01 maja 2015

Rozdział XXXII Ratunek

Chyba tylko cud mógłby mnie uratować z opresji. Po tym jak zwierzęta zawyły, momentalnie ruszyły do ataku. Od najbliższej z bestii dzieliły mnie cztery, może trzy metry. Skuliłem się i odruchowo zamknąłem oczy. Walka była bezcelowa. Z taką ilością przeciwników nie miałem szans.

W myślach odliczałem kolejne sekundy, lecz wciąż nic się nie działo. Słyszałem za to kolejne powarkiwania i wycia... Z ciekawości, powoli otworzyłem oczy.
Wtem usłyszałem przerażający skowyt, a przed sobą ujrzałem białą wilczycę, wgryzającą się w kark innej bestii. Ta miotała się, lecz bezskutecznie. W końcu fioletowooka puściła stworzenie, które upadło nieprzytomne na ziemie, i spojrzała na mnie kątem oka. Natychmiast ją poznałem...

- Secra - wyszeptałem z niedowierzaniem. Wilczyca zwróciła jednak swą uwagę ku Shadowowi, który przypatrywał się wszystkiemu z daleka. Zupełnie jakby nie chciał mieć z tym wszystkim wspólnego...
- Tak nie można! - warknęła do niego - To zwykły człowiek, nie stanowi zagrożenia!
Cała wataha momentalnie znieruchomiała, czekając co odpowie przywódca.
- Ty suko...! - syknął Hiro, stając u boku czarnego wilka.
- Ona ma racje, - wtrącił znienacka Ripper i splunął krwią. - Po za tym cała ta replika została wybudowana przez ludzi i nie jest naszą własnością. Nie możemy więc karać ludzi za wchodzenie na jej teren. - warknął i stanął u boku swej towarzyszki. Wilczyca uśmiechnęła się w jego stronę.
- Jak śmiecie lekceważyć polecenia Shadowa i Blooda! - ryknął Hiro. Zielonooki wilk spojrzał wpierw na Secre i Rippera, a następnie na mnie... Jednak sam wydawał się być jakby nieobecny...
- Uspokój się. - mruknął Shadow do starego - Ripperze, masz wiele racji w swoim toku myślenia. Niestety przeciwstawiacie się woli Blooda, a za tym idzie kara. Tak więc skoro stanęliście po stronie tego człowieka to musicie zginąć razem z nim. - dodał bez cienia zawahania.  Wataha już zaczęła szczerzyć kły.
- I co teraz? - spytała cicho Secra.
- Nie wiem. - odrzekł - To był twój pomysł, więc co proponujesz?
- Bałam się, że to powiesz. - mruknęła - Musimy stawić im jakoś czoła.
- Podoba mi się, gdy stajesz się taka waleczna... - dodał z uznaniem szary wilk, po czym oboje przyjęli pozycje do ataku. Wataha znów ożyła, lecz wciąż cierpliwie czekała na sygnał.
- Pozbyć się ich - rozkazał beznamiętnie Shadow. Bestie zdawały się tylko na to czekać. Zachowywały się jak maszyny zaprojektowane tylko do zabijania. Popatrzyłem przerażony na Secre i Rippera. Jak niby wyobrażali sobie podołać w walce około dwudziestce wilków?
Zwierzęta wpierw postąpiły kilka kroków, po czym niemal jednocześnie zaatakowały. Większa część skupiła się na wilczycy i jej towarzyszu. Fioletowooka zablokowała kilka z nich. Podobnie jej przyjaciel. Jednak nie mogli być wszędzie. Wiedziałem o tym.
Nagle poczułem przyszywający ból, promieniujący od łydki po całe ciało. Zaciskając zęby, spojrzałem na wroga, który ciągnął i powoli rozszarpywał mi skórę. W akcie obronnym podniosłem laskę i uderzyłem nią kilkakrotnie w łeb wilka. Stwór odpuścił, ale za nim pojawiły się kolejne. Popatrzyłem na laskę, uznając ją za całkiem niezłą broń. Zakrzyknąłem i ruszyłem do ataku, kopiąc lub uderzając kijem po łbach bestii. Uśmiechnąłem się widząc, że moja technika przynosi jakiś skutek. Co prawda bardzo krótkotrwały, ale jednak.
- Szybko, schyl się! - krzyknął ktoś za mną. Odwróciłem się gwałtownie, a przed sobą ujrzałem kulę ognia. Przerażony odskoczyłem w bok, potrącając przy tym jakiegoś przestraszonego wilka. Wataha rozdzieliła się, unikając płonącego pnia drzewa.
- Co jest...? - syknąłem zdezorientowany, gdy w oddali, między drzewami dojrzałem ogromnego gada o czarnych, połyskujących łuskach i przenikliwych, szmaragdowo zielonych ślepiach. Smok postąpił kilka kroków przed siebie. Wilki lekko się wycofały, lecz wciąż słyszałem ich powarkiwania.
Wtem zza drzewa wyłonił się Jack, który natychmiast wskoczył na grzbiet gada.
- Dalej! - zakrzyknął - Ognia!
Smok bez wahania przypuścił kolejny, śmiercionośny atak. Zwierzęta uciekały w popłochu, gasząc swoją sierść.
- Jeszcze dwa! - dodał Jack, wskazując na wyczerpaną Secrę i Rippera. Gad był gotów.
Poderwałem się gwałtownie do biegu i stanąłem tuż przed wilkami na linii ognia. Smok zawahał się podczas, gdy ja patrzyłem na niego zdeterminowany.
- Dosyć! - zawołałem, rozkładając ręce po bokach. Jack spojrzał na mnie zaskoczony.
- Jamie... - mruknął - Co ty wyprawiasz?
- Oni stanęli w mojej obronie. - odrzekłem.
- Skąd możesz wiedzieć, że to nie podstęp? - spytał brunet.
- To nie jest żaden podstęp - szepnąłem - Oni mi pomogli. - dodałem, spoglądając kątem oka na Secre i Rippera, którzy odpoczywali po zaciętej walce.
- Obyś miał rację. - rzekł nagle smok - Jesteś czasem zbyt łatwowierny... - pokręcił łbem. Ten głos... Jack zeskoczył z grzbietu gada, którego sylwetka w delikatnej zielonej mgle powoli zaczęła się przekształcać, aż w końcu przyjęła znaną mi ludzką postać dziewczyny.
- Co wy tu robicie? - spytałem.
- To raczej my powinniśmy zadać ci to pytanie. - odrzekła Ann. Spojrzałem na laskę, którą trzymałem w ręku.
- Mam to, czego potrzebowaliście. - uniosłem kij wysoko nad głowę, podczas gdy przyjaciele spojrzeli na siebie, a potem znów na mnie.
- To po to tu przylazłeś? - syknęła zielonooka.
- Jesteś człowiekiem - dodał Jack - Mogłeś szybko zginąć, gdybyśmy nie byli w okolicy...
- Tak jak ty, jestem - przyznałem, zgrzytając zębami za tą uwagę - Ale nie jestem już małym  dzieckiem! - odwarknąłem. Brunet wzdrygnął się co trochę mnie pohamowało. - Chciałem wam udowodnić, że nie jestem już całkiem bezużyteczny... - spuściłem wzrok i rzuciłem laskę Jackowi.
- Ty na serio nie chcesz odpuścić. - westchnęła Ann, kręcą głową - Niech ci będzie, ale nie działaj nigdy w pojedynkę. Są lepsze sposoby, aby pozbawić się życia...
- Dzięki - mruknąłem i odwróciłem się, chcąc podziękować Secrze i Ripperowi za okazaną pomoc. Jednak oni gdzieś zniknęli. Spojrzałem znów na przyjaciół.
- Uciekli - prychnęła zmiennokształtna.
- Mam przeczucie, że jeszcze nie raz ich spotkamy. - mruknął Jack, spoglądając w niebo.
- Do tego to nie były zwyczajne wilki... - wtrąciłem - One potrafiły mówić...
- Nie wiem co mam o tym myśleć - przerwała mi Ann - Ale póki co musimy stąd uciekać. Tu już nie będzie bezpiecznie...
- Możemy polecieć do mnie - zaproponowałem od razu - To w końcu nie jest tak daleko.

Ann pokręciła głową.
- Nie chcę ryzykować - mruknęła - Ale lepiej żebyśmy polecieli do mnie...
Popatrzyłem po sobie razem z Jackiem.
- Dlaczego chcesz lecieć do siebie? - spytałem.
- Jeśli te istoty znowu nas zaatakują to nie będzie ofiar w ludziach - odrzekła - Po za tym muszę coś sprawdzić...
- Eh... - westchnąłem zrezygnowany - Okay, ale później musimy polecieć do mnie.
Ann przytaknęła po czym jej postać zaczęła się zmieniać...


--------------
Od Autorki: A jednak! Pomimo kolejnego, cholernego zamieszania dziś udało mi się zdążyć z rozdziałem. Choć to bardziej miniaturka, ale tylko tak następny rozdział może mieć sens :P

Jak zwykle czekam na komentarze. Z góry uprzedzam, że nie zdążyłam jeszcze poprawić wszystkich literówek, które ze względu na późną porę, mogły wkraść się do tekstu...
Jutro powinno być już wszystko w porządku ;) 

Ogólnie muszę też przyznać, że nie sądziłam, iż przeprowadzanie się(nawet tak mozolne, bo w nowym domu zamieszkam dopiero w czerwcu :P ) może być tak męczące x_x Padam z nóg, a to dopiero początek, bo cały maj będzie tak u mnie wyglądać xD

Tak więc na zakończenie, liczę że nowy rozdział przypadnie wam do gustu ^^ Tak, coraz bliżej moich ulubionych wydarzeń xD

Do następnego!


Ann Varcon

2 komentarze:

  1. Super rozdział! Biedny Jamie on sie stara a i tak nikt go nie docenial ale na poczatku ;)
    Zycze cie zebys przetrwala jakos ten miesiac i zeby wena cie nie odpuscila ;)
    Czekam na NEZTA z zniecierpliwieniem
    Pozdro i WENY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ^^
      Jamie się stara. To inteligentny chłopak i tak łatwo nie da się odsunąć od sprawy xD
      Całe szczęście, że to będzie tylko miesiąc ^^'

      Usuń

Dziękuję za komentarze, to naprawdę motywuje :)

Linki pod rozdziałami będą ignorowane - masz do tego osobną zakładkę: Księgę Gości