Ciemność... Wokół mnie była tylko ona. Ocknęłam się w
obcym sobie miejscu, a ostatnim co zapamiętałam była... zgraja wilków. Ann i
Jacka nie było. Razem z Sorrowem próbowaliśmy walczyć, ale... Wrogów było
zdecydowanie za dużo, a nasze siły nie były jeszcze do końca zregenerowane.
Jedno ze stworzeń naskoczyło na mnie, przez co upadłam na ziemię, uderzając o
nią głową. Straciłam wtedy przytomność...
Podniosłam się do pozycji siedzącej, po czym pomacałam
ręką wokół siebie, aż w końcu na coś trafiłam. Stworzenie miało skórę pokrytą
łuskami.
- Sorrow? - wyszeptałam z nadzieją, że smok jest tak samo
jak ja przytomny. Odetchnęłam z ulgą, gdy gad lekko się poruszył.
- Agey? - powiedział zamroczony - Gdzie my...? - chciał
zapytać, lecz słowa ugrzęzły mu w gardle, gdy najprawdopodobniej drzwi od
pomieszczenia otworzyły się z hukiem. Dźwięk był na tyle nieprzyjemny, że na
chwile przysłoniłam uszy.
Do wypełnionego mrokiem pomieszczenia, wpadło oślepiające
światło. W wejściu stanął chłopak o kruczoczarnych włosach i krwisto czerwonych
oczach, które lekko świeciły w resztkach ciemności. Ale jakby tego było mało to
miał on wilczy ogon i uszy! Z daleka wyczuwałam jego negatywne nastawienie...
Zacisnęłam rękę w pięść. Nie chciałam okazywać narastającego we mnie strachu...
- Oh, widzę, że już się obudziliście. - rzekł chłodnym
głosem z nutą arogancji jak i dumy ze swojej wyższości - Moje wilczki dobrze
was traktowały?
Spojrzałam na niego wrogo, a on tylko uśmiechnął się
złowieszczo.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Czego chce...? - powtórzył, przekrzywiając głowę. Z
jego wilczymi uszami wyglądało to dość zabawnie. Chłopak natomiast wybuchnął
śmiechem. Zgłupiałam. - Ależ to oczywiste! - uspokoił się, rozkładając ręce po
bokach - I nie widzę powodu, dla którego miałbym ci to teraz tłumaczyć. - dodał
z uśmiechem.
- Co chcesz z nami zrobić? - zapytał nagle Sorrow, stając
na równych łapach obok mnie.
- To się okaże! - zaśmiał się i pogroził nam palcem -
Jednak na pewno nie skończy się to dla was dobrze! - mrugnął w moim kierunku, a
po plecach przeszły mi dreszcze. Wtem czarnowłosy wskazał na gada - Wiesz, że
podobno smocze mięso jest wyjątkowo smaczne? - zapytał i jakby na dowód oblizał
usta. Kątem oka dostrzegłam jak Sorrow się wzdrygnął.
- Ty... - syknęłam, doskakując krat, ale nim je
dotknęłam, chłopak powstrzymał mnie.
- E, e, e... - pomachał palcem tuż przed moją twarzą.
Niemalże upadłam z zaskoczenia. Jakim cudem on tak szybko się przemieścił! -
Nie radziłbym tego. - uśmiechnął się tajemniczo, a po tym obrócił się na pięcie
i opuścił pomieszczenie, które jak się okazało było jaskinią.
Ciemności ponownie mnie ogarnęły. W umyśle szukałam
odpowiedzi na pytania, które teraz mnie zadręczały... Jak doszło do tego
wszystkiego? Pamiętałam, że Ann miała pełnić pierwszą warte. Więc ja, Jack i
Sorrow położyliśmy się spać... Jednak brakuje i jej i Mroza co mogło
oznaczać... Albo zostaliśmy rozdzieleni, albo oni się wymknęli. Tylko po co i
gdzie?
Pokręciłam bezradnie głową i opadłam na kamienną
posadzkę. Utknęłam w punkcie wyjścia...
- Sorrow? -zwróciłam się do bestii - Jako smok, doskonale
widzisz w pełnych ciemnościach, no nie?
- Dokładnie - przytaknął - Tylko w półmroku mój wzrok
szwankuje. - dodał prędko.
- Widzisz może coś z czego można rozpalić ognisko? -
zapytałam z nadzieją. Smok mruknął coś nie wyraźnie, a chwile później
usłyszałam jak zacząć kręcić się po klatce. Chyba mnie posłuchał...
- Jest tu trochę suchych gałęzi. - odezwał się nagle - Na
długo jednak nie starczą - dodał.
- Spróbuj - poprosiłam. Smok nic nie odpowiedział tylko
wziął się do pracy. Po kilu chwilach zapłonęło ognisko. Przysunęłam się do
niego bliżej, wyciągając ręce w stronę płomieni. W jaskini panował taki ziąb,
że przestałam czuć palce. Gdy poczułam przyjemne ciepło, okalające moje ciało,
rozluźniłam się.
Nie miałam niestety czasu, aby rozkoszować się tą chwilą.
Musiałam jak najprędzej uciec z tej przeklętej pułapki. Rozejrzałam się po
jaskini. Brak tu było stalagmitów, stalagnatów czy stalagmatów. Sufit znajdował
się na wysokości zdecydowanie przekraczającej piętnaście metrów. Do tego jedno
jedyne wyjście, będące metalowymi drzwiami. Dokładnie takimi samymi jakich
ludzie używali w schronach przeciwbombowych... Ciekawe skąd oni je
wytrzasnęli... Niestety od tego wyjścia dzieliły nas metalowe kraty, które
sięgały aż do sklepienia groty.
Nagle wpadłam na genialny w swej prostocie pomysł. Stuprocentowej
pewności, że zadziała nie miałam, ale warto było spróbować.
„Kraty są wąsko rozstawione. Żadne z nas nie mogłoby się
przez nie prześlizgnąć, no chyba że...”
- ...wąż czy jakiekolwiek małe stworzenie. - wyszeptałam
już na głos, zawracając uwagę gada. Skupiłam się na przemianie. Pierwsza myśl o
wężu wygrała, więc to jego wybrałam na nową postać, ale... Coś poszło nie tak.
Zanim zdążyłam zareagować, pulsujący ból przedarł się do
mojego ciała. Złapałam się za głowę, która była istnym epicentrum i skuliłam
się na chłodnej, kamiennej posadce. Z trudem tłumiłam krzyk. Nie chciałam
zwracać uwagi tamtego czarnowłosego... Do oczu napłynęły mi łzy. Nad sobą poczułam
ciepły oddech smoka. Chyba coś mówił, ale niezbyt go słyszałam...
- Agey... Agey! - przedarł się głosem do mojego umysłu
gad, podczas gdy ból zniknął tak szybko jak się pojawił.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem i dotknęłam palcami
twarzy. Nie rozumiałam o co w tym chodziło.
- Sorrow - szepnęłam zdezorientowana - Ja... nie mogę...
się zmienić! - wymamrotałam. Smok usiadł przede mną i uważnie na mnie patrzył.
Nagle zrobiło mi się niedobrze. Złapał się jedną ręką za
brzuch, a drugą zasłoniłam usta. Na szczęście udało mi się powstrzymać
nieprzyjemny odruch.
- Coś jest nie tak... - wymamrotałam cicho.
- Gdyby kraty nie sięgały sufitu to spokojnie dałbym radę
je przelecieć. - mruknął smok, rozkładając swe skrzydła.
- A jakby tak je stopić...? - zaproponowałam z nadzieją.
- Mogę spróbować - odrzekł, kierując łeb na kraty.
Odsunęłam się na wszelki wypadek, żeby nie oberwać. Wtem Sorrow zionął ogniem.
Jednak metal zaczął jedynie żarzyć się czerwienią. Pręty nie topiły się w
żadnym miejscu...
- Przestań już - szepnęłam, wstrzymując gada - To coś
potrzebuję większej temperatury niż ty jesteś w stanie osiągnąć...
- Szlag by to... - warknął smok, po czym zrezygnowany
ułożył się jak jakiś kot na ziemi - Nie możemy tu siedzieć bezczynnie...
Niedługo pełnia.
- Tyle, że oni tak zaprojektowali to więzienie, aby nie
dało się z niego uciec - mruknęłam - Energia magiczna tej jaskini uniemożliwia
mi przemianę, kraty sięgają sufitu przez co ty nie dasz rady przelecieć ponad nimi,
a do tego pręty są nie do stopienia... - prychnęłam zirytowana - Ciekawa jestem
co ci cali zmiennokształtni wymyślą dalej.
- Nie chcę nawet o tym myśleć - odparł smok - Mam
nadzieję, że Jack i Ann nas odnajdą... Odnajdą nim będzie za późno. - dodał, po
czym ułożył łeb na ziemi.
Ognisko powoli dogasało, a mi znów zaczął doskwierać
chłód. Podpełzłam powoli do gada i oparłam się plecami o jego bok.
- Znajdą nas... - mruknęłam lekko śpiąca i nawet nie
zauważyłam jak wymęczona wszystkimi wydarzeniami zapadłam w sen.
~*~
- Wiesz co?! - prychnęłam - Kiedy mówiłeś nam o swoim
kumplu to myślałam, że mieszka maksymalnie kilka przecznic dalej. Ewentualnie w
pobliskim miasteczku Rashworth, ale nie
w całkowicie innym kraju i przy tym kontynencie! - warknęłam, dając upust
zdenerwowaniu.
Zamachnęłam skrzydłami i nieco przyśpieszyłam.
- Spokojnie - zaśmiał się delikatnie szatyn - Jesteśmy
już bardzo blisko - dodał i jednocześnie poklepał mnie ręką po szyi jak
jakiegoś konia. Normalnie miałam ochotę odwrócić łeb oraz odgryźć mu tą
kończynę!
- Obyś miał rację - syknęłam, rozglądając się. Zza
niewielkiego lasu zaczęły wyłaniać się zabudowania. Jednak takich jeszcze nigdy
nie widziałam... Prawda, że pilnowałam Jacka, latając za nim wszędzie, ale w to
miasto jak i cały kraj było wyjątkowe. Okolica w jakiej się teraz znajdowaliśmy
była najpewniej osiedlem mieszkaniowym. Większość budynków była podłużna i
niska, bo sięgała zaledwie czterech pięter. Nieliczna część była wysoka na
zazwyczaj dwanaście pięter. Były poustawiane równolegle lub prostopadle do
siebie. W Burgess nie było czegoś takiego. Tam dominowały domki jednorodzinne.
Spojrzałam lekko w dół. Właśnie przeleciałam nad małym
laskiem z placem zabaw dla dzieci oraz blokami w kształcie przypominającym
bardziej sześcian niż prostopadłościan. Po mojej prawej stronie zauważyłam
niezbyt ruchliwą ulicę, a za nią kolejne małe osiedle, ale już nie bloków, a
zwykłych domów ustawionych szeregowo. Tylko niewielki ich odsetek był
oddzielony od reszty.
Gdy tak patrzyłam na tą całą okolicę, zrozumiałam jak
wiele ludzi tu musi mieszkać. Miasto, w którym się znaleźliśmy było o wiele,
wiele większe od Burgess.
- Teraz w lewo! - poinstruował mnie szatyn. Natychmiast
wykonałam ostry manewr. - Mieszka w tamtym wieżowcu naprzeciwko nas. Znajdź
jakieś dobre miejsce na lądowanie - dodał. Szybko rozejrzałam się, analizując
okolicę. Kolejny plac zabaw dla dzieci. Pomiędzy blokiem, a naszym celem
przechodziła osiedlowa droga. Obok niej kolejny niewielki plac zieleni z
kilkoma drzewami, chodnik dla ludzi, którzy ze względu na chłód nie wychodzili
z domów oraz podłużny trzepak. To było właściwe miejsce. Zniżyłam lot,
składając skrzydła do boku ciała. Gdy byłam już naprawdę blisko ziemi,
rozłożyłam skrzydła i gładko opadłam na śnieżnobiały puch. Tu w przeciwieństwie
do Burgess nasypało naprawdę dużo śniegu. Nawet mnie w smoczej skórze zaczął
doskwierać nieprzyjemny chłód.
Nagle poczułam jak chłopaki zeskakują mi z grzbietu.
Chcąc nie chcąc powróciłam do ludzkiej postaci. Niemalże od razu przeszył mnie
dreszcz. Objęłam się rękami i zaczęłam pocierać zmarzniętą skórę.
- Wybieranie się bez kurtki nie było dobrym pomysłem -
jęknęłam i jakby na dowód zbliżającego się choróbska kichnęłam - Nie jest wam
zimno? - spytałam, chcąc się upewnić.
Obaj pokiwali głowami, a ja spuściłam wzrok. Ludzie to
dziwny gatunek... Mnie jako zmiennokształtnemu duchowi nie zaszkodzi niska
temperatura. Jedynie będzie mi ona przeszkadzać, a ich wychłodzenie może
zabić...
Nagle usłyszałam czyjeś kroki na śniegu. Skrzypiący
śnieg... naprawdę dziwne.
- Załóż to - usłyszałam przed sobą głos Mroza. Podniosłam
wzrok na chłopaka, który stanął przede mną - Ja mam jeszcze bluzę - dodał i
nałożył kurtkę na moje ramiona. Popatrzyłam na niego zdumiona.
- Dzięki - wyjąkałam speszona. Szybko założyłam ubranie,
szczelnie zapinając się pod samą szyję.
- Dobra, chodźcie za mną - ponaglił nas szatyn.
Ruszyliśmy posłusznie za nim w stronę wieżowca - Uprzedziłem go, że przylecimy
- dodał, odwracając się nieco w naszą stronę.
- Nie powiedziałeś mu chyba prawdy, nie? - spytał Jack, rozglądając
się. Wyglądał na niezbyt pewnego w tym miejscu. Jako duch zimy na pewno nie raz
odwiedzał ten kraj...
- Trochę mu nawymyślałem - zaśmiał się Jamie -
Powiedziałem mu, że przylecę z kumplem.
- A Ann? - zdziwił się Mróz.
- I tak mnie nie zobaczą - odpowiedziałam za Benneta.
Szatyn kiwnął głową.
W końcu doszliśmy pod klatkę wieżowca. Doliczyłam się, aż
dwunastu pięter... Super. Jeśli nie będzie windy to chyba strzelę sobie w
łeb...
Jamie podszedł do drzwi i wpisał do wbudowanego w ścianę
domofonu jakiś kod, który otworzył nam wejście do budynku.
Wspięliśmy się po schodach na parter, kierując się do
windy.
- Cholera, nie wygląda to dobrze... - mruknął niepokojąco
Jack. Stanęłam obok niego i popatrzyłam na białą kartkę, przyklejoną na drzwiach
dźwigu.
- Jamie, powiedz, że to fiest to o czym właśnie
pomyślałam... - spytałam powoli.
- Daj sprawdzić w tłumaczu... - odrzekł chłopak.
Spojrzałam na niego, modląc się w myślach, aby napis na tej kartce nie był tym
czym mi się zdawał.
Jamie spojrzał na napis i wstukał go do okna tłumacza w smart
fonie. Nie minęła chwila, a podniósł na mnie swój wzrok. Sądząc po jego minie
moje przypuszczenia były trafne.
- Błagam, powiedz że ten twój kumpel nie mieszka na
ostatnim piętrze... - spytałam nieco podłamana wizją wspinania się na samą
górę. To było bardziej męczące niż latanie!
- Eee... - zaśmiał się nerwowo - Może lepiej już
ruszajmy...? - zaproponował i nie czekając na reakcję, zaczął wchodzić po
schodach na kolejne piętro. Westchnęłam ciężko i niechętnie podążyłam za nim
wraz z Jackiem.
Ludzie... Mówiłam już kiedyś, że mnie wnerwiają? Awaria
dźwigu i to jeszcze w dwunastopiętrowym wieżowcu! Miałam ochotę po prostu w coś
walnąć...
Jednak kiedy wdrapywałam się na kolejne piętra jakoś
przeszła mi na to ochota i to całkowicie. Zamiast tego, irytująca poniekąd cisza
skłoniła mnie do rozmyślań. Głównie nad tym by odnaleźć Agey i Sorrowa... Nie darowałabym
sobie, gdyby coś im się stało. Z czarnowłosą miałyśmy przecież zadanie, aby
odnaleźć własne wspomnienia, dowiedzieć się kim byłyśmy i dlaczego istniejemy
jako zmiennokształtne duchy. Do tego jeszcze Jack... Obiecałam sobie, że pomogę
mu znów stać się Jackiem Mrozem, duchem zimy i strażnikiem zabawy. Tyle, że...
coraz bardziej zastanawia mnie czy podołam temu wszystkiemu...
- Jesteśmy - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Jamiego.
Rzeczywiście. Byliśmy już na samej górze. Stanęłam blisko Benneta, aby zdążyć
się wślizgnąć do domu jego kumpla nim ten zamknie drzwi.
Jack zadzwonił dzwonkiem. Czekaliśmy chwilę w napięciu.
Nagle drzwi otworzyły się. W progu stanął chłopak na oko szesnastoletni. Włosy
miał koloru mlecznej czekolady, a oczy błękitne.
- Jamie? - zapytał na wstępie nieznajomy.
- Siemka, Raphael! - uśmiechnął się szatyn.
- Dobrze cię widzieć po takim czasie - odrzekł i rozłożył w przyjaznym geście ręce na bok - Witajcie
w Polsce!
---------------
Od Autorki:
Eeee... Tak, ja żyję i wcale nie porzuciłam tego bloga ^^' Po prostu czerwiec był dla mnie trudny, a później na początku lipca jeszcze brakowało mi motywacji do pisania... Gomene, nie chciałam tego ;_; Na szczęście obóz konny, na który jeżdżę co roku dał mi to czego potrzebowałam. Wypoczynek i dobrą zabawę w gronie wspaniałych osób ^^ Teraz smutno mi tylko, że ten wspaniały czas dobiegł końca, ale naładowałam się tam pozytywną energią :)
Więc ten tego... Jak rozdział? Podobał się choć odrobinę? Wybaczcie mi ewentualne literówki i błędy interpunkcyjne... Następne będą lepsze, obiecuję ^^
Zaczyna się część, którą najbardziej lubię :3 O Raphaelu już niedługo dowiecie się czegoś, czego nigdy byście się nie spodziewali... Zapachniało tajemnicą? Więc komentujcie!
No, skoro wszystko już wyjaśniłam to teraz pora na Liebster Blog Award! Zostałam nominowana przez Ollka PL, która prowadzi bloga: www.jack-mroz-jako-syrena.blogspot.com
Liebster Blog Award
Co to jest Liebster Blog Award?
"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę."
Jest przyznawana też blogom o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwości do ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz, im 11 pytań. Nie wolno nominować blog, który Cię nominował"
Gotowi? No to jedziemy z pytaniami dla mnie :D
1. Jaki był najdziwniejszy parring jaki widziałaś?
Szczerze to trudno mi powiedzieć... Nie wiem. Zwyczajnie nie wiem ^^'
2. Ulubiony zespół/piosenkarz?
Stary Linkin Park(tego nowego nie kumam) no i trochę Imagine Dragons, Skillet... Nie umiem wybrać jednego D:
3. Lubisz truskawki?
Kocham!
4. Zima, Wiosna, Lato, Jesień? Które najbardziej lubisz?
Lato za to, że jest gorące oraz za to, że są wakacje.
Zima za to, że jest śnieg jak i dlatego, że to pora roku Jacka :D
5. Opowiedz kawał. Może być nawet krótki i beznadziejny.
Serio? Muszę D: Kiedy ja nie umiem, a nie chcę kopiować...
6. Co sądzisz o polskich youtuberach?
To pytanie do Agey. Ja się na nich nie znam xD
7. Masz jakiś ukryty talent? Jak masz to jaki? A jak nie to nie xd
Rysunek. I raczej nie jest już ukryty. W tym roku trafiło się parę zamówień ^^
8. Kiedy masz urodziny?
20 Listopada
9. Ulubione słodycze?
Ptasie Mleczko <3
10. Jak masz na imię?
Ania ;3
11. Czy wierzysz w Jack'a Frost'a?
Oczywiście, że tak!
(Tia, jestem chyba porypana xD )
Pytań swoich nie robię bo i tak nie mam kogo nominować. Tak więc odpowiedzi z tej nominacji znajdą się w odpowiedniej zakładce.
Do następnego!
Ann Varcon
Super rozdzial!! Niech ten wilkolak nic nie zrobi Agrey i Sorrowi!
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego ale mialam dziwne przeczycie co to tego miasta xd I jak zwykle przeczucie mnie nie zmylilo "Witajcie w Polsce!" Xd
Czekam na nexta!"!!
Pozdro i WENY!!!!
Dzięki ^^
UsuńTak na dobrą sprawę ten koleś w jaskini był jednym ze zmiennokształtnych nie wilkołakiem. Prawdą jest jednak, że oni często przyjmują wilko-podobne postacie ;)
Polska będzie bardziej nieprzewidywalna niż Burgess ;)
Kontynuacja już niedługo ^-^
A i niech bedzie zmiennoksztaltny byle nie tyklal Sorrowa i Adrey xd
UsuńNo ja mam nadzieje ze Polska bedzie bardziej nieprzewidywalna ;)
Nie no tak skończyć nie można.Dodaj szybko bo ja się niecierpliwię.
OdpowiedzUsuńJack uwielbiam go :*
A rozdział super 😊