- Cholera! -
zaklęłam, spoglądając w dół. Było już tak blisko... Jack zaczynał mi wierzyć.
Że też ci ludzie musieli się wtrącić! Szlag! I jeszcze ten blondas... Kiedy
tylko się pojawił, instynktownie poczułam w nim coś niepokojącego. W dodatku
wyglądało na to, że znał Mroza. Pytanie tylko czemu. Jack z zasady nie ufał
obcym. Już do mnie i Agey podchodził z dystansem. Miałam jeszcze wrażenie, że
to właśnie ten czerwonooki... jak on miał? A, Luke. Miałam wrażenie, że to
właśnie on jest odpowiedzialny za tę całą szopkę z Burgess.
Zacisnęłam
mocno zęby i ponownie okrążyłam okolicę, dokładnie ją penetrując. Szukałam
przyjaciół. Niemalże od razu ich dostrzegłam, lecz byłam tym zaskoczona. Oboje
znajdowali się w tym samym miejscu. Myślałam, że jeszcze szukali. Natychmiast
zniżyłam lot i zgrabnie wylądowałam przed Agey i Sorrowem. I choć przybrałam
ludzką postać to i tak zostawiłam ponownie smocze skrzydła. Wolałam nie dać się
znów zaskoczyć.
- Macie coś?
- spytałam na wstępie, wiedząc jaką uzyskam odpowiedź. Bestia popatrzyła na
mnie, po czym położyła się na ziemi, by zdobyć się na odpowiedź.
- Wszystko
widzieliśmy.
Uniosłam
jedną brew do góry. Nie tego się spodziewałam. Spojrzałam wymownie na Agey, na
co ona przewróciła tylko oczami.
- Nie do
końca wszystko. - odparła - Dokładnie od momentu jak ci ludzie przeszkodzili.
- Serio? -
spytałam z niedowierzaniem - Tak szybko wam się znudziło?
Przyjaciele
spojrzeli po sobie.
- To nie
tak... - zaczął niepewnie Sorrow.
- Właśnie -
dodała Agey - Po jakimś czasie stwierdziliśmy po prostu, że to nie ma sensu i
wróciliśmy do punktu wyjścia. Później ten gad usłyszał rozmowę pomiędzy tobą, a
Jackiem i postanowiliśmy to sprawdzić. Resztę już znasz.
- Świetnie -
mruknęłam zła. Ich rozumowanie czasem mnie dobijało. Co z tego, że świat wariuje...
- Jeszcze
jedna rzecz mnie tylko zastanawia... Czemu ci ludzie w ogóle cię widzieli? -
odezwała się nagle czarnowłosa. Zamrugałam nieco zaskoczona, a z moich ust
dobyło się bezdźwięczne „co”. Pokręciłam
głową.
- Nie mam
bladego pojęcia. - odparłam.
- Czyli mamy
kolejny problem? - spytał smok.
- Na to
wygląda - odparłam, zdając sobie sprawę z tego co wydarzyło się kilkanaście
minut temu.
- Do tego
trzeba wymyśleć sposób na zabranie Jacka... - mruknęła Agey - Ci ludzie byli
jacyś dziwni...
- A w szczególności
ten blondyn - dodałam, gdy wtem w mojej głowie pojawił się pewien dość szalony
pomysł. - Jeśli nie mogliśmy do tej pory zabrać Jacka po dobroci to można go
zwyczajnie...
- Porwać? -
dokończył za mnie smok, zupełnie jakby czytał w moich myślach. Jeszcze gdyby
tego było mało, powiedział to z takim entuzjazmem, że zaczęłam się bać o to,
jakie są jego intencje wobec Jacka...
- Serio? -
zaciekawiła się Agey. Miałam wrażenie, iż nie mogła uwierzyć w to co
wymyśliłam. Kiwnęłam głową na potwierdzenie.
- Jednak póki
co, powinnyśmy trochę poobserwować okolicę, dowiedzieć się czegoś o tych
ludziach i tym blondasie. - zaproponowałam.
- Niby jak ty
to sobie wyobrażasz? - spytała Agey - Skoro mogą nas zobaczyć...?
- Prosta
odpowiedź - mruknął Sorrow, znów jakby czytając mi w myślach.
- Nasze
zmiennokształtne moce - odparłam - Jutro, pod bezpieczną postacią, rozejrzymy
się po okolicy, a w odpowiednim momencie znów porozmawiam z Jackiem. Jednak
póki co musimy nieco odpocząć, chociażby z dwie godzinki.
- Nie zapomniałaś
o czymś? - spytał smok, podnosząc łeb z ziemi - Ja nie mam mocy.
- Ty
zostaniesz na czatach - odparłam prędko i spojrzałam znacząco na Agey.
- W porządku
- powiedziała niechętnie czarnowłosa.
Wszystko
zapowiadało się całkiem obiecująco. Żałowałam tylko, że przez tego blondasa
wszystko musiało się przedłużyć. Czerwone ślepia Luke’a nieco mnie przerażały,
zdawały się mnie świdrować. Nie wierzyłam, aby mógł być zwykłym człowiekiem.
Ludzie inaczej by zareagowali na taką istotę jak ja. Niestety nie przychodzi mi
do głowy żadne stworzenie jakim mógł by być. Do tego ci mieszkańcy... Oni też
nie mogli być normalni. O ile to w ogóle byli ludzi, biorąc pod uwagę fakt, że
mnie widzieli. Wiem jednak jedno. Zostało co najmniej dwanaście
dni do pełni, dzięki której Jack odzyska swoją postać. W tym czasie może się
zdarzyć absolutnie wszystko. Muszę uważać na wszystko co się dzieje, a gdy
sprawa z Jackiem zostanie rozwiązana, należałoby rozprawić się z Mrokiem. Nie byłam
pewna co do intencji Mrocznego Pana. No bo czemu do tej pory wysyłał tylko
koszmary, nie robiąc nic innego? Jego zachowanie miało drugie dno. Czułam to.
Po za tym te jego stwory z walki na walkę stawały się coraz silniejsze, a ja
nie miałam pojęcia czemu.
Jeśli tylko
dorwę tego padalca to przyrzekam, iż zemszczę się za ten zamach...
~*~
Obserwacja.
Ta czynność stała mi się bliższa w momencie, gdy Ann zdecydowała, aby zostać
przy tym sztucznym Burgess.
Przemieniona
w kota, bezczelnie łaziłam po okolicy, nie przejmując się absolutnie niczym.
Podsłuchiwałam ludzi i to co słyszałam upewniło mnie w stu procentach, iż nie
mógł to być dom Jacka, choć w rzeczy samej był bardzo dobrze odwzorowany z
wyjątkiem zachowań mieszkańców.
Co jak co,
ale doskonale rozumiałam byłego strażnika. Na jego miejscu, gdybym odnalazła
swój dom, już nigdy nie chciałabym go opuścić. Nie wspominając już o obcych
ludziach, którzy twierdziliby, iż to zwykła pułapka. A jeśli już o obcych...
Wspominałam o tym, że nie znoszę nieznajomych? Nie? No to teraz powiedziałam.
Na samą myśl przebywania z nimi, miałam ochotę uciekać jak najdalej. Czemu tak
ze mną jest, nie wiem. To po prostu moja wyjątkowo dziwna natura, która każe mi
zachowywać się tak, a nie inaczej.
Leniwym
wzrokiem rozejrzałam się po okolicy. Dostrzegłam grube poduchy, będące wyłożone
za okno do wywietrzenia na parapecie. Tworzyły one wyjątkowo kuszące miejsce do
spania. Mimowolnie ruszyłam w ich kierunku. Jednym susem skoczyłam na nie i
zwinąwszy się w kłębek, ułożyłam się po chwili na miękkim materiale. Mlasnęłam
kilkakrotnie, szykując się do snu. Krótka drzemka po praktycznie nie przespanej
nocy to naprawdę coś wspaniałego. Jednakże w wszystko co dobre zawsze szybko się
kończy.
Nagle
usłyszałam złowrogi okrzyk, a następnie poczułam ostre szarpnięcie. Natychmiast
znalazłam się na ziemi, całkowicie zdezorientowana. Tylko dlatego, że byłam
kotem, spadłam na cztery łapy. Posłałam wściekłe spojrzenie kobiecie, która
równie złowrogo patrzyła na mnie.
- Ja ci dam,
kocurze jeden, wylegiwać się na pościeli! - rzuciła oburzona, zabrała poduchy i
zamknęła okno. Mało brakowało, abym się jej odgryzła. Na szczęście w porę
oprzytomniałam. Byłoby niezłe zamieszanie, gdyby okazało się, że jakieś zwierze
gada... Musiałam się bardziej pilnować, aby się nie zdradzić. Ta cała sytuacja
zaczynała mnie lekko wnerwiać...
„Agey!” -
usłyszałam znajomy głos w głowie i szybko się rozejrzałam. Kilka metrów po
mojej prawej stał czarny kot. Miał zielone, połyskujące oczy.
„Ann?” -
zdziwiłam się, patrząc na przyjaciółkę - „Znudziła ci się poprzednia postać?” -
zapytałam.
„Mniej więcej.”
- odparła i zbliżyła się do mnie - „Masz coś?”
Pokręciłam
głową.
„Wszyscy zachowują
się całkiem normalnie.” - dopowiedziałam. Bez zastanowienia ruszyłyśmy na
przechadzkę po wiosce. Nie minęła chwila, a napotkałyśmy Jacka i jego siostrę.
Rodzeństwo... Ciekawe czy w swoim poprzednim życiu też jakieś miałam. Czasem
zastanawiałam się, ile straciłam w zamian za nieśmiertelność...
„O czym
myślisz?” - zagadnęła zielonooka.
„Niczym
szczególnym.” - odburknęłam jej, lekko przyśpieszając. Niestety wyglądało na
to, że Ann tak łatwo nie odpuści.
„Wkurza cię,
że nie znasz swojej przeszłości, prawda?” - spytała, zastępując mi drogę. Moje
milczenie dało jej odpowiedź.
„Nie chcę o
tym gadać.” - mruknęłam, spuszczając łeb.
„W końcu odnajdziemy
te cholerne wspomnienia i nareszcie wszystko będzie tak jak powinno. Pamiętasz
te słowa? Wielokrotnie podnosiłaś mnie w ten sposób na duchu. Trzeba walczyć.”
- lekko się uśmiechnęła.
„Jasne.” -
prychnęłam, wymijając Ann - „Nigdy cię nie zrozumiem...” - dodałam, po czym
wskoczyłam na drewniany parapet i pomiędzy dwoma doniczkami, ułożyłam się do
snu.
Nie widziałam
czy Ann została. Zresztą... to było mało istotne.
----------------
Od Autorki: Żyję! Ja wciąż jeszcze żyję, choć przez szkołę to czasem można by pomyśleć, że nie... Tak, tym razem znów szkoła i kilka sprawdzianów rozwaliło mój plan dodania rozdziałów. Nie mniej jednak teraz jest już gotowy i można go czytać! Zachęcam do komentowania :)
Ostrzegam tylko, że nie było jeszcze korekty, bo byłam zbyt zmęczona xD
Teraz przejdę do ankiet. Jednak jeszcze trwa i zachęcam do głosowania. Natomiast jeśli chodzi o drugą już zakończoną to jest co omawiać. Co prawda tylko jedna osoba w niej zagłosowała(Ageynora Willow) ale jednogłośnie zdecydowała, że na Halloween pojawi się krótki One-Shot. Opublikuję go między 20:00-23:59 dnia 31 października. Trochę już z Agey poustalałyśmy i będziecie w lekkim szoku, gdy przeczytacie go.
Jednak dla tych co woleliby jakieś grafiki mam dobrą wiadomość. Do One-Shota dodam jeszcze kilka ilustracji, które pomogą wam zrozumieć nieco wydarzenia.
Okey, nieco się rozpisałam, ale to nic. To prawie wszystko co chciałam Wam przekazać. Na koniec zostawiłam coś, moim zdaniem, specjalnego. Chciałam wam przedstawić, może beznadziejny, szkic znajdujący się na początku mojego zeszytu, w którym zapisałam wszystkie 22 rozdziały(a to nie koniec historii!)
(kliknij, aby powiększyć)
Tak więc, to by było na tyle. Cierpliwości w wyczekiwaniu zwariowanego One-Shota i mam nadzieję, że tym razem ktoś to skomentuje, ponieważ poprzedni, świąteczny miał zero komentarzy.
Do następnego!
Ann Varcon