31 lipca 2015

Rozdział XXXV Haker

Szatyn podniósł rękę i przybił piątkę ze starym przyjacielem.
- A może tak przedstawisz nas sobie? - spytał niebieskooki.
- No tak - zaśmiał się Jamie - To Jack. Chodzimy razem do jednej klasy. - skłamał. Mróz i Raphael uścisnęli sobie dłonie.
- A ona? - spytał jeszcze chłopak, patrząc prosto na mnie. Dreszcz przeszedł mi po ciele. Przełknęłam głośno ślinę. Przecież on w ogóle nie powinien mnie widzieć...
- Jestem Ann - wyjąkałam ledwo - Jestem... kuzynką Jamiego - wymyśliłam na szybko.
- Miło mi - uśmiechnął się przyjacielsko - Zapraszam, wejdźcie do środka - dodał, robiąc miejsce w przejściu. Wchodziłam jako ostatnia i czułam się strasznie nieswojo... Raphael zamknął prędko drzwi, wyprzedził nas i poprowadził do swojego pokoju.
- Nieźle - mruknął Jamie w progu. Pomieszczenie urządzone było nowocześnie i typowo dla nastolatka. Naprzeciwko jasnych, szarych drzwi, przez które weszliśmy znajdowało się duże dwuskrzydłowe okno. Czarne rolety dzień/noc były opuszczone do połowy. Łóżko stojące prostopadle do krótszej ściany było schludnie pościelone, ale już biurko stojące obok przed oknem zawalone było różnymi zeszytami, luźnymi kartkami, długopisami, ołówkami. Pod tym wszystkim wystawał lekko uchylony monitor laptopa. Nad tym wszystkim na ścianie były dwie półki. Po części zastawione książkami i komiksami, a po części puste. Po prawej stronie od wejścia znajdowała się ogromna szafa i komoda. Po lewej stronie przed łóżkiem leżała ogromna pufa, wyglądająca jak piłka do nogi. Nad nią na wysięgniku był zamocowany całkiem spory jak na pokój telewizor. Wszystkie meble w pokoju były białe. Ściany w większości ciemno szare, ale czerwone dodatki nieco rozjaśniały pomieszczenie. Czarne obrotowe krzesło znajdowało się niemal na środku pokoju.

- Niedawno zmieniałem wystrój - odrzekł niebieskooki. Złapał jedną ręką krzesło, przysunął je i usiadł. - Lepiej powiedz w czym mam ci pomóc.
Jamie stanął jak wryty. Udało mu się jedynie posłać mi błagalne spojrzenie. Westchnęłam ciężko i postąpiłam krok do przodu. Zwróciłam tym uwagę niebieskookiego.
- Szukamy pewnej księgi - zaczęłam nieco niepewnie - Nie znamy jej autora, ale wiemy, że pisał o różnych istotach magicznych w tym także o tzw. strażnikach oraz bóstwie szerzej znanym jako Duch Księżyca. Ponoć księga ta nawiązuje to starych słowiańskich wierzeń - powiedziałam niemalże na jednym wydechu - Potrzebujemy twojej pomocy w odnalezieniu archiwum, które może posiadać taką księgę.


Raphael intensywnie się we mnie wpatrywał. Ten chłopak... był inny niż ludzie, z którymi miałam do tej pory do czynienia. Był jakiś dziwny, ale nie umiałam stwierdzić czemu tak mi się wydawało.
- Aha - odezwał się wreszcie niebieskooki - Jeszcze niezbyt ogarniam po co, ale z łatwością znajdę poszukiwane przez was miejsce - dodał - Trudniejsze rzeczy już robiłem... - uśmiechnął się.
- Działaj - mruknął Jamie. Raphael kiwnął głową, odwrócił się i dosunął krzesłem do biurka. Jednym ruchem ręki odgarnął niepotrzebne rzeczy i otworzył laptopa, jednocześnie go uruchamiając. W pokoju rozległ się stukot wciskanych na klawiaturze klawiszy. Spojrzałam na chłopaków.
- No to? - spytałam.
- W kuchni są napoje. W lodówce powinno być jeszcze trochę jedzenia. Częstujcie się - polecił Raphael, nie odrywając wzroku od komputera. Mając pozwolenie, od razu udałam się w odpowiednie miejsce. Panował tu niezły bałagan choć i tak to było nic w porównaniu z tym jak teraz wygląda kuchnia w dworku...
Jack i Jamie podążali za mną. Słyszałam ich kroki na panelach podłogowych, a później płytkach. Rozejrzałam się. Na blacie kuchennym dostrzegłam butelkę z sokiem jabłkowym. Pochwyciłam ją, a potem każde z nas nalało go sobie nieco do szklanek. Nie minęła chwila, a moja już była pusta. Z ciekawości zajrzałam do lodówki. Oblizałam się na widok mojego ulubionego batonika czekoladowego. Porwałam go nim chłopaki się zorientowali i skonsumowałam.  Jack i Jamie nie byli chyba zbytnio zadowoleni, ale później też znaleźli sobie jakąś przegryzkę.
- Jak myślicie, długo to mu zajmie? - zainteresował się brunet, przełykając ostatni kawałek cukierka.
- Jest specjalistą od takich rzeczy - odparł szatyn - Ale nie to mnie ciekawi... - mruknął, spoglądając na mnie.
- Do czego zmierzasz?
- Dlaczego cię widzi? - spytał Bennet - Ja widzę cię dlatego, że dużo przebywam z Jackiem, ale on…? Nie rozumiem tego.
- Ja też nie wiem - wzruszyłam ramionami i wbiłam wzrok w podłogę - Może to przypadek, a może ma w swoim towarzystwie jakiegoś ukrytego Kaiju... Lepiej się nad tym nie zastanawiać. Póki nie wie kim tak naprawdę jestem wszystko będzie dobrze - dodałam.


Zapadła nieprzyjemna cisza. Podeszłam do blatu, złapałam nową szklankę i ponownie nalałam sobie soku, tym razem o smaku wiśniowym. Popatrzyłam w swoje odbicie w napoju, po czym wzięłam jeden, porządny łyk.
- Gotowe! - rozległ się nagle głos Raphaela. Szybko udaliśmy się z powrotem do jego pokoju. Niebieskooki wciąż siedział przy laptopie, ale tym razem nogi miał ułożone na biurku.
- Masz już namiary? - spytałam, spoglądając mu przez ramie.
- Tak i nawet nie spodziewałem się, że to będzie tak blisko.
- Do rzeczy - mruknął Jamie.
- Archiwum, które posiada w swoich zbiorach poszukiwaną przez was księgę ma miejsce tu w Polsce. Jak się okazuje to właśnie w tym kraju znajdują się największe zbiory dotyczące wierzeń słowiańskich. Jednak dokładniej, miejsce to jest gdzieś w centrum Łodzi. - odrzekł - Moje miasto rządzi! - uśmiechnął się szeroko w naszym kierunku.
- Ta, domyślamy się... - odezwał się Jack, który także zdawał się być już zniecierpliwiony.
- Daj dokładny adres - poprosiłam.
- Nie ma sprawy - Raphael nacisnął jakiś przycisk na klawiaturze, a drukarka stojąca na komodzie ruszyła. Trzeba przyznać, że chłopak potrafi się przygotować.
Nagle niebieskooki wstał i wziął kartkę z drukarki, która skończyła już pracę.
- Oto adres i plan dojazdu - powiedział, dając mi kartkę. Spojrzałam na mapkę. Niby była po angielsku, ale i tak w niczym mi raczej nie pomogła.
- Jamie - podałam szatynowi kartkę.
- Nie rozumiem... Gdzie to ma być? - pokręcił głową.
- Pokażę wam. To nie jest daleko - mruknął Raphael - Skombinuję tylko jakieś bilety do komunikacji miejskiej i możemy ruszać.
- Jeśli potrzebna jest kasa to mogę się dołożyć - zaproponował szybko Bennet.
- Tutaj twoje dolary nie mają żadnej wartości - zaśmiał się lekko niebieskooki - Tu używamy takiej waluty - dodał, łapiąc i pokazując nam pierwszą, przypadkowo złapaną monetę z biurka. Przyjrzałam się jej uważnie. Mogłabym przysiąść, że kiedyś już ją widziałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć... Agey pewnie by wiedziała...
- Polski złoty - wytłumaczył Raphael.
- Niech będzie - mruknęłam - Zaprowadź nas po prostu do tego archiwum. Chłopak znów się uśmiechnął, po czym znów podszedł do komody i z bocznej szafki wyjął mały plecak. Do niego zaczął pakować potrzebne rzeczy.

~*~


- Ale mi środek transportu - prychnęła Ann - Lepiej było by już...
- Daj spokój - mruknąłem, zakrywając dłonią jej usta. Ciekawe jak teraz postrzegają mnie normalni ludzie skoro ona jest niewidzialna... - Jeszcze inni dziwnie zaczną się nam przyglądać... - dodałem już ciszej i rozejrzałem się, ale chyba nikt nie zwrócił na nas uwagi.
- Co jak co, ale Ann ma racje - przyznał Jamie - Dziwny...
- A czego wy oczekiwaliście? - zdziwił się Raphael - To nie są Stany Zjednoczone - niebieskooki poklepał szatyna mocno po plecach.
- Nie przypominaj... - wymamrotał Bennet.
- A właśnie... - zamyślił się brunet - Czemu tu w ogóle przyjechaliście?
- Przyleciałem w odwiedziny do mojej kuzynki. No i pomyślałem, że przy okazji wpadnę też do ciebie - wytłumaczył szatyn.
- A on? - Raphael spojrzał na mnie. Przełknąłem głośno ślinę, myśląc nad dobrym kłamstwem.
- Chciałem po prostu... odwiedzić inny kraj - wytłumaczyłem. Niebieskooki pokiwał głową, po czym wyjrzał na zewnątrz.

- Chyba już dojeżdżamy... - mruknął pod nosem - Ta, na następnym wysiadamy.



---------------------
Od Autorki: Gomene, że musicie czekać ;_; Jakoś nie mogę się zebrać i napisać rozdział... Do tego ten jest krótszy, bo dopiero teraz zorientowałam się, że poprzedni zakończyłam za wcześnie... Niech to, ostatnio mi coś nie idzie...

Czekam jak zwykle na opinie. Następny powinien pojawić się 15 sierpnia, choć może tym razem zbiorę się w sobie i opublikuję rozdział wcześniej.

Do następnego!

Ann Varcon

6 komentarzy:

  1. Świetny kocham tego bloga czekam z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Już niedługo, jestem o włos od pokonania braku weny :3

      Usuń
  2. Hej!!! Kocham tego bloga! Jak możesz tak długo nie piać?! Ja tu umieram!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nęka mnie już od dłuższego czasu brak weny i jakiekolwiek chęci na pisanie. Czuję jakbym po prostu coś utraciła...
      Ale mimo wszystko staram się coś tam pisać do nowego rozdziału, który na 100% pojawi się w tym miesiącu. Wtedy też nastąpią inne małe zmiany...

      Usuń
  3. Przeczytałam całego bloga w niecałe 5h i jestem zachwycona. Dawno nie czytalam tak dobrego opowiadania o Jacku Mrozie <3
    Mam nadzieję, że twoja wena szybko wróci i niedługo dodasz rozdział, bo jestem ciekawa, kiedy Jack odzyska swoją dawną postać.
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział i życzę duuuuuuużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za bardzo miłe słowa <3
      Jestem na skraju przełamania braku weny ^-^

      Usuń

Dziękuję za komentarze, to naprawdę motywuje :)

Linki pod rozdziałami będą ignorowane - masz do tego osobną zakładkę: Księgę Gości