Szatyn
podniósł rękę i przybił piątkę ze starym przyjacielem.
- A może tak
przedstawisz nas sobie? - spytał niebieskooki.
- No tak -
zaśmiał się Jamie - To Jack. Chodzimy razem do jednej klasy. - skłamał. Mróz i
Raphael uścisnęli sobie dłonie.
- A ona? -
spytał jeszcze chłopak, patrząc prosto na mnie. Dreszcz przeszedł mi po ciele.
Przełknęłam głośno ślinę. Przecież on w ogóle nie powinien mnie widzieć...
- Jestem Ann
- wyjąkałam ledwo - Jestem... kuzynką Jamiego - wymyśliłam na szybko.
- Miło mi -
uśmiechnął się przyjacielsko - Zapraszam, wejdźcie do środka - dodał, robiąc
miejsce w przejściu. Wchodziłam jako ostatnia i czułam się strasznie
nieswojo... Raphael zamknął prędko drzwi, wyprzedził nas i poprowadził do
swojego pokoju.
- Nieźle -
mruknął Jamie w progu. Pomieszczenie urządzone było nowocześnie i typowo dla
nastolatka. Naprzeciwko jasnych, szarych drzwi, przez które weszliśmy
znajdowało się duże dwuskrzydłowe okno. Czarne rolety dzień/noc były opuszczone
do połowy. Łóżko stojące prostopadle do krótszej ściany było schludnie
pościelone, ale już biurko stojące obok przed oknem zawalone było różnymi
zeszytami, luźnymi kartkami, długopisami, ołówkami. Pod tym wszystkim wystawał
lekko uchylony monitor laptopa. Nad tym wszystkim na ścianie były dwie półki.
Po części zastawione książkami i komiksami, a po części puste. Po prawej
stronie od wejścia znajdowała się ogromna szafa i komoda. Po lewej stronie
przed łóżkiem leżała ogromna pufa, wyglądająca jak piłka do nogi. Nad nią na
wysięgniku był zamocowany całkiem spory jak na pokój telewizor. Wszystkie meble
w pokoju były białe. Ściany w większości ciemno szare, ale czerwone dodatki
nieco rozjaśniały pomieszczenie. Czarne obrotowe krzesło znajdowało się niemal
na środku pokoju.
- Niedawno
zmieniałem wystrój - odrzekł niebieskooki. Złapał jedną ręką krzesło, przysunął
je i usiadł. - Lepiej powiedz w czym mam ci pomóc.
Jamie stanął
jak wryty. Udało mu się jedynie posłać mi błagalne spojrzenie. Westchnęłam
ciężko i postąpiłam krok do przodu. Zwróciłam tym uwagę niebieskookiego.
- Szukamy
pewnej księgi - zaczęłam nieco niepewnie - Nie znamy jej autora, ale wiemy, że
pisał o różnych istotach magicznych w tym także o tzw. strażnikach oraz bóstwie
szerzej znanym jako Duch Księżyca. Ponoć księga ta nawiązuje to starych
słowiańskich wierzeń - powiedziałam niemalże na jednym wydechu - Potrzebujemy
twojej pomocy w odnalezieniu archiwum, które może posiadać taką księgę.
Raphael
intensywnie się we mnie wpatrywał. Ten chłopak... był inny niż ludzie, z
którymi miałam do tej pory do czynienia. Był jakiś dziwny, ale nie umiałam
stwierdzić czemu tak mi się wydawało.
- Aha -
odezwał się wreszcie niebieskooki - Jeszcze niezbyt ogarniam po co, ale z
łatwością znajdę poszukiwane przez was miejsce - dodał - Trudniejsze rzeczy już
robiłem... - uśmiechnął się.
- Działaj -
mruknął Jamie. Raphael kiwnął głową, odwrócił się i dosunął krzesłem do biurka.
Jednym ruchem ręki odgarnął niepotrzebne rzeczy i otworzył laptopa,
jednocześnie go uruchamiając. W pokoju rozległ się stukot wciskanych na
klawiaturze klawiszy. Spojrzałam na chłopaków.
- No to? -
spytałam.
- W kuchni są
napoje. W lodówce powinno być jeszcze trochę jedzenia. Częstujcie się - polecił
Raphael, nie odrywając wzroku od komputera. Mając pozwolenie, od razu udałam się
w odpowiednie miejsce. Panował tu niezły bałagan choć i tak to było nic w
porównaniu z tym jak teraz wygląda kuchnia w dworku...
Jack i Jamie
podążali za mną. Słyszałam ich kroki na panelach podłogowych, a później
płytkach. Rozejrzałam się. Na blacie kuchennym dostrzegłam butelkę z sokiem
jabłkowym. Pochwyciłam ją, a potem każde z nas nalało go sobie nieco do
szklanek. Nie minęła chwila, a moja już była pusta. Z ciekawości zajrzałam do
lodówki. Oblizałam się na widok mojego ulubionego batonika czekoladowego.
Porwałam go nim chłopaki się zorientowali i skonsumowałam. Jack i Jamie nie byli chyba zbytnio
zadowoleni, ale później też znaleźli sobie jakąś przegryzkę.
- Jak
myślicie, długo to mu zajmie? - zainteresował się brunet, przełykając ostatni
kawałek cukierka.
- Jest
specjalistą od takich rzeczy - odparł szatyn - Ale nie to mnie ciekawi... -
mruknął, spoglądając na mnie.
- Do czego
zmierzasz?
- Dlaczego
cię widzi? - spytał Bennet - Ja widzę cię dlatego, że dużo przebywam z Jackiem,
ale on…? Nie rozumiem tego.
- Ja też nie
wiem - wzruszyłam ramionami i wbiłam wzrok w podłogę - Może to przypadek, a
może ma w swoim towarzystwie jakiegoś ukrytego Kaiju... Lepiej się nad tym nie
zastanawiać. Póki nie wie kim tak naprawdę jestem wszystko będzie dobrze -
dodałam.
Zapadła
nieprzyjemna cisza. Podeszłam do blatu, złapałam nową szklankę i ponownie
nalałam sobie soku, tym razem o smaku wiśniowym. Popatrzyłam w swoje odbicie w napoju,
po czym wzięłam jeden, porządny łyk.
- Gotowe! -
rozległ się nagle głos Raphaela. Szybko udaliśmy się z powrotem do jego pokoju.
Niebieskooki wciąż siedział przy laptopie, ale tym razem nogi miał ułożone na
biurku.
- Masz już
namiary? - spytałam, spoglądając mu przez ramie.
- Tak i nawet
nie spodziewałem się, że to będzie tak blisko.
- Do rzeczy -
mruknął Jamie.
- Archiwum,
które posiada w swoich zbiorach poszukiwaną przez was księgę ma miejsce tu w
Polsce. Jak się okazuje to właśnie w tym kraju znajdują się największe zbiory
dotyczące wierzeń słowiańskich. Jednak dokładniej, miejsce to jest gdzieś w
centrum Łodzi. - odrzekł - Moje miasto rządzi! - uśmiechnął się szeroko w
naszym kierunku.
- Ta,
domyślamy się... - odezwał się Jack, który także zdawał się być już
zniecierpliwiony.
- Daj
dokładny adres - poprosiłam.
- Nie ma
sprawy - Raphael nacisnął jakiś przycisk na klawiaturze, a drukarka stojąca na
komodzie ruszyła. Trzeba przyznać, że chłopak potrafi się przygotować.
Nagle niebieskooki
wstał i wziął kartkę z drukarki, która skończyła już pracę.
- Oto adres i
plan dojazdu - powiedział, dając mi kartkę. Spojrzałam na mapkę. Niby była po
angielsku, ale i tak w niczym mi raczej nie pomogła.
- Jamie -
podałam szatynowi kartkę.
- Nie rozumiem...
Gdzie to ma być? - pokręcił głową.
- Pokażę wam.
To nie jest daleko - mruknął Raphael - Skombinuję tylko jakieś bilety do
komunikacji miejskiej i możemy ruszać.
- Jeśli
potrzebna jest kasa to mogę się dołożyć - zaproponował szybko Bennet.
- Tutaj twoje
dolary nie mają żadnej wartości - zaśmiał się lekko niebieskooki - Tu używamy
takiej waluty - dodał, łapiąc i pokazując nam pierwszą, przypadkowo złapaną
monetę z biurka. Przyjrzałam się jej uważnie. Mogłabym przysiąść, że kiedyś już
ją widziałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć... Agey pewnie by wiedziała...
- Polski
złoty - wytłumaczył Raphael.
- Niech
będzie - mruknęłam - Zaprowadź nas po prostu do tego archiwum. Chłopak znów się
uśmiechnął, po czym znów podszedł do komody i z bocznej szafki wyjął mały
plecak. Do niego zaczął pakować potrzebne rzeczy.
~*~
- Ale mi
środek transportu - prychnęła Ann - Lepiej było by już...
- Daj spokój
- mruknąłem, zakrywając dłonią jej usta. Ciekawe jak teraz postrzegają mnie
normalni ludzie skoro ona jest niewidzialna... - Jeszcze inni dziwnie zaczną
się nam przyglądać... - dodałem już ciszej i rozejrzałem się, ale chyba nikt
nie zwrócił na nas uwagi.
- Co jak co,
ale Ann ma racje - przyznał Jamie - Dziwny...
- A czego wy
oczekiwaliście? - zdziwił się Raphael - To nie są Stany Zjednoczone -
niebieskooki poklepał szatyna mocno po plecach.
- Nie
przypominaj... - wymamrotał Bennet.
- A
właśnie... - zamyślił się brunet - Czemu tu w ogóle przyjechaliście?
-
Przyleciałem w odwiedziny do mojej kuzynki. No i pomyślałem, że przy okazji wpadnę
też do ciebie - wytłumaczył szatyn.
- A on? -
Raphael spojrzał na mnie. Przełknąłem głośno ślinę, myśląc nad dobrym
kłamstwem.
- Chciałem po
prostu... odwiedzić inny kraj - wytłumaczyłem. Niebieskooki pokiwał głową, po
czym wyjrzał na zewnątrz.
- Chyba już dojeżdżamy...
- mruknął pod nosem - Ta, na następnym wysiadamy.
---------------------
Od Autorki: Gomene, że musicie czekać ;_; Jakoś nie mogę się zebrać i napisać rozdział... Do tego ten jest krótszy, bo dopiero teraz zorientowałam się, że poprzedni zakończyłam za wcześnie... Niech to, ostatnio mi coś nie idzie...
Czekam jak zwykle na opinie. Następny powinien pojawić się 15 sierpnia, choć może tym razem zbiorę się w sobie i opublikuję rozdział wcześniej.
Do następnego!
Ann Varcon