05 października 2015

Rozdział XXXVI Archiwum

Gdy tramwaj się zatrzymał, a drzwi szeroko otworzyły, prędko wyskoczyliśmy z pojazdu. Jeśli tylko dobrze ogarnąłem to teraz powinniśmy być w centrum tego całego miasta.
- Gdzie znajduję się to archiwum? - spytałem szybko, czując się dziwnie w otoczeniu tłumu ludzi... a nie wspominając o chaosie i jednym wielkim korku samochodowym. To co tu widzę znacząco różni się od tego z czym miałem do czynienia w „poprzednim życiu”.
- Prosto wzdłuż tej ulicy, a następnie w pierwszą w prawo. - odrzekł Raphael.
- Wielkie dzięki za pomoc - dodała Ann z uśmiechem na twarzy - Dalej już sobie poradzimy. Spotkamy się później, w tym samym miejscu.
Po tych słowach, dziewczyna zaczęła kierować się we wskazanym kierunku, ale wyglądało na to, że błękitnooki nie da się tak szybko zbyć.
- Ej no! - zawołał niezadowolony - Też chciałem zobaczyć to archiwum!
„Słuchajcie” - usłyszałem głos zmiennokształtnej w głowie i razem z Jamiem odwróciliśmy wzrok w jej kierunku.
„Jamie zajmiesz się Raphaelem. Ja i Jack przedostaniemy się w tym czasie do archiwum” - Zanim zdążyłem zareagować na polecenie, Ann rozpoczęła grę.
- W takim razie pozwól, że chociaż pójdę poszukać toalety. - mruknęła.
- Pokaże ci gdzie jest - brunet z uśmiechem już garnął się do pomocy. Ja mu na to pozwolę…
- Nie dzięki, już widzę gdzie iść - odparła Ann, wskazując na znak z uproszczonym wizerunkiem kobiety i mężczyzny ze skrótem „WC”. Po chwili dziewczyna spojrzała na mnie wyczekująco, chcąc bym coś dodał.
- Ktoś powinien z tobą pójść. Jesteś w obcym mieście. - znów wyprzedził mnie błękitnooki, naciskając na Ann.
- Ja jej potowarzyszę - zgłosiłem się prędko nim Raphael zdążył wypowiedzieć chociażby jedno słowo - Przy okazji też skorzystam - dodałem, aby brunet nie próbował już nic robić. Widziałem złość, niechęć i zaskoczenie w jego oczach, kierowanych wyraźnie do mnie.
- Niech będzie - niechętnie przytaknął.
- Okey, poczekamy na was w tamtej kawiarni. - rzucił Jamie i pociągnął Raphaela za sobą.
Cieszyłem się,  że choć na chwilę mam tego gościa z głowy. Natychmiast razem z Ann ruszyliśmy w stronę budynku, w którym mieściło się archiwum. Gmach wyglądał na nowy, a także jakby był zrobiony ze szkła. W żadnym miejscu  nie było wyszególnione, jakie jest przeznaczenie tego miejsca. Czyżby ludzie zajmujący się tym miejscem celowo nie chcieli zdradzać czym się zajmują?


Kątem oka spojrzałem w niebo. Mocno się zachmurzyło i chyba nawet zaczął prószyć delikatny śnieg... Pokręciłem głową, by przestać myśleć o rzeczach nieistotnych.
Od miejsca, w którym się rozdzieliliśmy dzielił nas już spory kawałek. Chciałem zapytać Ann jak zamierza dostać się do środka, gdy w tym momencie coś pociągnęło mnie za kaptur od kurtki do środka jakiegoś zaułka między kamienicami. Zanim zdążyłem zaprotestować, dziewczyna odezwała się.
- Czas przenieść się do środka. Musisz mocno się mnie trzymać - poleciła mi. Zbity z tropu, położyłem dłoń na jej ramieniu.
- Nie uważasz, że to będzie trochę dziwne jak nagle z nikąd pojawimy się w środku? - spytałem.
- Nawet nie zauważą, że ktokolwiek tam był - wzruszyła ramionami - Bariera zwana mgłą potrafi omotać nawet najbardziej topornych ludzi. Ale prawda jest taka, że na ciebie będzie działać dopóty będziesz blisko mnie.
Kiwnąłem lekko głową, lecz w tym momencie do głowy przyszło mi jeszcze jedno pytanie.
- W takim razie co z Raphaelem? Jest człowiekiem, a mimo to cię widzi...
- Może ma domieszkę krwi istoty magicznej? - przerwała mi - Tak naprawdę to nie mam pojęcia. Gdyby był gatunkiem jakiegoś Kaiju, to na pewno zorientowałby się kim tak naprawdę jestem. Zostanę jednak przy pierwszej opcji. Odrobina innej krwi nie stanowi dla nas kłopotu. - dodała - A teraz pamiętaj, cały czas, zarówno podczas przeniesienia jak i pobytu w archiwum trzymaj rękę na moim ramieniu, aby dwa różne byty: człowieka i ducha pozostawały pod jedną i tą samą osłoną mgły.
- To wszystko jakieś zagmatwane - odparłem.
- Przyzwyczaisz się - mruknęła - A gdy odzyskasz dawną postać to wszystko będzie dla ciebie normą... no może prawie wszystko - zaśmiała się lekko.
Westchnąłem ciężko. Ile ja bym dał, aby to wszystko odkręcić... No bo w sumie po co mi było pozbywać się mocy?
- Przygotuj się - szepnęła ledwie słyszalnym głosem. Zacisnąłem mocniej wolną rękę, gdy zielonkawe fale, przypominając zorze polarną okrążyły nas, zamykając jednocześnie drogę ewentualnej ucieczki...



~*~




Uniosłam powoli głowę nad dogasające ognisko. Sorrow miał rację. Na długo to ono nie starczyło... Cała ta sytuacja, wszystko co się ostatnio zadziało... to wszystko coraz bardziej mnie dobija. Nie mogę się stąd uwolnić, nawet nie wiem gdzie jestem! W dodatku za jakiś czas mój żołądek stwierdzi, że zjedzenie samego siebie nie jest takim złym pomysłem. Burczenie w brzuchu rozchodziło się echem po całej jaskini.
Nagle drzwi otworzyły się, a do wnętrza wkroczyły dwa wilki, ciągnące za sobą niewielki, aczkolwiek nadal kuszący kawałek surowego mięsa. Choć na co dzień takowego nie jadam to teraz dałabym się pociąć za odrobinę... Wilki w tym czasie przytargały jedzenie pod same kraty.
- Nażryjcie się, marne stworzenia! - warknął wrogo pierwszy.
- Nie możecie przecież nam tu zdechnąć. - zarechotał drugi, po czym oboje się oddalili, rozmawiając o czymś między sobą. Gdy drzwi ponownie się zatrzasnęły, Sorrow chwycił łapą mięso i przeciągnął je przez kraty na naszą stronę.
- Podziel je pazurami na kawałki - mruknęłam cicho i głośno przełknęłam ślinę.
- Zjesz to? - spytał z niedowierzaniem smok - A wydawało mi się...
- Lepsze to niż śmierć z głodu. - odparłam ponuro i przysunęłam się do gada, który zaraz zabrał się do prowizorycznego „usmażenia” mięsa. Surowego to nawet i on nie tknie...



~*~




- Niezłe... - wymamrotał Jack.
- To przecież nic takiego. Jedno z nielicznych zastosowań mocy zmiennokształtnych duchów - wzruszyłam ramionami - Chodź, trzeba znaleźć tę księgę. - dodałam, po czym obrzuciłam szybkim spojrzeniem miejsce, w którym się znaleźliśmy. Stało tu mnóstwo regałów, wypełnionych po brzegi starymi książkami. Szklane szyby na skraju pomieszczenia prawdopodobnie pełniły funkcje ścian, odgradzając poszczególne sektory. Mogłam się tylko domyślać, że zrobiono to tylko po to, by nie zgubić się w tym wszystkim. Innego pomysłu nie miałam.

Regały wykonano z połączenia szkła i metalu. Zastanawiało mnie jak to zostało zaprojektowane i wykonane, że jest w stanie wytrzymać ciężar takiej ilości książek. Z kolei podłoga składała się z ogromnych, szarych płytek z wysokim połyskiem. Sufit biały jak wszędzie. Całość sprawiała wrażenie wolnej od skażenia, wszelkich nieczystości mogących zniszczyć cenne zbiory. Cisza panująca wokół przerywana była jedynie odgłosami wentylacji, uruchamianej co jakiś czas, aby „wymienić” powietrze.
Wzrokiem zaczęłam szukać jakieś mapy lub chociażby wskazówki, mogącej wskazać jak poruszać się po tym miejscu.
- Znalezienie tu czegoś będzie sporym wyzwaniem... - mruknęłam niezadowolona z wizji żmudnego szukania.
- Tam coś jest - Jack wskazał na jeden z regałów w oddali po naszej prawej stronie. Przyjrzałam się uważniej.
- Chyba strzeliłeś w dziesiątkę - powiedziałam z uznaniem. Szybkim krokiem podeszliśmy do wydrukowanej mapy, która była odpowiednio oprawiona i powieszona na szklanej ściance pod literą „K”. Swoją drogą dopiero teraz zorientowałam się, że każdy z regałów ma swoją „nazwę” pod postacią kolejnych liter z alfabetu.
- Wiesz jaki tytuł ma ta księga? Albo chociażby autor, rok napisania? - wyliczał brunet.
- W tamtych czasach raczej nie podpisywano swoich dzieł, a rok... trudno określić, prędzej wiek... do V maksymalnie. Jeśli idzie o tytuł... tu sprawa jest najgorsza. Na pewno musiał być powiązany z istotami, pochodzącymi ze „świata fantastycznego”.
- W taki sposób nigdy nie znajdziemy tej księgi... - westchnął ciężko Mróz, po czym sięgnął wolną ręką po pierwszą lepszą książkę z regału „K” i zaczął ją przeglądać.
- Co tam masz? - zaciekawiłam się.
- Kompletnie nie wiem co tu jest napisane, ale wygląda na to, że sortowane są po tytułach...
- Cholera... - zaklęłam, po czym przyjrzałam się mapce, licząc na jakiekolwiek przydatne informacje. Całe szczęście, że była także po angielsku. - Tu mamy poszczególne działy - wskazałam palcem - Całe archiwum podzielono według kultur. Tu mamy związane z germanią, a zaraz obok czeską. Do słowiańskiej musimy iść w pierwszą w lewo, a dalej prosto.
- Mam nadzieję, że tam znajdziemy więcej informacji. - westchnął Jack i szybko ruszyliśmy według trasy z mapki. Nie zajęło nam to długo. Szliśmy w milczeniu, a nim się obejrzeliśmy, byliśmy już na miejscu.

Dziękowałam za to, że są nazwy pomieszczeń też były po angielsku. Inaczej nie wiem jak bym się w tym połapała... To do którego dotarliśmy było znacznie większe od poprzedniego, ale tutejsze regały także miały oznaczenia literowe.
- Cały dział kultury słowiańskiej - mruknęłam pod nosem w poszukiwaniu kolejnej mapy.
- Właściwie to czemu akurat ta kultura? W innych nie ma tych informacji? - zapytał brunet.
- Wydawało mi się, że już to tłumaczyłam... - odparłam - Chodzi o to, i to właśnie u Słowian pojawiły się pierwsze zmianki o strażnikach. Wtedy jednak dokładnie ich nie znano. Wiadomy był tylko pewien zarys.
- Jesteś jak encyklopedia - podsumował mnie.
- Od lat żyję z chodzącą encyklopedią pod jednym dachem - zaśmiałam się - Nic dziwnego, że niektóre informacje utrwaliły się nawet w mojej głowie. - dodałam, po czym lekko spochmurniałam. Znowu dobiły się do mnie wyrzuty sumienia...
- Wracajmy do szukania - powiedział Jack, jakby nie chciał już dalej drążyć tematu - Tu jest chyba coś ciekawego... - mruknął, ciągnąc mnie za sobą w kierunku regału.
- Nie mamy czasu na czytanie każdej księgi z osobna... - szepnęłam, zastanawiając się co zrobić, gdy już znajdziemy tę jedyną właściwą.
- Może i nie mamy, ale wyjścia innego także nie...
Zamyśliłam się. Nawet nie słuchałam dalszego monologu bruneta.
- Mam - szepnęłam. Chłopak zaciekawiony odwrócił się w moim kierunku - Ludzie i tak nie skapną się, że coś im zginęło, a już z pewnością nie tak szybko...
- Nie zamierzasz chyba...?
- Nie połapią się - wzruszyłam ramionami - A my tymczasem zaoszczędzimy trochę czasu. - dodałam.

- Pomysł w porządku, ale najpierw musimy jeszcze cokolwiek znaleźć  żeby to zabrać. - odrzekł Jack i już razem zaczęliśmy przeglądać kolejne książki.



------------------------
Od Autorki:
Wróciłam! Myślałam już, że nie uda mi się przełamać braku chęci, weny, ale jednak udało się i z radością mogę zaprezentować kolejny rozdział! 

Ogólnie rzec biorąc nie jestem jeszcze pewna jak to będzie w tym roku ze wstawianiem rozdziałów. W tym roku szkolnym mam maturę, a pod koniec października zamierzam zdawać BOJ. Tak więc dzieje się, ale trzymajcie kciuki, aby wszystko szło zgodnie z planem, a publikacja kolejnych rozdziałów i ewentualnych one-shotów nie była zagrożona :3

Na dziś to jednak wszystko. Jestem zmęczona, a jutro kolejny dzień, dający w kość jak mało co. O ile poniedziałek jest przyzwoity to wtorek jest istną masakrą.

Do następnego!

Ann Varcon

2 komentarze:

  1. Rany strasznie się ucieszyłam jak zobaczyłam, że jest nowy rozdział, a weszłam na tego bloga tak z czystej ciekawości. Mam nadzieję, że Jack niedługo odzyska moc i będzie nadal strażnikiem, no i oczywiście żal mi Sorrowa i Agey.
    Mam nadzieję, że niedługo wszystko zacznie się wyjaśniać :3

    Życzę dużo weny (bo sama wiem jak czasami jest z nią krucho) i oczywiście czekam na następny rozdział :D
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz publikacja kolejnych rozdziałów powinna już nie być zagrożona :)
      A co do Jacka... Wszystko przed nami ^^

      Dziękuję i także pozdrawiam :)

      Usuń

Dziękuję za komentarze, to naprawdę motywuje :)

Linki pod rozdziałami będą ignorowane - masz do tego osobną zakładkę: Księgę Gości