30 marca 2014

Rozdział XI Pierwsze spotkanie

Gnałam jak szalona. Nie wiedziałam ile zostało mi czasu zanim wszyscy zorientują się, że zniknęłam. Moc jaką przeznaczyłam na podróż, zdążyłam już wyczerpać. Do Burgess zostało mi jakieś dziesięć kilometrów. Przy moim tempie dotrę tam w mgnieniu oka. Jednak lot utrudniała mi pogoda. Jeszcze chwilę temu było w miarę ciepło i pogodnie. Teraz wszystko diametralnie się zmieniło. Po pierwsze ściemniło się. Niebo pokryło się grubą warstwą chmur. Potem zaczął padać śnieg. Najpierw delikatne, niewielkie płatki, a później widok przesłoniła mi ściana śniegu. W takich momentach byłam wdzięczna, że smoki mają wyostrzony zmysł orientacji i wzroku. Nie było łatwo. Wolniej niż chciałam, uporczywie leciałam w kierunku południowo zachodnim. 


Miałam nadzieję, że jeśli zbliża się wieczór to nikogo nie powinno być u Jamiego. W samym szpitalu powinny były panować pustki. Co prawda nie wiedziałam, która godzina, ale logicznie rzecz biorąc tak być musiało. Wolę się tego trzymać. Nagle śnieżyca na moment ustąpiła. Dostrzegłam niewielką galerię handlową. Skierowałam się w jej stronę, by po chwili wylądować na dachu budynku. Rozejrzałam się. Byłam już Burgess. To pewne. Bardzo charakterystyczne miasto. Trochę się tu pozmieniało od kiedy stało się ważnym punktem dla strażników, a przede wszystkim dla Jacka. Wybudowali galerię, na dachu której właśnie stałam. Wyremontowali i rozbudowali stary szpital, którego jak na złość nie mogłam teraz dostrzec. Zrządzenie losu czy jak...? Dodam, że śnieg przestał już sypać. Aktualna sytuacja udowodniła jak idiotyczny pech nie daje mi spokoju. Jednak w końcu szczęście się do mnie uśmiechnęło. Dostrzegłam go. Znajdował się parę przecznic przed mną. Wielki, biały budynek. Mocno oświetlony przy wejściu. Ciekawe po co aż tak mocno... By oślepiać ludzi? Nieźle dawało po oczach.
Jeszcze raz obrzuciłam spojrzeniem cały budynek. W większości pokoi szpitalnych światła były zgaszone. Uśmiechnęłam się. Musiało się udać. Zeskoczyłam na ziemię. Dobrze, iż nie jestem widzialna. Z pewnością wzbudziłoby to ogromne zainteresowanie. Swoją drogą, ludzie przenikają przez ze mnie. Ostatni raz zdarzyło się to około czterysta lat temu. Od tamtego czasu starałam się, aby więcej się to nie powtórzyło. Wciąż pamiętałam jak nieprzyjemne było to uczucie.
- Czas na zabawę. - mruknęłam cicho pod nosem i będąc nadal w smoczej postaci, pobiegłam w kierunku szpitala. Zajęło mi to dosłownie chwilę. Długie łapy pozwalały na swobodny i szybki bieg. W mgnieniu oka znalazłam się tuż obok wejścia do budynku. Natychmiast zmieniłam postać i potrząsnęłam głową, aby po chwili ułożyć na nowo grzywkę. Rozejrzałam się po okolicy. Zero ludzi. Na parkingu stały trzy karetki. Spojrzałam na wejście do szpitala. Tak jak się spodziewałam. Drzwi rozsuwają się automatycznie, gdy tylko wykryją ruch. Żebym pozostała niezauważona, byłam zmuszona poczekać, aż ktoś wejdzie lub wyjdzie z budynku. Odsunęłam się kawałek i kucnęłam, opierając się o chłodną ścianę. Powinnam była założyć coś cieplejszego, a nie... Jasna koszula z krótkim rękawem, jeansy typu rurki i czarne adidasy. Nie ma co, idealny strój na zimę... Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Zaraz mnie tu szlag trafi! - wysyczałam wyjątkowo wkurzona. Nigdy nie byłam cierpliwa. Nagle do moich uszu dotarł odgłos kroków. Rozejrzałam się. Jakaś kobieta kierowała się w stronę drzwi wejściowych. To była moja szansa. Zerwałam się na równe nogi i ruszyłam za nią. Udało się. W ostatniej chwili dostałam się do środka. To już pół sukcesu. Szpital wyglądał tak jak każdy inny. Teraz muszę znaleźć Jamiego. Problem w tym, że nie miałam pojęcia jak.
„Gratulacje Ann!” - skarciłam się w myślach. - „To było rozsądne posunięcie!” - zakpiłam dając upust złości i bezsilności. Kątem oka dostrzegłam lekarza, który rozmawiał z pielęgniarką. Z nadzieją, że czegoś się dowiem postanowiłam do nich podejść.
- Idziesz na obchód? - spytał mężczyzna.
- Tak. - przytaknęła - Muszę jeszcze sprawdzić co z tym chłopcem. Jak on miał... - zamyśliła się kobieta.
- Jamie. - podpowiedział lekarz. - Chłopak miał dużo szczęścia, że w ogóle przeżył.
- To prawda. - westchnęła pielęgniarka. - Wiadomo już kto go potrącił?
- Niestety. - mężczyzna przeczesał ręką swoje krótkie, czarne włosy. - Choć mają nagrania to nie wiedzą nic o sprawcy. Szyby były czarne, a tablicy rejestracyjnej brak. Jakby tego było mało, policja nigdy nie widziała takiego modelu samochodu.
- Straszne. - pokręciła głową kobieta. - Dobra, muszę iść na obchód.
Po tych słowach pielęgniarka odwróciła się i ruszyła w kierunku windy. Wiedząc już, że to ona zaprowadzi mnie do celu, ruszyłam za nią. Drzwi rozsunęły się bezdźwięcznie. Kobieta weszła do środka, a ja chwilę po niej. Starałam się jej nie dotknąć. Brunetka wybrała ostatnie, czwarte piętro. Winda ruszyła do góry i chwilę później byłam już na miejscu. Kobieta ruszyła pierwsza. Posłusznie za nią podążałam. Cały czas uważnie się rozglądałam. W razie czego musiałam wiedzieć jak wydostać się z tego miejsca. Pielęgniarka zatrzymała się przed salą numer sto trzynaście i po chwili weszła do niej. Czy ja już wspominałam o nękającym mnie co rusz pechu? Jednakże musiałam spróbować porozmawiać z tym chłopakiem. Przekroczyłam próg i obserwowałam poczynania kobiety. Brunetka starała się nie obudzić Jamiego. Sprawdziła kartę, wymieniła kroplówkę i najszybciej jak mogła, opuściła pomieszczenie. Zostałam sama z Jamiem. Najciszej jak potrafiłam, podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Zbliżała się noc. Przez odbijającą się w szkle tarczy zegara, spostrzegłam godzinę dziewiętnastą. Ciekawe co z Sorrowem, Agey i Jackiem... Czy udało im się? Dowiedzieli się czegoś? A może jednak nie...? Tak bardzo denerwuje mnie ta niewiedza...

Nagle usłyszałam jak maszyna rejestrująca pracę serca chłopaka przyśpieszyła. Odwróciłam się na pięcie w stronę łóżka Benneta. To nie możliwe, ale coś kazało mi spróbować. Chyba zgłupiałam do reszty... Podeszłam do krańca łoża szpitalnego i delikatnie oparłam ręce na metalowej konstrukcji.
- Hej, słyszysz mnie? - spytałam niepewnie. Chłopak przekręcił się, zacisnął mocniej powieki po czym ostrożnie otworzył oczy. Spojrzał na mnie i natychmiast zerwał się z łóżka. Wiedziałam już. Widział mnie. Całe szczęście, że spędza mnóstwo czasu z istotami magicznymi.
- Ja cię znam... - szepnął chłopak. - Widziałem cię już kiedyś, ale Jack... - zająknął się.
- Mów dalej. - odrzekłam pośpiesznie. - Jack to mój... przyjaciel.
- O mi nie wierzył. - mruknął ze smutkiem szatyn.
- To nie istotne. - stwierdziłam. - Mam do ciebie parę ważnych pytań i chciałabym abyś mi na nie odpowiedział. To bardzo ważne. - poprosiłam. Jamie kiwnął  nieznacznie głową.
- Zgoda. Tylko powiedz mi co stało się z Jackiem po tym wypadku. - odrzekł szatyn. - Czemu mnie jeszcze nie odwiedził?
Westchnęłam ciężko, gdyż wiedziałam, że nie uniknę tego.
- Widzisz... - zaczęłam dość niepewnie. - Jack próbował ci pomóc. Po tym jak uderzył w ciebie samochód, odciągnął cię na pobocze. Wołał, ale byłeś nieprzytomny. Wokół was zbiegły się dzieciaki. Wśród nich była twoja siostra. To ona zadzwoniła po pomoc. Jack klęczał obok ciebie przez cały czas. Widziałam łzy w jego oczach. Obwiniał się o to, że nie potrafił ci pomóc. Z resztą dzieciaki na czele z twoją siostrą stwierdziły, że to wina Jacka. Jego i strażników, że nie zdołali zapobiec wypadkowi.
- Sophie...? - wyjąkał Jamie. - Nie mówisz poważnie...
- Niestety. - mruknęłam z żalem.
- Co z Jackiem? Gdzie on jest teraz?
- I tu zaczynają się kłopoty... - westchnęłam ciężko. - Jakiś czas później, Jack poleciał w kierunku bieguna północnego. Zerwałam się za nim. W rozpaczy ludzie robią różne głupie rzeczy. Gdy Mróz znalazł się na miejscu, on... - zwiesiłam głos i głośno przełknęłam ślinę. - On zrzekł się mocy.
- Jack?! - szatyn nie mógł chyba uwierzyć w moje słowa. - Jak on mógł?!
- Obwiniał się o twój wypadek. - wytłumaczyłam. - Stwierdził, że skoro nie potrafił cię ochronić to nie zasługuje na to co ma. Dodatkowo z niewiadomych mi powodów, utracił wszystkie wspomnienia od momentu, gdy stał się Jackiem Mrozem. Nie pamiętał nawet ciebie... - zakończyłam szeptem.
- To niemożliwe! - krzyknął Jamie, zrywając się z łóżka.
- Uspokój się! - syknęłam, kładąc dłoń na ramieniu szatyna. - Bo zamiast zwykłego szpitala będziesz miał psychiatryk!
- Wybacz. - spuścił wzrok. - Więc czego chcesz teraz od mnie? - chłopak spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Nie wiem, co sobie myślałam, decydując się tu przylecieć... - pokręciłam głową. - Miałam nadzieję, że może przed wypadkiem, dostrzegłeś coś dziwnego. Coś co może mi jakoś dodatkowo pomóc. Chcę poznać twoją wersję. Opowiesz ją dla mnie? - spytałam.

Chłopak kiwnął nieznacznie głową i zaczął opowiadać...


---------------

Od autorki: Witam was ponownie! ^^ Powracam z kolejnym rozdziałem. Niestety nudnym i krótkim zarazem... Przykro mi też pisać, że kolejny również taki będzie. Choć nie, w jednym momencie będzie przyśpieszenie akcji no i może być trochę dłuższy. Jednak nie będę wam tu spoilerować. 
Mogę tylko zdradzić, że wczoraj zakończyłam spisywanie wydarzeń z pierwszej części opowiadania. Nie wiem, ile rozdziałów w tym będzie. Pewnie sporo i przez to rozpiera mnie niesamowita radość bo po raz pierwszy od kiedy zaczęłam blogowanie mam szansę skończyć wykreowaną przez siebie historię. Lecz mniejsza już z tym. Ciekaw jestem waszych opinii dotyczących rozdziału i ogólnej historii.

A tak w ogóle to jak podoba wam się szablon? Postać pochodzi z anime Noragami, a jest to dokładnie Yukinne. Uwielbiam tego uroczego idiotę. Choć nie powiem, Yato też jest słodki :3

Teraz przejdę do przewidywanej publikacji następnego rozdziału. Otóż skoro kolejny będzie lekko nudnawy, podobnie zresztą jak ten powyższy, jego publikację zapowiadam na 10 kwietnia. Wtedy też opiszę dokładnie co miałam na myśli, pisząc o zmianie zasad w dodawaniu rozdziałów w zamian za komentarze.


To tyle na dziś  :)


Do następnego!

10 marca 2014

Rozdział X Decyzja

Postanowiłam już. Pomogę strażnikom pomimo tego jak bardzo ich nie znoszę. Zachowanie równowagi. To moje zadanie. Nie ma już odwrotu. Mogę już tylko iść na przód...

~*~



Każdy yeti skrupulatnie wykonywał powierzone mu zadanie, a wszystko po to by sanie były gotowe na czas. Oprócz tego należało przygotować karibu, a to wiązało się głównie z nałożeniem na zwierzęta specjalnej uprzęży. Zwykłemu człowiekowi mogło by się zdawać, że nie ma w niej nic nadzwyczajnego, a jednak jest. Dzwonki. Dźwięk, który wydają sprawia, iż żaden nieupoważniony człowiek nie zdoła dostrzec ani sań, ani reniferów. Innymi słowy dzwonki tworzą barierę, która maskuje magiczne stworzenia. Dodatkowo nikt oprócz Norda nie posiada takiego przywileju. Zazwyczaj wszelkie magiczne istoty chroni bariera zwana mgłą, która jest wystarczającym zabezpieczeniem. Rzadko się zdarza, aby normalny człowiek dostrzegł coś przez nią. Jednakże są wyjątki, ale to trudne do wytłumaczenia i sama w pełni tego nie rozumiem.


Nagle usłyszałam głośny huk. Drzwi oddzielające stajnie od tzw. pasa startowego zostały otworzone. Dopiero teraz w pełni mogłam ujrzeć te wspaniałe stworzenia. Nigdy bym nie przypuszczała, że są one tak duże. W kłębie mają ok. 170 cm. Z tego co się orientuję nie jest to normalne. Ogólnie rzecz biorąc, według ludzkich legend przewodnikiem zaprzęgu był renifer imieniem Rudolph, mający czerwony nos. Jednak z tym nosem to zwykła bajka dla małych dzieci. Choć Rudolph rzeczywiście istnieje to nie czerwony nos, a ponad przeciętne zmysły pozwalały mu na dobry lot nawet w najgorszych warunkach. Oprócz tego istniał jeszcze jeden mit dotyczący zaprzęgu. Według ludzi te zwierzęta potrafiły mówić. Oczywiście to prawda, ale tylko w Wigilię. Tylko Nord potrafił zrozumieć te stworzenia praktycznie zawsze. Tego zaszczytu dostępują także tzw. Wybrańcy. Jednak do tej pory zdarzyło się to tylko raz i w dodatku bardzo dawno temu.

Nagle renifery ruszyły, ciągnąc za sobą sanie w kierunku miejsca startu. Tego dnia stworzenia były aż nadto nadpobudliwe. Jeden wzajemnie kopał drugiego. Trudno było mi stwierdzić czy to z nienawiści czy może zniecierpliwienia. Lecz jedno było pewne. Nastroje były dość kiepskie.
- Zwariowaliście! Ja mam do tego czegoś wejść? - jęczał Zając.
- Nie marudź! - mruknął Nord. Natomiast Jack najwyraźniej otrzeźwiał, ale nie byłam do końca pewna czy zdaje sobie sprawę z tego co go czeka. Z typowym dla siebie entuzjazmem wskoczył do sań.
- Gdyby moja siostra mogłaby tu być. - westchnął smutno lecz wciąż się uśmiechał. Tak... Gdyby tylko znał prawdę o Emmie... W sumie to znał, ale utracił swe wspomnienia na skutek tego dziwnego rozwoju wypadków. Wciąż denerwuje mnie powód, dla którego podjął decyzję o zrzeknięciu się mocy. Ten idiota, Jamie. Powinnam była z nim porozmawiać. Jednak jest problem. Moja natura. W końcu jestem zmiennokształtnym duchem. Istotą niewidoczną dla zwykłych ludzi. To nie będzie łatwe. Istnieje tylko cień szansy, że ilość czasu jaki Bennet spędza z Jackiemi otworzyło Jamiemu możliwość oglądania przez mgłę magicznych istot. Jeśli okazałoby się to prawdą, mogłabym dowiedzieć się czegoś więcej o przyczynach wypadku. Może on widział coś co ja przeoczyłam? Muszę zostawić Agey i Sorrowa ze strażnikami. Tym razem nie mogę zabrać ich ze sobą.
- Wszyscy do sań!- zarządził Nord, jednocześnie wyrywając mnie z zamyślenia. Wszyscy prócz mnie i Sorrowa posłusznie wykonali polecenie strażnika. Wtedy dostrzegłam sposób na odłączenie się od grupy.
- Sanie są za małe by pomieścić smoka. - zauważyłam - Razem z Sorrowem znajdę inne wyjście, a wy już ruszajcie.
- Zgoda, ale pośpieszcie. Mamy mało czasu. - odrzekł Nord po czym wziął w ręce wodze.
- Spotkamy się na zewnątrz. - rzuciłam, za nim dałam sygnał dla smoka. Oboje ruszyliśmy biegiem wzdłuż jednego z korytarzy. Jako jedyny z trzech odchodzących od stajni, prowadził w kierunku wyjścia. Choć byłam tu zaledwie kilkanaście godzin to zdążyłam całkiem dobrze poznać to miejsce. Gdy byliśmy w połowie drogi, wstrzymałam bestię i sama jednocześnie się zatrzymałam. Sorrow spojrzał na mnie zaciekawiony, a ja rozejrzałam się dookoła.
- Musisz mi coś obiecać. - szepnęłam - Wiem, że go nie znosisz, ale proszę, nie pozwól mu zginąć. To ważne.
Smok kiwnął łbem na znak, iż rozumie. Nie wiedziałam czy tym razem dotrzyma danego słowa. Przecież nienawidzi Jacka.
- Ruszajmy, pewnie już na nas czekają. - dodałam i razem z gadem pobiegłam dalej wzdłuż korytarza. W końcu dotarliśmy do wyjścia. Szarpnęłam za mosiężną klamkę drzwi ze starego drewna. Nie stawiały oporu. Bez wahania wybiegłam na zewnątrz. Pogoda była wprost cudowna. Śnieżyce chwilowo ustąpiły, a temperatura wzrosła co było raczej dziwne, gdyż znajdowaliśmy się na biegunie północnym. Tu nie powinno być ciepło. Dobiegłam do krawędzi i jak gdyby nigdy nic skoczyłam wprost w przepaść. Chwilę spadałam by pozwolić memu ciału na krótki lecz wystarczający wypoczynek po biegu. Skupiłam się na postaci jaką chciałam przybrać, a na około mnie pojawiła się zielona mgła. To właśnie ona towarzyszyła każdej przemianie zmiennokształtnego, a jej kolor był uzależniony od koloru oczu. Poczułam przyjemne mrowienie, a moje ciało przemieniło się w potężne, gadzie cielsko o czarnych, połyskujących w blasku słońca łuskach. Rozłożyłam skrzydła i mocno nimi zamachnęłam. Jeśli nigdy nie mogliście latać na własnych skrzydłach to żałujcie. To najwspanialsze uczucie na świecie!
- Dalej! - popędził mnie Sorrow, wskazując na sanie Norda. Szybko zrównałam się z przyjacielem i razem dolecieliśmy do reszty. Agey siedziałam naburmuszona przed Jackiem. Zając wyglądał jakby zaraz miał puścić pawia. Sam właściciel sań śmiał się wniebogłosy, a nadopiekuńcza Zębuszka załamywała ręce. Jack nie potrafił chyba uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. W sumie trudno mu się dziwić. Piasek również był w dobrym humorze. Najwyraźniej lubił przejażdżki saniami.
- Widzę, że wszyscy już są! - zawoła entuzjastycznie Nord - Teraz możemy już skrócić sobie drogę moją ulubioną metodą. - rzekł z nieznikającym uśmiechem. W jedną rękę złapał wodze, a drugą zaś wyjął kryształowa kulę z kieszeni płaszcza. Podniósł ją na wysokość ust i coś wyszeptał. Szum dzikiego powietrza nie pozwolił mi wychwycić słów. Lecz sądząc po tym do czego służyły te kule, mogłam śmiało stwierdzić, że wypowiedział dokładną lokalizację miejsca, w jakim mamy się znaleźć.


Nadeszła pora na wcielenie mego planu w życie. Zwolniłam nieznacznie tak, aby Sorrow był tuż za saniami. Widziałam jak Nord wyrzucił kulę tuż przed zaprzęg. Magiczny przedmiot utworzył przejście, które mieniło się wszystkimi istniejącymi kolorami. Skrót między dwoma lokalizacjami został otworzony. Strażnik popędził renifery i wszyscy wlecieli do środka, a tunel się zamknął. Zostałam tylko ja. Etap pierwszy zakończony. Pora na wcielenie etapu drugiego. Zamachnęłam mocno skrzydłami i ruszyłam w kierunku południowo - zachodnim. Moim celem było miasto Burgess. Dzięki wypoczynkowi byłam pewna, że bez problemu dostanę się na miejsce. W końcu miałam spory zapas mocy.

~*~


Stworzenia, o których do tej pory słyszałem jedynie w bajkach i legendach okazały się być prawdziwe! To niewiarygodne, ale i trochę straszne... Skoro garstka tych istot jest realna to co jeszcze skrywa ten świat?


Gdy pędziliśmy przez ten dziwny tunel, gdzieniegdzie na jego ściankach pojawiały się obrazy różnych miejsc. Pojawiały się i znikały. Jedne pozostawały przez dłuższy czas, a inne wręcz przeciwnie. To co przedstawiały było bardzo zróżnicowane. Ludzie, którzy pojawiali się na nich potrafili się diametralnie różnić między sobą. Pokręciłem głową nie wiedząc co mam o tym wszystkim myśleć. Przysunąłem się na koniec sań. Za nim wlecieliśmy do tunelu, widziałem dwa smoki. Jeden o czerwonych łuskach, a drugi o czarnych. Chciałem przyjrzeć się im z bliska. W szczególności temu drugiemu, gdyż Sorrowa zdążyłem już aż za dobrze poznać. Oprócz tego zastanawiało mnie gdzie podziała się Ann. Ostatni raz widziałem ją jak biegła gdzieś z tym bezczelnym jaszczurem. Jednak po wydarzeniach z ostatnich paru dni, mogę śmiało stwierdzić, iż to ona była tym drugim smokiem. Pytanie tylko jak ona tego dokonała? Przecież ludzie nie mogą od tak zmieniać swojej postaci. Czyżby więc on nie była normalna...? Jest tak wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi. Mam nadzieję, że już nie długo je poznam. Uśmiechnąłem się lekko. Przecież nadzieja umiera ostatnia.


Wychyliłem się by w końcu przyjrzeć się obu bestią. Ku mojemu zaskoczeniu, zobaczyłem jedynie Sorrowa.
- Gdzie ona się podział? - szepnąłem cicho i usiadłem normalnie. Coś mi tu nie gra. Spojrzałem na czarnowłosą dziewczynę, będącą przyjaciółką Ann. Agey nerwowo się rozglądała.
Nagle coś usłyszałem. Wrota tunelu stanęły przed nami otworem. Nord pogonił renifery i wreszcie wylecieliśmy z tego pokręconego przejścia. Pod nami rozciągała się dolina. Słońce przyjemnie grzało. Aura była wprost idealna. Lecz, gdy spojrzałem na to co dzieje się przed saniami, zdębiałem.


Wszystko co do tej pory myślałem o świecie, straciło w tym momencie sens.


-----------------
Od Autorki: Wybaczcie mi moje spóźnialstwo! Nie sądziłam, że będzie aż tak źle, że nie będę mieć w ogóle czasu ;w; Jednak teraz powracam z nowym rozdziałem. Początkowo nie miał kończyć się w tym momencie, ale na to nic nie poradzę :P Po za tym byłby za długi i musielibyście czekać jeszcze dłużej. Tego nie chciałam. Więc co sądzicie o jubileuszowej dziesiątce? Domyślam się co powiecie. Nuda, nic się nie dzieje. Zaledwie garstka objaśnień i zapowiedź tego co dalej może się wydarzyć... Mam nadzieję, że pomimo swoich wad, rozdział przypadnie wam do gustu. W najbliższym czasie planuję także zmienić szablon bloga. Nie zdecydowałam się jeszcze na żaden konkretny. Nie wiem też czy czasem nie zrobić jakiegoś zamówienia u jakiejś szabloniarki... Bo o ile sama potrafiłabym zrobić grafikę, to z kodami CSS wciąż kuleję :P

Dobrze, skoro to już mam za sobą to teraz przyszła pora na zapowiedź jedenastki. Otóż opublikuję ją gdy tylko dostanę pięć komentarzy od różnych autorów(ja się nie liczę). Jeśli w ciągu 2 tygodni nie pojawi się wymagana ilość, ustalę przybliżoną datę. Tak, jestem niecierpliwa :P

Oprócz tego pozwolę sobie przypomnieć o konkursie organizowanym na stronie www.posegregowane.blogspot.com
Wystarczy tylko, że oddacie głos na Zakazane Wspomnienia w sondzie znajdującej się w bocznej kolumnie. To tylko parę sekund, a ile tym możesz dla mnie zrobić! Proszę, nie zapomnijcie o tym :) Można głosować do 16 marca.

A teraz już ostatnia sprawa, jaką na dziś przygotowałam. Pod poprzednim postem zostałam nominowana do nagrody Liebster Blog Award. Dokładnie nominację zawdzięczam Paulina Ławniczek. Przyznam, że byłam tym nieco zaskoczona. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie otrzymałam, więc chyba mnie rozumiecie. W każdym bądź razie, przejdę do rzeczy.


Co to jest Liebster Blog Award?


"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'.
Jest przyznawana też blogom o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwości do ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz, im 11 pytań. Nie wolno nominować blog, który Cię nominował"


Pytania i moje odpowiedzi:



1. Co było twoją inspiracją do stworzenia bloga?

Właściwie to trochę dziwna historia. Na dA pewna dziewczyna stworzyła swój komiks oparty na filmie Rise of the Guardians. Wtedy zrodziła się w mojej głowie chęć napisania czegoś swojego o Jacku. Parę dni później miałam sen, który był właśnie tym co zdarzyło się w prologu mojego opowiadania :)

2. Czy wierzysz w Jacka Frosta?

Jest to istota magiczna. Kaiju należą do tej samej kategorii więc tak. Wierzę xD

3. Czy sądzisz że demony istnieją?

Pewnie, że tak.

4. Jaki jest twój ulubiony film?

Oj, trudne pytanie :P Nie potrafię się zdecydować... Może How to train your Dragon. Dramworks wykonał kawał dobrej roboty : )

5. W jakich sytuacjach najczęściej przychodzą ci pomysły na pisanie?

Jakaś sytuacja z życia, wydarzenia ze świata, pod wpływem emocji... Wiele jest tego.

6. Czego najbardziej się boisz?

Tego, że stracę jedynych przyjaciół.

7. Co było twoim największym błędem jaki popełniłaś w życiu?

Przyjaźń z pewną dziewczyną, która zalazła mi za skórę, gdy ujawniła moją tajemnicę... Źle to wspominam.

8. Jakiej muzyki słuchasz?

To co wpadnie mi do ucha. Nie mam określonego, ulubionego gatunku. Jednakże jedynym gatunkiem jakiego nigdy w życiu słuchać nie będę to disco. Sorry, ale nie trawię tego :P

9. Lubisz oglądać bajki?

Tak. Wtedy zawsze przypominają mi się stare dobre czasy z dzieciństwa. Problem w tym, że przywołują one także przykre wspomnienia, dające powód do płaczu...

10. Jakie jest twoje największe marzenie?

Znaleźć w przyszłości pracę w jednych z dwóch największych amerykańskich wytwórni filmów animowanych. Dreamworks lub Disney. Chodź bardziej preferowałabym tę pierwszą.

11. Co (oprócz pisania) jest twoją pasją?

Grafika komputerowa, z którą wiążę swoją bardzo bliską przyszłość. Oprócz tego moją pasją jest również jazda konna.

To tyle jeśli chodzi o mnie. Czas na moje pytania i nominacje : )

Pytania:
1. Co lubisz robić w wolnym czasie?
2. Czym dla ciebie jest ta nominacja?
3. Gdybyś mogła wyjechać do dowolnego kraju i tam zamieszkać, to jaki byś wybrała?
4. Twoje największe marzenie?
5. Co skłoniło cię do stworzenia swojego bloga?
6. Wolisz książki czy filmy?
7. Twoja ulubiona książka/film to?
8. Jakie są twoje słabe i mocne strony?
9. Gdybyś mogła stać się dowolnym stworzeniem(w tym dowolnym gatunkiem Kaiju) to jakie byś wybrała?
10. Jesteś otaku?
11. Jaką mangę/anime lubisz najbardziej?

Nominuję:

5. http://bakugan-history-of-life.blogspot.com/ - Jeśli chodzi o tego bloga to fakt, widnieję jako autorka, ale nie mam nic wspólnego z publikowanym tam tekstem. Jestem na tym blogu tylko z powodu iż Agey niezbyt radzi sobie z kodami HTML i CSS i zazwyczaj to ja muszę wszystko poustawiać :P

Wiem, że powinnam nominować jedenaście blogów, ale nie czytam ich za wiele :/ Wybaczcie, że nie mogę w całości spełnić tego warunku...


Do końca dzisiejszego dnia, komentarze dotyczące nominacji pojawią się na wyżej wymienionych blogach.

Pozdrawiam!

Ann