Krążyłam
nerwowo po pokoju. Sorrow coś długo nie wracał, a na zewnątrz
rozpętała się śnieżyca. I jakby tego było mało, potężna. Jak tak dalej pójdzie
to Zając znów będzie miał pretensje…
Rozejrzałam
się. Mój wzrok padł na laskę Jacka. Moje nogi mimowolnie skierowały me ciało w
stronę przedmiotu. Przez chwilę miałam wrażenie, że mają własny rozum.
Ostrożnie wzięłam kij w ręce. Uważałam by go nie upuścić. Zupełnie jakby miał
się wtedy roztrzaskać na milion kawałków.
- Ty idioto...- szepnęłam i przymknęłam oczy.
Nagły hałas, dobiegający spod okna obudził mnie z transu. Gwałtownie odwróciłam
się, kierując zakrzywiony koniec laski w stronę napastnika. Gad odsunął się
nieco do tyłu.
- To tylko ja.- mruknął, a ja odłożyłam kij z
powrotem pod ścianę.
- Wybacz, myślałam że to Agey się zbliża.
Sorrow był lojalnym stworzeniem. Uratowałam go
od śmierci, gdy jego matka postanowiła go porzucić. Jest dość młody i cholernie
irytujący. Nie wiem jak sporych rozmiarów będzie w przyszłości. Na razie wielkością odpowiada niewielkiemu fiatowi. Nie mniej
jednak, gdy o coś go poproszę, zrobi to bez wachania.
- Co z Jackiem?- spytałam- Przekonał już się, że
jego dom nie istnieje?
- Nie do końca...- mruknął niewyraźnie. Uniosłam
jedną brew do góry.
- To znaczy?- spojrzałam wyczekująco na bestię.
- Zanim rozpoczęła się śnieżyca był na skraju
lasu.- odparł- Potem przez śnieg, nic już nie widziałem, a nie mogłem zdradzić
się przy użyciu ognia.
To co mówił zdawało się być logiczne.
Przytaknęłam, ale nadal miałam to wrażenie, że nie mówi mi całej prawdy.
Musiałam się upewnić. Musiałam wiedzieć czy z tym przeklętym, byłym strażnikiem nic nie jest! Przygryzłam wargę. Jedyny sposób
to odczytanie myśli smoka. Nie jest to trudne. Nie mniej jednak wymaga
koncentracji. Utkwiłam wzrok na bestii. Nie spuszczałam go z oka. Sorrow
wykrzywił się w wyrazie bólu lecz tylko na krótką chwilę. Smok zapanował nad
tym i twardo opierał się moim ataką. W takim razie muszę zastosować inną
taktykę...
- Cholera!- zaklęłam cicho pod nosem lecz czuły słuch
Sorrowa zdołał to wychwycić. O to mi chodziło...
-Ha!- zaśmiał się uradowany- Wreszcie mi się
udało! Choć raz nie zdołałaś się przebić przez moją barierę umysłową. Uśmiechnęłam
się tajemniczo.
- Jesteś tego pewien?- spytałam z wyższością gdy
dotarłam do jednej z myśli smoka. Jednak nie na długo cieszyłam się ze
zwycięstwa. Gdy Sorrow zorientował się o co chodzi, znów postawił blokadę. Lecz
informacja, którą zdążyłam pochwycić, ostatecznie dostała się do mego umysłu.
Uśmiech z wygranej szybko zniknął z mojej twarzy. To co zobaczyłam we
wspomnieniach smoka, wywołało u mnie chęć mordu. Być może nie przepadam za
strażnikami, ale to czego dopuścił się Sorrow przekroczyło wszelkie granice. W
tej jednej myśli, ujrzałam oczyma smoka, jak Jack stoi przez chwilę na skraju
lasu. Chwilę później rusza chwiejnym krokiem w jego głąb. Ostatecznie upada i
prawdopodobnie traci przytomność gdyż nie podnosi się z ziemi. Sorrow przez
dłuższy czas obserwuje sytuację. Dopiero śnieżyca zmusza go do powrotu. Czułam
jak całe jego ciało przepełnia uczucie zwycięstwa.
- Ty tępa jaszczurko!- syknęłam ostro. Smok
skulił się. Wiedział już czego się dowiedziałam. Patrzył na mnie
przepraszającym wzrokiem - Czy tobie już całkowicie odbiło?!
- Ja... nie chciałem... ja...- smok coraz
bardziej się jąkał. Odczuwałam jego emocje. Bał się spojrzeć mi w oczy. Westchnęłam
ciężko.
- Idziemy go szukać.- postanowiłam, a bestia
zdębiała.
- Na ten mróz? Zwariowałaś?! Oboje odmrozimy
sobie kończyny!
- Tak, ale w przeciwieństwie do Jacka, my
przeżyjemy.- odparłam chłodno.
- Nie będę go ratował!- prychnął smok.
- Słuchaj ty nędzna jaszczurko!- uniosłam głos- Jeżeli
mi nie pomożesz to Jack zginie. Jeśli nadal tego nie zauważyłeś to właśnie ten
chłopak panuje nad zimą. Bez niego pogoda szaleje. Zresztą chyba wiesz co
dzieję się na zewnątrz. Teraz może wyrządzić więcej szkód niż przy
dotychczasowych wygłupach tego idioty!- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Myślałem, że jest tylko strażnikiem zabawy...-
mruknął zamyślony smok.
- No cóż...- zaczęłam i podeszłam do okna-
Najwyraźniej się myliłeś.
Otworzyłam okno, wpuszczając do pomieszczenia
chłodne powietrze.
- Na co czekasz?- spytałam.
- O co Ci chodzi?- bestia spojrzała na mnie spod
łba.
- Tylko ty wiesz dokładnie, gdzie zostawiłeś
Jacka.- odparłam- Więc dalej! Pokaż mi gdzie to było!- syknęłam. Smok z
niechęcią podszedł do okna aby tuż po chwili wyskoczyć. Pokręciłam głową i
zrobiłam to samo co wcześniej Sorrow. Skorzystałam ze swoich zmiennokształtnych
mocy, a na moich plecach pojawiły się potężne smocze skrzydła. Idealne
połączenie. Ludzkie ciało było lekkie, a duże skrzydła, w tym wypadku smocze
pozwalały na długi i całkiem szybki lot.
Leciałam za Sorrowem. Starałam się go nie
zgubić. Nie było to łatwe, śnieżyca ograniczała widoczność. Czasami nawet do
zera. Nie mam pojęcia jak smok orientował się w przestrzeni. W pewnym momencie
nie wiedziałam już gdzie była bestia.
- Sorrow!- zawołałam. Może to nie był dobry
pomysł by zacząć poszukiwania już teraz?
Nagle uderzyłam w coś sporych rozmiarów. Nie
wiedziałam co się ze mną działo. Nic oprócz tego, że spadałam. Na jakiej byłam
wysokości? W co uderzyłam? Gdzie podział się Sorrow? Czyżby uciekł...? Te
pytania jak pioruny podczas burzy atakowały mój umysł. Starałam się zaleźć na
nie odpowiedź, ale nie potrafiłam. Wtedy to, nagłe uderzenie w ziemię, pozbawiło
mnie przytomności.
~*~
- Hej! Obudź się!- usłyszałam jakby z daleka.
Lecz gwałtowne potrząśnięcie za moje ramię spowodowało, że dopiero wtedy
otworzyłam oczy. Nad sobą ujrzałam pysk zmartwionego smoka.
- Sorrow...- szepnęłam nadal zamroczona i
obolała po upadku.- Co się... stało?- złapałam się za głowę.
- Nie jestem pewien.- pokrecił głową.
Przytaknęłam.
- Gdzie jest Jack?- spytałam, gdy wreszcie przypomniałam
sobie po co tu przyleciałam. Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna.
- W tej zaspie.- odparł chłodno.
- Jeszcze mu nie pomogłeś?!- uniosłam głos i
szybko spróbowałam wstać. Jednak zrobiłam to zbyt gwałtownie. Mroczki zatańczyły
przed moimi oczami. Opadłam na ziemię i zakryłam oczy ręką.- Pomóż mu.-
szepnęłam. Usłyszałam ciche prychnięcie bestii i mimowolnie uśmiechnęłam się
pod nosem. Na powrót otworzyłam oczy i powoli wstałam. Tym razem uważałam by
nie stracić równowagi. Przez cały czas obserwowałam poczynania Sorrowa. Ten
najpierw odkopał głowę i tułów chłopaka. Przystanął na chwilę po czym złapał
chłopaka za kaptur od bluzy i ostatecznie wciągnął ze śniegu. Podeszłam do
Jacka i sprawdziłam czy wciąż żyje.
- Masz szczęście, że oddycha.- mruknęłam i
dotknęłam dłoni chłopaka.- Jest cały przemarznięty. Miałeś go pilnować, a
prawie doprowadziłeś go do śmierci!- rzuciłam oburzona.
- Ale żyję, tak? Wszystko jest w porządku.-
mruknął smok. Cały czas patrzył z niechęcią na chłopaka.
- Ledwo...- szepnęłam i odgarnęłam włosy z twarzy
Jacka- Musimy go stąd zabrać.- postanowiłam. Smok kiwnął łbem i z wielkim
niezadowoleniem położył się równolegle do bruneta. Dzięki temu łatwiej mi było
wciągnąć chłopaka na grzbiet Sorrowa.
Nagle
usłyszałam ciche powarkiwanie, które dochodziło tuż zza moich pleców. Gwałtownie się odwróciłam, a wtedy wilk skoczył
ku mnie. Skutecznie przygwoździł mnie do ziemi. Praktycznie od razu go
poznałam, a raczej ją...
--------------
Od autorki: Baardzoo was przepraszam, ze tak długo musieliście czekać na ten rozdzialik. Ale chyba mi wybaczycie ^^ W końcu dziś jest mój wielki dzień czyli szesnaste urodzinki ;D
A tak po za tym...
Pisać mi komentarze i mówić czy podoba się czy nie c:
Tak swoją drogą to pamiętajcie, że komentarze motywują mnie do dalszego pisanie więc ten teges... Polecajcie bloga wszędzie gdzie możecie :D
Następny rozdział pojawi się w okolicach 7-8 grudnia. Czemu tak długo trzeba czekać? Cóż, szkoła też jest ważna, a teraz muszę naprawdę się postarać. Ale później mam przerwę świąteczną, która trwa od 20 Grudnia do aż 6 Stycznia! Więc wtedy rozdziałów będzie więcej. Oczywiście jeśli wena mi dopisze, a wszyscy czytający mi w tym pomogą :D
To chyba na tyle.
Do następnego!
Ann :*