31 października 2015

Halloween One-Shot

Halloween

31 Października, godzina 3:30 w nocy



Dom pogrążony był w całkowitej ciemności i ciszy. Dziewczyna, jej smok oraz Jack Mróz spali spokojnie w swoich pokojach. Żadne z nich nie domyślało się co spotka ich dnia następnego...

Jedna istota, kochająca spokój i książki nie zamierzała tej nocy spać. Wręcz przeciwnie. Ona nie mogła sobie pozwolić na sen. Bynajmniej nie w Halloween…

Agey skradała się cicho po korytarzu. Choć wiedziała, że jej przyjaciele mają twardy sen, wolała uważać. Nie chciała by cokolwiek pokrzyżowało starannie przemyślany plan. Pokój czarnowłosej znajdował się na samym końcu korytarza na piętrze. Kilka dni wcześniej zakupione farby i różne inne elementy, niosła teraz ze sobą do pokoju smoka. Choć właściwie to pomieszczenie było teoretycznie przeznaczone dla ewentualnych gości. Wtem nagłe skrzypnięcie podłogi lekko rozproszyło dziewczynę. Rozejrzała się, uważnie nasłuchując. Powoli uspokajała bicie serca, jakby bała się, że ktoś ją przez to usłyszy. Co prawda nawet jeśli zachowałaby się głośno to i tak przyjaciele by się nie zorientowali. Kilka godzin wcześniej podała wszystkim środki nasenne. Tak więc nie obudziliby się bez względu na wszystko.

Wreszcie, Agey dotarła pod odpowiednie drzwi. Odłożyła farby na ziemie i delikatnie nacisnęła klamkę, aby po chwili wejść ze wszystkim do pokoju. Smok spał jak zabity i tylko ruchy jego klatki piersiowej wskazywały na to, że jeszcze żyje.
Czarnowłosa podeszła do bestii i rozłożyła wszystkie potrzebne elementy, w tym jedną szarą i dwie czarne puszki farby. Obok ułożyła trzy pędzle różnej wielkości. Gdy skończyła przygotowania, delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Zatarła ręce i ochoczo wzięła się do pracy…



31 Października, godzina 4:55 w nocy



Czarnowłosa najciszej jak tylko potrafiła, zamknęła za sobą drzwi. Pierwsza część planu została wykonana. Teraz wystarczyło tylko podmienić ciuchy Ann i Jacka.
Agey wiedziała, że zajmie jej to zaledwie kilkanaście minut. Mimo to nadal nie mogła sobie pozwolić na odpoczynek. Musiała się jeszcze sama przygotować…



31 Października, godzina 9:30 rano



Nagłe dzwonienie budzika, obudziło Ann. Lekko zła, że noc tak szybko minęła, odrzuciła kołdrę i wstała. Ledwo przytomna doczłapała się do szafy i wyjęła pierwsze lepsze ciuchy. Nie zastanawiała się nawet czemu na półkach brakuje ubrań. Nie wiele myśląc, dziewczyna ruszyła w kierunku łazienki, do której jako jedyna miała dostęp z własnego pokoju.
Zamknęła drzwi i zaczęła się przebierać. Gdy skończyła, rozczesała włosy i przemyła twarz wodą. Szybko wytarła ją ręcznikiem, oddaliła się nieco od umywalki i spojrzała w lustro, aby się obejrzeć.
Zaniemówiła z wrażenia, gdy zorientowała się, co się stało...



31 Października, godzina 9:50 rano



Ann, Jack i Sorrow zupełnie jakby się umówili, zbiegli do salonu. Szybkie spojrzenia po sobie upewniły ich w tym, kto stał za tym idiotycznym żartem.
- Pamiętacie coś z wczorajszego wieczora? - spytała dziewczyna, nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Mróz i smok pokręcili głowami.
- Pustka. - odparli niemal jednocześnie.

Ann nie mogła uwierzyć w to, że dobrowolnie założyła te ciuchy. Chociaż i tak nie miała wyjścia, bo reszta jej ubrań  w tajemniczy sposób zniknęła. Miała na sobie czarną sukienkę z dużym dekoltem, czarne podkolanówki do połowy uda i tegoż samego koloru buty na koturnach. W dodatku jej długie, proste włosy zostały przefarbowane na różowo czyli kolor, który bez mała nienawidziła. Tylko jedna postać, za którą została przebrana, przychodziła jej do głowy. Ann miała na sobie cosplay Yuno Gasai, sadystki, psychopatki. Brakowało tylko wszechobecnej krwi oraz jakiegokolwiek rodzaju ostrza.

Jack był totalnie komicznie przebrany, a to dlatego, że miał na sobie cosplay Czkawki z filmu „Jak wytresować smoka 2” Chłopak całkowicie nie mógł połapać się jak działa jego strój do latania. Wyciągnął płachty lotne, które rozciągały się od rąk do nóg, a także uruchomił tak zwany „ster”, znajdujący się na jego plecach, który przypominał grzebień na głowie pewnych gatunków smoków. Grube kozaki niby pasowały do stroju, ale mimo to wyglądały nieco dziwnie. Na prawym ramieniu znajdował się czerwony symbol, wyglądający jak głowa wikinga w hełmie. Natomiast na jego lewym śródręczu znajdowało się miejsce na krótki nóż, a na prawym notes z czystymi kartkami. Do tego wszystkiego, Jack miał jeszcze zabudowany hełm, przywodzący na myśl kask motocyklisty, który leżał teraz na podłodze obok chłopaka.
Najciekawiej było z Sorrowem. Smok był przebrany za... Szczerbatka. Co prawda jego budowa absolutnie nie pasowała do tej postaci, ale taki był czyjś wymysł.

Bestia została przemalowana na czarno z małymi szarymi odmianami będącymi uwypuklonymi łuskami na łapach i głowie. Tuż pod skrzydłami przy zadzie i na końcówce ogona zostały przyklejone dodatkowe płetwy ogonowe. Natomiast wzdłuż całego grzbietu i części ogona poprzyklejane zostały kolce grzbietowe. Na uszy i wypustki przy głowie Sorrowa zostały nałożone materiałowe nakładki, imitujące uszy Szczerbatka. W dodatku na grzbiecie smoka zostało umiejscowione niewielkie siodło.

Wyglądało na to, że żadne z przyjaciół nie było zadowolone z tych niecodziennych przebrań.
Nagle dziwny hałas zwrócił uwagę Ann. Obróciła się na pięcie i wtem została oblana zimną, czerwoną cieczą. Z ust zielonookiej dobyło się bezgłośne „co”. Dziewczyna przetarła twarz, by móc cokolwiek zobaczyć. Przed nią stała Agey, szczerząc białe kły. W rękach trzymała puste już wiadro. Sorrow i Jack niepewnie patrzyli na rozwój sytuacji.
- Czy tobie już całkiem rzuciło się na łeb?! - wybuchła Ann i z odrazą powąchała substancję, którą została oblana.

Wtem Sorrow zastrzygł uszami, a jego źrenice gwałtownie się zwęziły.
- Ten zapach... - szepnął i zaczął zbliżać się do zielonookiej. Ta z niepokojem popatrzyła na smoka.
- Sorrow...? - mruknęła, gdy zdała sobie sprawę z tego czym dostała. - Opanuj się! - krzyknęła do bestii i chcąc ją ocucić, uderzyła lekko stworzenie w głowę. Smok otrząsnął się i spojrzał przepraszająco na Ann. Ona tylko pogładziła go po głowie, wybaczając mu jego zachowanie.
W tym momencie spojrzała na Agey, wzrokiem żądnym mordu.
- Ty... - warknęła zielonooka, a czarnowłosa odpowiedziała jej kolejnym uśmiechem. Ona także była przebrana. Włosy miała zaczesane do tyłu na żel. Założyła czarną pelerynę wewnątrz której poprzyszywane były noże, toporki, sztylety i pewnie wiele innych ostrych przedmiotów, a do tego miała jeszcze zawieszone przy pasie dwie buteleczki z dziwną substancją. Całkowicie czarny strój czyli jeansowe spodnie, buty i bluzka dopełniały stroju wraz z białymi kłami.
- Przecież dziś Halloween! - zawołała entuzjastycznie Agey.
- Czemuś oblała mnie krwią?!! I co to za ciuchy?! - warknęła zielonooka, nie zważając na słowa przyjaciółki.
- Dziś jesteś Yuno Gasai! - odparła czarnowłosa - Jack jest Czkawką, a Sorrow Szczerbatkiem! - dodała.
- Do tego sami doszliśmy. - mruknęła Ann, spoglądając na chłopaków - Tylko po co, ja się pytam?!
- Idziemy tej nocy na miasto! - zarządziła Agey, a w tym momencie „Yuno”, kompletnie nad sobą nie panując, skoczyła na roześmianą przyjaciółkę i przygwoździła ją do ziemi.
- Ogarnij się! - warknęła zielonooka - Oddawaj nasze ciuchy i daj sobie spokój!
- Zapomnij -mruknęła czarnowłosa - Po za tym, chyba masz ochotę na darmowe słodycze?
Ann poluźniła nieco uścisk i popatrzyła z góry na czerwonooką.
- Może i mam. - przyznała niechętnie.
- A wy nie macie ochoty? - zwróciła się Agey do Jacka i Sorrowa. Chłopaki spojrzeli po sobie i także przyznali rację wampirzycy. - Więc w czym problem? Idziemy na miasto! - zawołała czarnowłosa.
- Chwila - przerwał jej Jack - A co z ludźmi? Wydawało mi się, że oni nie potrafią widzieć istot magicznych...
- Magia Halloween... - mruknęła Ann - Tego dnia, granice dwóch światów zacierają się. Po za tym większość magicznych stworzeń, ludzie mogą zobaczyć.
- Właśnie! - przyznała Agey, wciąż będąc pod wpływem głupawki. - Wieczorem idziemy na miasto!
Reszta spojrzała po sobie niezbyt pewnie. Wiedzieli jednak, że nie mają szans.



31 Października, godzina 19:20



- Jest już chyba wystarczająco ciemno. - mruknęła znudzona wampirzyca, wyglądając przez okno. Nie mogła się doczekać wyjścia.
- Czy jeśli wyjdziemy to przestaniesz marudzić? - spytała zielonooka, czyszcząc znalezioną w domu katanę. Dziewczyna nadal była we krwi, ponieważ jej przyjaciółka stwierdziła, że tak będzie lepiej. Dla Sorrowa oznaczało to walkę z samym sobą, gdyż smok dostawał świra, wyczuwając tę substancję.
- Tak, tak, tak! - zawołała czarnowłosa na myśl o wyjściu. Przyjaciele głośno westchnęli po czym zrezygnowani, udali się do wyjścia.



31 Października, godzina 19:50



W Burgess Halloween właśnie się rozpoczęło. Dzieciaki biegały po okolicy w przebraniach najróżniejszych potworów i postaci z bajek. Przed domami zostały ustawione dynie, w których wnętrzach paliły się świeczki. Na bezchmurnym niebie widać było księżyc w pełni. Wszystko razem tworzyło niepowtarzalny klimat.
- Idziemy po Jamiego? - zapytała Agey - Jesteśmy blisko jego domu...
- Chyba nie musimy. - przerwała przyjaciółce, Ann. Dziewczyna miała rację. Bennet i jego siostra właśnie podchodzili do kolejnego domu.
- Wystraszymy ich? - zapytała z nadzieją czarnowłosa.
- Bez względu na to co powiem to i tak zrobisz wszystko po swojemu, prawda? - zielonooka popatrzyła na wampirzycę. Odpowiedziała ona uśmiechem i zaraz po tym zniknęła.
- Już boję się pomyśleć co zrobi. - pokręcił głową Jack.
- A tak w ogóle to nie powinieneś dosiąść Sorrowa? - spytała nagle Ann, spoglądając na księżyc.
- Że co?! - wykrzyknęli niemal jednocześnie, mierząc morderczym wzrokiem zmiennokształtną.
- Ty - dziewczyna wskazała na bestię - Jesteś Szczerbatkiem, smokiem Czkawki. To oznacza, że Jack jako smoczy jeździec - Tym razem wskazała na chłopaka - powinien dosiąść swego smoka.
Chłopaki popatrzyli po sobie.
- Coś w tym jest... - stwierdził Jack - W sumie masz w końcu siodło.
- Dziś Halloween... - dodała bestia.
- Zróbcie to dla dzieciaków. - mruknęła Ann.
- A co, czy tobie udzieliła się głupawka Agey? - spytał Mróz.
- Jest chyba pełnia... nie? - zachichotała nagle zielonooka.
- Ty, może tu jakieś chemikalia się wylały? - szepnął Sorrow do chłopaka.
- Cholera wie... - odpowiedział mu brunet.


Wtem rozległ się krzyk. Jack znał go, choć nie za bardzo kojarzył do kogo należał. Dziewczyna nadal zahipnotyzowana patrzyła na srebrną tarczę księżyca.
- Zróbmy mały numer.- zaproponował smok z istnie szatańskim uśmiechem na pysku - Wskakuj na mój grzbiet.
Jack popatrzył na niego, podejrzewając podstęp. Jeszcze raz rzucił spojrzenie w stronę domostw i dosiadł Sorrowa. W tym samym momencie do trójki przyjaciół podbiegł wystraszony Jamie.
- Jack... - mruknął zdyszany - Ratuj... - dodał podnosząc wreszcie głowę i zdębiał - Czkawka i Szczerbatek?! - szepnął zdezorientowany.
- E, nawet poznał. - powiedział Jack do Sorrowa.
- A gdzie Ann...? - odwrócił głowę w stronę zielonookiej i ponownie znieruchomiał - O cholre, Yuno Gasai we własnej osobie?! - zaklął szatyn, po czym zemdlał.



31 Października, godzina 20:07



- Ej, ocknij się! - warknęła zielonooka i uderzyła szatyna w policzek. Ten ocknął się nagle ni stąd ni zowąd. Chłopak spojrzał na dziewczynę i wyglądał tak, jakby zaraz znów miał zemdleć. Jednak w tym momencie wkroczył Jack, który zdążył już zeskoczyć z grzbietu bestii.
- Daj spokój Jamie. To nie Yuno, a Ann.
- Jack? - wymamrotał Bennet, wyraźnie rozpoznając głos przyjaciela i wtem przytulił bruneta. Reszta wybałuszyła na nich oczy, nie mogąc uwierzyć w to co widzą.
- Hej, stary, upadając za mocno uderzyłeś się w głowę? - spytał zmieszany Mróz, rozkładając ręce na boki.
- Co?! - krzyknął nagle szatyn, szybko odsuwając się od chłopaka - Ja... ten... Ja nie chciałem... - spuścił głowę - Zabij mnie - mruknął na koniec.
- Okey... - odparł zdezorientowany brunet - Zapomnijmy, że coś takiego miało miejsce.
Jamie kiwnął głową zażenowany i wstał z ziemi.
- Skończyliście już? - spytała już poważnie Ann. Chłopaki popatrzyli na nią.
- Zapomnij o tym co się wydarzyło - mruknął do niej szatyn.
- Ta - zielonooka machnęła lekceważąco ręką - Widziałeś gdzieś Agey?
- Gdzieś tam zbierała cuksy - chłopak wskazał pobliski dom - Tam mnie wystraszyła... Zresztą jak i innych - dodał.
- W takim razie idziemy - zdecydowała nagle Ann. Sorrow, Jamie i Jack spojrzeli nie pewnie po sobie. Cała trójka zastanawiała się co się dziś dzieje. Gdy dziewczyna nieco się oddaliła, odezwał się Mróz.
- Nie kumam nic z tego...
- To chyba pełnia tak na wszystkich działa - mruknął smok, wskazując łbem na księżyc.



31 Października, godzina 20:30



Chyba nikt nie przypuszczał jak dużo może zdarzyć się w przeciągu kilkunastu minut.
Agey ukradkiem ukradła paru dzieciakom cukierki. W odwecie Ann, próbując ją powstrzymać przed kolejnymi kradzieżami, o mały włos nie wpadła pod samochód. Kierowca pojazdu ledwo uniknął wpierw zderzenia z dziewczyną, a potem z drzewem, rosnącym między chodnikiem, a ulicą. Jack, znów siedząc na grzbiecie smoka, zaciekawił grupkę smoczych fanów. Dzieci początkowo sądziły, że gad nie jest prawdziwy... ale tylko do momentu, w którym Sorrow nie zionął ogniem, prawie nie spalając włosów Mroza. Po tym, dzieciaki uciekły z piskiem. Może to i lepiej.

Od tego momentu, nikt nie odważył się podejść do czwórki przyjaciół, którzy już chyba się ogarnęli. Niestety to trwało tylko do chwili, w której inna grupa, niezidentyfikowanych ludzi z pochodniami zmierzała w ich kierunku.

Ann, Agey, Jack, Jamie i Sorrow niepewnie spoglądali na przybyszy, gdy ci stanęli naprzeciwko. Dwóch z nich wyraźnie się odróżniało. Wyższy, stojący za przywódcą miał czarne, wilcze uszy oraz ogon. Na szyi nosił obroże z ćwiekami, a przy pasku od spodni przypięty miał pistolet na srebrnym łańcuchu, doczepionym także do jeansów. Broń wyglądała na prawdziwą. Lider tej nietypowej grupki, stanowczo wyróżniał się na tle innych. Jego strój przypominał ten jaki nosiła europejska szlachta w XVII w. Przy boku miał szable, a na głowie białą, francuską perukę. Jego krwisto czerwone oczy, błyszczały w ciemności.
Jack i Ann rozpoznali go.
- Luke? - spytał niepewnie Mróz.
- Czy kim ty tak naprawdę jesteś...? - dokończyła dziewczyna, spoglądając raz po raz, a to na dziwaka, a to na chłopaka o wilczych uszach.
- Zaiste, cóż za niespodziewane spotkanie - odrzekł z pogardą koleś z białą peruką.
- Nie no, to chyba już jakiś żart - mruknęła zielonooka z rozbawieniem.
- Przepraszam za brata... - odezwał się szybko czarnowłosy - Czasem mu odwala... - dodał i jakby ukradkiem się uśmiechnął.
- Hej! - przerwał Luke - Czy to nie ty czasem poleciłeś mi, abym tak się przebrał i rozmawiał?
- Ktoś tu dał się chyba zrobić w konia! - wybuchnęła śmiechem Agey.
- Co ty, Halloween nie znasz? - dodał Jamie, a w tym momencie rozwścieczony Luke wyciągnął szablę, a jej końcówka zatrzymała się tuż przed nosem Bennete, który wygiął się niemożliwie do tyłu.
- Jak śmiesz! - warknął czerwonooki. Jego twarz zdawała się być czerwieńsza od oczu.
- Spokojnie - mruknął łagodząco Jack - Może z łaski swojej nie pozabijamy się teraz, co?
Luke popatrzył na niego złowrogo, a następnie opuścił szable. Jamie odetchnął z ulgą.
- Ale jesteśmy chyba wrogami, nie? - powiedział ktoś z bandy zmiennokształtnych.
- Mamy Halloween, może rozejm jakiś? - zaproponował Jamie.
- Co o tym sądzisz, Shadow? - spytał czerwonooki, spoglądając na czarnowłosego, gdy wtem zorientował się, że jego tam nie ma - Co do...? - zdziwił się. Spojrzał znów na czwórkę przyjaciół i oniemiał. Shadow siedział na ziemi u boku Agey. Nie miał na sobie koszulki, a jedynie spodnie, buty i obroże na szyi, do której przypięta była smycz trzymana przez dziewczynę.
- Nie gap się tak! - warknęła - Ma uszy, ogon i od teraz jest moim pieskiem! - zawoła i przytuliła się do swojej „zabawki”
- Dałeś zrobić z siebie kundla? - spytał z niedowierzaniem blondyn.
- Ona... jest... - zająknął się i przełknął głośno ślinę, po czym dodał cicho - To psychopatka. Nie mam zamiaru zginąć.


Sytuacja z sekundy na sekundę zdawała się być coraz dziwniejsza. Luke pokręcił głową z dezaprobatą.
- Straciłem brata... - prychnął niezadowolony - Chętnie bym cię zabił - dodał, patrząc na czarnowłosą.
- Też cię lubię! - uśmiechnęła się Agey w odwecie.


Wtem zawyła policyjna syrena. Wszyscy odwrócili się w kierunku dźwięku. Zdębieli, gdy na horyzoncie zabłysnęły światła pojazdów.
- Cholera... - zaklął Shadow. Wyglądało na to, że komuś nie spodobały się kradzieże czarnowłosej, a także całościowe wybryki. Pewnie jakiś rodzic się wnerwił...
- Nie żeby coś, ale chyba powinniśmy wiać - zaproponował Jack. Zanim czwórka przyjaciół zdążyła się zorientować, zmiennokształtni już się ewakuowali.
Smok szybko postanowił wznieść się w powietrze, ale światła i odgłosy wystrzałów spowodowały, iż szybko spadł na ziemię.
- Sorrow! - krzyknęła Ann. Gad próbował uciekać, ale został osaczony. Wiedział, że nie może zaatakować ludzi więc dał się złapać.
- Uciekajcie! - to były ostatnie słowa Mroza nim został skuty. Jednakże Ann stała jak wryta w ziemię. Ją także po chwili złapali i zabrali katanę.
Jedynie Agey ze swoim „pieskiem” zdążyli uciec. Dobrym pytaniem było tylko dokąd... Jamie stał z boku i z daleka obserwował zajście. Wiedział, że lepiej będzie się nie wtrącać. Przecież oni i tak niedługo znów będą niewidoczni i szybko uda im się uciec.



31 Października, godzina 23:59



- Zdecydowanie za długo tu siedzimy - mruknął Sorrow
- Nie jęcz mi tu znowu - prychnął Jack - Która godzina? - spytał dziewczynę, która bawiła się telefonem.
- Za minutę północ - odparła i odłożyła sprzęt na bok.
- Myślałem, że to potrwa wieki - westchnął Jack, wstając i przeciągając się - Agey miała farta, że zwiała.
- Taa... Czemu nie mogliśmy zwiać wcześniej - powiedział smok z wyrzutem.
- Bo dopiero po północy grancie między naszym, a ludzkim światem zacierają się - wzruszyła ramionami i jeszcze raz sprawdziła godzinę, po czym wstała - A teraz, gdy już ta godzina wybiła możemy spokojnie wiać.
Sorrow zaciekawiony podniósł łeb, wstał i podszedł do dziewczyny.
- Pośpiesz się - mruknął Jack.
- Nie będzie problemu - odrzekła, po czym wokół całej trójki pojawiła się zielonkawa mgła, niekiedy przypominająca zorzę. Nim minęła sekunda, wszyscy zniknęli z aresztu. Pozostało jedynie wykonać małą zemstę na zmiennokształtnych.



4 godziny później...



- No to nam się udało - zaśmiał się czerwonooki, po czym uwalił się na łóżku. Wracając znaleźli jakąś opuszczoną chałupę. Wystarczyło napalić w kominku i już.
- Mów za siebie, ledwo co zwiałem tej psychopatce - odrzekł zmęczony Shadow i także się położył.

Nagle po całym domu poniosło się echo pukania do drzwi. Zmiennokształtni popatrzyli po sobie zdziwieni, a po chwili obaj byli na dole przy wyjściu. Luke powoli i ostrożnie otworzył drzwi. Na zewnątrz nikogo nie było, lecz na ziemi leżała jakaś paczka. Shadow podniósł ją ostrożnie po czym otworzył.
- Ciastka? - zdziwił się czarnowłosy. Czerwonooki wziął jedno z nich i powąchał.
- Nie czuję trucizny, chyba są okey - mruknął Luke.
Nadal niepewnie, ale obaj zjedli po kilku. Przez chwilę nic się nie działo. Już mieli wejść z powrotem do chałupy, gdy nagle poczuli jakby ogień trawił ich gardła.
- Cholera! - zaklął Shadow - Jesteś tak tępy, że nie wyczułeś podstępu?! Przecież to chili!
- Mnie winisz?! - odwarknął - Ty też niczego nie wyczułeś!
Dalej wywiązała się regularna kłótnia, przerywana wiązankami przekleństw. Dziwne, że nie próbowali się zabić...



~*~



- Ha, nie wierzę! Dali się nabrać! - wybuchnął śmiechem Jack
- Trzeba przyznać, to był genialny pomysł - dodał Sorrow. Przyjaciele siedzieli schowani pomiędzy drzewami, zaspami śnieźnymi i krzakami.
- Nie zapomnijcie, że gdyby nie ja to byście nie wiedzieli gdzie są - prychnęła rozbawiona Agey, nie potrafiąc ukryć zadowolenia.
- Mają za swoje - mruknęła z uznaniem Ann dla dobrze wykonanej roboty.

- Najlepsze Halloween jakie w życiu miałem - powiedział Jack, po czym cała czwórka przybiła wzajemnie „piątkę”.



THE   END


Od Autorki: Trochę późno dodaję bo miałam zwariowany dzień, a wieczorem jeszcze problemy z netem xD No, ale już jest, One-Shot Halloweenowy :3

Co o nim powiecie? Zwariowany, nie? xD Dziękuję Agey Willow za pomoc w wymyślaniu tej historii <3 Razem zawsze stworzymy coś dziwnego xD To właśnie ona ma delikatny wpływ na tę historię :3

Tymczasem jeszcze mam dla Was dwie grafiki ^^ Przed wami Jack Mróz jako Czkawka oraz Sorrow jako Szczerbatek :>  



Ann jako Yuno i Agey jako wampira już niestety nie naszkicowałam :c

No, ale mam nadzieję, że One-Shot się podobał C:


Ann Varcon

2 komentarze:

  1. Według mnie one-shot na prawdę świetny, a i rysunki niczego sobie. Czekam na więcej.
    Pozdrawiam~
    guardiansoflostsoul.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze, jeszcze!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze, to naprawdę motywuje :)

Linki pod rozdziałami będą ignorowane - masz do tego osobną zakładkę: Księgę Gości