od 20 Grudnia do aż 6 Stycznia! Więc wtedy rozdziałów będzie więcej. Oczywiście jeśli wena mi dopisze, a wszyscy czytający mi w tym pomogą :D

To chyba na tyle. 

Do następnego!

Ann :*

16 listopada 2013

Krótkie info

Mam dla was(lub tylko jednej osoby, bo tylko ta jedna komentuje :c ) złą wiadomość. 

Niestety jestem zmuszona przełożyć termin publikacji IV rozdziału na blogu. Powód? Chciałam go dziś na szybko przepisać z zeszytu. Na początku wydawało się, że uda mi się. Nie przewidziałam jednak, że po imprezie u mojej znajomej nie będę w stanie się skupić :c 

Tak więc rozdział powinien pojawić się jutro czyli 17 Listopada.

Przepraszam za te małe komplikacje :x


Ann Varcon


01 listopada 2013

Rozdział III Sorrow

Wreszcie udało mi się wyjść z tego pokręconego domu. Jednak zejście po schodach było bardziej męczące niż się spodziewałem. Nie sądziłem, że moje stopy są w aż tak złym stanie. Niestety nie znalazłem żadnych męskich butów lub chociaż ubrań, więc musiałem iść w tym co miałem na sobie.

Próbowałem przypomnieć sobie, w którą stronę powinienem iść. Jednak nic nie pamiętałem. Kolejne próby znalezienia jakichkolwiek informacji w moim umyśle, kończyły się potwornym bólem głowy.
- Cholera…!- zakląłem pod nosem. Gdy błądziłem po śniegu, szukając jakiejś ścieżki, bandaże na moich stopach całkiem przemokły. Starałem się to ignorować. Jednak gdy temperatura znów spadła, zaczął doskwierać mi chłód. Po drodze spotkałem kilka osób, chyba jakąś rodzinę. Patrzyli na mnie jak na wariata. Ja spoglądałem na nich podobnie. Mieli na sobie grube kurtki o różnych kolorach, ciemne spodnie, buty i czapki. Jedna z osób miała dodatkowo okulary o niebieskich szkiełkach. Dobrze, że dawno ich już minąłem. 



W końcu doszedłem do początku lasu. Mój dom znajdował się właśnie gdzieś tam... A przynajmniej miałem taką nadzieję. Coraz ciężej było mi oddychać. Czemu? Nie rozumiałem tego. Zagłębiając się w las, coraz bardziej traciłem czucie w stopach. Założyłem kaptur na głowę, a dłonie schowałem do kieszeni w bluzie.
- Już niedaleko... Zaraz będę mógł usiąść przy wspólnym ognisku i ogrzać się...- próbowałem się pocieszyć. Szkoda tylko, że to nie pomagało. 



Nagle usłyszałem łopot skrzydeł tuż nad moją głową. Podniosłem wzrok w stronę miejsca pochodzenia dźwięku. Zauważyłem tylko zarys stworzenia sporych rozmiarów, zanim przeleciało nad mną, a pęd powietrza powalił mnie na ziemię. Chwilę zajęło mi dojście do siebie. Gdy spojrzałem za siebie, serce podeszło mi do gardła. Z zaspy powoli podniosło się półtora metrowe stworzenie wprost z legend! Ciało pokryte ciemnoczerwonymi łuskami, ostre zęby i pazury, para błoniastych skrzydeł, długi ogon i niewielkie kolce ciągnące się wzdłuż całego grzbietu.
„Niech to! Smok? To one istnieją?!” -pomyślałem. Bestia potrząsnęła łbem i spojrzała na mnie swymi szmaragdowymi ślepiami. Nagle źrenice mu się zwęziły. Ostrożnie wstałem, a w tym momencie potwór ruszył ku mnie. Skoczył i powalił mnie na ziemię. Chciałem się podnieść, ale smok położył swą łapę na mojej piersi. Nacisk był tak silny, że ledwo oddychałem.
- Puść mnie!- wychrypiałem- Nie... nie mogę oddychać.- dodałem, próbując pozbyć się łapy bestii. Gad zmniejszył nacisk, ale nadal nie było mowy o tym by udało mi się uciec.- Czego chcesz?!- warknąłem. Smok przez chwilę świdrował mnie wzrokiem.
- Czemu Ann tak zależało by Cię uratować?- syknął rozwścieczony.
- Komu? Nie znam żadnej Ann!- krzyknąłem zirytowany
- Tej Ann, która Cię uratowała!- warknął smok, a z jego nozdrzy wydobył się niewielki obłoczek dymu.- Żałosny człowiek...- mruknął pod nosem lecz po chwili znów utkwił we mnie wzrok.
- Co ty...- przerwałem gdy dopadł mnie przeszywający ból. Zamknąłem oczy i zacisnąłem zęby, próbując przetrzymać te męczarnie. Jednak nie dałem rady. Krzyk wydobył się z mojej piersi. 



Nagle, wszystko się skończyło. Ucisk na klatce piersiowej zniknął, podobnie ból głowy. Za nim otworzyłem oczy, usłyszałem znajomy łopot skrzydeł. Smok zniknął. Zostałem sam. Na skraju lasu. Gdy otrząsnąłem się z szoku, podniosłem się z ziemi. Ciekawe jakie jeszcze stworzenia z legend spotkam... Pokręciłem głową. Nie wiem już dokąd iść. Pogoda się zmieniła. Powiało chłodem i zaczął sypać śnieg. Zupełnie jakby świat zwariował, rozpoczęła się potężna śnieżyca. W życiu nie widziałem czegoś takiego. Idąc dalej przez las, próbowałem uspokoić oddech. 

Cały się trząsłem. Bandaże nie chroniły już moich stóp. Temperatura znów spadła, a ja nadal miałem na sobie jedynie cienką bluzę i spodnie. Robiło mi się coraz słabiej. Nogi miałem jak z ołowiu. Straciłem równowagę i upadłem. Chciałem się podnieść, ale nie miałem już sił. Jednak wiedziałem, że nie mogę zasnąć. Choć sen był tak kuszący... Pozwoliłem ciału na odpoczynek. Przymknąłem powieki. Czy to miałby być mój koniec?


-----------------
Od Autorki: Już myślałam, że nie uda mi się dodać tego rozdziału przed północą ^^' Wyjątkowo nie sprawdzałam czy są błędy więc jeśli takowe się znajdą, z góry przepraszam. Rano poprawię. Chciałam już dodać go wczoraj, ale poszłam ze znajomymi zbierać słodycze z okazji Halloween. Właśnie byliście? Miałam niezły ubaw, chodząc od domu do domu. Jakaś "babcia" nas opierdzieliła, że nie powinnyśmy chodzić i zbierać słodyczy bo to święto pogańskie itp. Później złączyliśmy grupę z rodzeństwem z Poznania. 

Zgadnijcie kogo wybrałam na Cosplaya na Halloween... Co prawda nie był to pełny cosplay, bo wciąż nad nim pracuję, ale mniejsza z tym. Jeśli chcecie, wstawię fotki ^^' Ale to dopiero jak skończę...

Wracając do rozdziału, piszcie jak wam się podoba. Wiem, że pewnie popełniłam sporo błędów stylistycznych(zawsze miałam z tym problem) to mam nadzieję, że nie utrudni to wam czytania.

Rozdział IV pojawi się 16 Listopada

--------------


I mam taką małą prośbę do was. Jeśli ktokolwiek to przeczyta... Zapisałam się na konkurs z angielskiego: Mini Saga Competition. Moje zadanie polega na napisaniu opowiadania z fabułą itp. na równo 50 słów. Tylko teraz mam problem. Nie mam pomysłu o czym może być to opowiadanie. Może macie jakieś propozycje tematów? Nie jestem tylko pewna czy w opowiadaniu mogą występować postacie już wcześniej wymyślone przez kogoś innego jak np. Jack Mróz, którego wygląd, zachowanie zostały wykreowane przez Dream Works. Spytam się jeszcze w poniedziałek, ale jeśli macie jakiekolwiek propozycje, proszę napiszcie o nich ^^'


Do następnego rozdziału :3

Ann