Smok kiwnął nieznacznie głową, po czym rozłożył skrzydła i
gwałtownie wzniósł się w powietrze. Razem z Agey długo nie zwlekałyśmy. Niemal
jednocześnie zmieniłyśmy swoje postacie. Czarnowłosa wybrała jastrzębia,
drapieżnego ptaka. Natomiast ja zadowoliłam się swoją ulubioną smoczą postacią.
Gdy tylko wzbiłam się w powietrze, a nagły szum powietrza
dotarł do moich uszu, poczułam dziwny spadek siły. Jednakże nie przejęłam się
tym. Teraz nie mogłam już zawieść i dać się czymkolwiek zaskoczyć. Odnalezienie
Jacka to chwilowo moje najważniejsze zadanie. Miałam dziwne wrażenie, że
chłopak zdążył już wpakować się w nowe kłopoty.
- Więc dokąd tak właściwie lecimy? - spytałam. Smok zgodził
się co prawda zaprowadzić nas na miejsce, lecz nie raczył wytłumaczyć gdzie
dokładnie.
- Okolice Burgess - odrzekł ponuro Sorrow.
- W sumie blisko - mruknęłam pod nosem i mocniej machnęłam
skrzydłami, aby zrównać się z przyjacielem.
- Użyjmy mocy - zaproponowała nagle Agey. Popatrzyłam na nią
zdziwiona.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - spytałam, mrużąc oczy - Po
tym wszystkim nasze siły zostały mocno ograniczone...
- Ty może tak, ale ja… Ja wciąż mam energię - uśmiechnęła
się tajemniczo, aż ciarki przeszły po moich plecach. Dziewczyna potrafiła być
mroczna, ale teraz emanowała dziwną energią. Maleńki, czerwony kryształek
zawieszony na brązowym sznurku na szyi czarnowłosej, rozbłysł delikatnie. Agey
zatrzymała się gwałtownie. Razem z Sorrowem zrobiliśmy to samo, patrząc na nią
nieprzerwanie. Zamknęła oczy, a na około niej pojawiła się czerwona aura, która
z każdą chwilą stawała się coraz większa, aż w końcu pochłonęła mnie i smoka.
Wiedziałam co zaraz nastąpi. Niestety, ale większości
właściwości mocy pozostawała mi nieznana. To zabawne, ale tak naprawdę znałam
tylko dwie. Pierwsza to oczywiście możliwość zmiany postaci, drugą było przenoszenie się na niewielkie
odległości w krótkim czasie. Z tego co się orientowałam to Jack przemieszczał
się w podobny sposób… Zresztą to teraz nie ważne. Gdy odnajdę tego idiotę i na
spokojnie wszystko mu wyjaśnię to w końcu zrozumie oraz zaufa. Później
należałoby zaprowadzić go do Benneta.
Jeśli Jack miałby sobie cokolwiek, kogokolwiek przypomnieć
to z pewnością byłby to właśnie Jamie.
~*~
Wszystko
idzie zgodnie z planem. Jack uwierzył. Już niedługo… Już niedługo będę mógł się go pozbyć. Zniszczyć za wszystko… Tak. Zemsta będzie słodka. Słodka od
przelanej krwi…
~*~
Panował gwar. Z okazji mojego powrotu postanowiono urządzić
ucztę. Wszyscy śmiali się, rozmawiali o różnych rzeczach…
Siedziałem przy długim, drewnianym stole tuż obok Luka.
Patrzyłem z niedowierzaniem na wszystko co działo się wokół mnie. Wiem,
powtarzam się już, ale to naprawdę niesamowite.
- Masz ochotę na trochę dziczyzny? - Luke wyrwał mnie z
zamyślenia.
- Pewnie! - kiwnąłem ochoczo głową, na myśl o jedzeniu.
- Zaraz wracam - Mój przyjaciel uśmiechnął się, po czym
wstał, aby udać się po porcję mięsa. Odprowadziłem go wzrokiem, a następnie
spojrzałem na siostrę.
- Smakuje ci? - spytałem.
- Jeszcze jak! - odpowiedziała, wypluwając kawałki jedzenia.
- Nie mówi się z pełną buzią, wiesz?- skarciłem ją, lecz
wciąż się uśmiechałem.
- Oj tam! - zawołała uradowana, szczerząc się - To najlepsza
ryba jaką w życiu jadłam!
- Pewnie dlatego, że świeża i dobrze przyrządzona -
mrugnąłem do niej - A po za tym nie ma tu złego jedzenia - Wyciągnąłem rękę i
rozczochrałem jej włosy.
- Hej! - zaprotestowała, starając się odepchnąć moją rękę -
Przestań!
- Spokojnie, już nie będę - zapewniłem ją - Lepiej skończ
jeść.
Mała ochoczo zabrała się z powrotem do jedzenia. Spojrzałem
w górę. Nie było żadnych chmur. Gwiazdy… było ich nieskończenie wiele. Nagle
coś zwróciło moją uwagę. Wytężyłem wzrok. Dostrzegłem niewielki czerwony
rozbłysk, a następnie dziwne cienie przyszyły nocne niebo. Starałem się
wymyślić coś sensownego, co mogłoby to wytłumaczyć…
- Trzymaj - Luke wyrwał mnie z zamyślenia, podając mi talerz
z mięsem - Najlepsze kawałki jakie udało mi się dorwać.
- Dzięki - odparłem i od razu wziąłem się do jedzenia. Byłem
strasznie głodny. Jakby tak pomyśleć to nie jadłem praktycznie nic od momentu,
gdy opuściłem biegun. Po prostu po tym wszystkim co przeszedłem, mój żołądek
przestał przyjmować czymś tak błahym jak pokarm.
Wbiłem kły w mięso i stanowczo wyrwałem pierwszy kęs.
~*~
- Nie, nie, nie! - krzyknęłam nim uderzyłam w konar i z
łomotem spadłam na ziemię - Cholera! - zaklęłam, podnosząc się na równe łapy. Teraz już wiem co czuł Sorrow za każdym razem,
gdy używając mocy przenoszę nas obojga w inne miejsce. Ktoś kto nie używa tej mocy
w danym momencie zostaje całkowicie zdezorientowany. Nie miałam pojęcia jakim
cudem smok potrafił zachować równowagę i nie spaść na ziemię tak jak ja przed
chwilą.
- Żyjesz? - dobiegł mnie głos Agey.
- Tak mi się zdaje… - odparłam w ciemność. Jedynym co
dostrzegałam były czerwone oczy mojej przyjaciółki, które połyskiwały w mroku.
- Jesteśmy w okolicach Burgess, tak? - spytała czarnowłosa.
- Taką mam nadzieję... - odparłam - Jeśli wylądowaliśmy
blisko miejsca walki z koszmarami to znajdujemy się kilkanaście kilometrów na
zachód od przedmieścia miasta.
- Mamy ogromny kawał terenu do przeszukania - stwierdził
smok - Proponuję się rozdzielić i wtedy spróbować znaleźć Jacka.
Przytaknęłam, układając jednocześnie w głowie plan
działania. Żadne z nas nie miało do końca pojęcia, gdzie były strażnik mógłby
się znajdować.
- Zrobimy tak - przerwałam ciągnącą się od dłuższego czasu
ciszę - Agey, ty wyruszysz na południe, a Sorrow na północ. Natomiast ja
wybiorę się na wschód.
- Bądźmy w ciągłym kontakcie telepatycznym - dodała
czarnowłosa - Nie wiemy co zaplanował Mrok.
- Ruszajmy - zarządziłam, po czym każde z nas wyruszyło we
wskazanym wcześniej kierunku. Dla swojej wygody nie zmieniłam jeszcze postaci.
W niej mogłam szybko i skutecznie przeszukiwać okolice.
Uważnie się rozglądając, biegłam na wschód w kierunku
miasta. Pomimo ciągłego spadku sił nie mogłam się zatrzymać. Zaciskałam coraz
mocniej zęby i nie dawałam za wygraną, choć ciało wyraźnie się mi sprzeciwiało.
Wtem zatrzymałam się. Mój czuły słuch coś wychwycił. Jakiś gwar, ale… To nie
miało sensu. Biegłam zbyt krótko, aby znaleźć się blisko miasta. Instynkt
podpowiadał mi, że należy sprawdzić te hałasy. Szybko skierowałam się w jego
stronę, lecz tym razem biegłam nieco wolniej. Jeśli byli tam ludzie to sprawy
lekko się skomplikowały. Co prawda istniały nikłe szanse na to by ludzie
zdołali mnie zobaczyć, ale ostrożności nigdy za wiele. W końcu Jamiemu się
udało…
W końcu dostrzegłam blask ognisk. To musiała być jakaś
wioska, biorąc pod uwagę kilka niewielkich, drewnianych budynków. Momentalnie
zatrzymałam się tuż przed ich granicą.
- No proszę… - szepnęłam zaintrygowana. To miejsce coś mi
przypominało, coś mi bliskiego, lecz nie byłam w stanie skojarzyć faktów. Wokół
ognisk trwała biesiada. Sporo ludzi, w większości dorosłych. Przy największym
ze stołów dostrzegłam go - Jack… - mruknęłam pod nosem. Chłopak wyglądał jakby
naprawdę odzyskał to czego najbardziej w życiu pragnął… Był wśród swoich, a
bynajmniej tak mu się zdawało, ponieważ jego prawdziwa rodzina tak naprawdę już
nie żyła i to od kilkuset lat… Współczułam chłopakowi. Zagubiony w świecie,
którego nie rozumie.
Nagle podszedł do niego jakiś blond włosy nastolatek i zaczęli
rozmawiać. Wyglądało na to, że dobrze się znają.
„Cholera!” - zaklęłam w myślach. Nie mogłam jak gdyby nigdy
nic tam pójść… Musiałam zaczekać na odpowiedni moment, a póki co pozwolę
Jackowi nacieszyć się tym co kochał najbardziej…
--------------------
Od Autorki: No więc na wstępie… Tak, przeliczyłam się z za
szybkim opublikowaniem nowego rozdziału. Za mało czasu, za dużo do zrobienia
;_;
A jak wam się podoba dwudziesty rozdział? Mam nadzieję, że
zrobił jakieś wrażenie i z tejże racji liczę na dużo komentarzy od Was ^-^
Oprócz tego miałam napisać Wam jak to z moją głową… Na całe
szczęście nic sobie nie zrobiłam i nadal mogę jeździć. To była dla mnie wielka
ulga!
A teraz przedostatnia na dziś informacja. Muszę się tym
razem streścić. Pamiętacie z pewnością jak pod ostatnim postem pisałam o
pewnych projektach, prawda? Z dumą mogę ogłosić, iż jeden z nich został
zakończony! Jego wynikiem jest ta poniżej figurka Nocnej Furii z filmu pt. „
Jak wytresować smoka?” Jestem z niej naprawdę dumna. Po za tym coś takiego
robiłam po raz pierwszy w życiu. Było to dla mnie niezłe wyzwanie.
Już niedługo, dokładniejsze zdjęcia figurki znajdziecie na
moim dA! (anke5.deviantart.com) =^-^=
Natomiast następną figurką, jaką prawdopodobnie wykonam, będzie Koszmar Ponocnik imieniem Hakokieł ;)
Na koniec jeszcze podam wam przybliżoną datę publikacji
kolejnego rozdziału. Jeśli nic mi nie przeszkodzi, będzie to 20 sierpnia.
Do następnego! ;*
Świetne *o* Opowiadanie, ten rozdział, figurka. Wszystko świetne :) A co do Szczerbatka (figurki), z czego go zrobiłaś? Na prawdę fajnie wygląda :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next i weny ; )
Dziękuję <3
UsuńFigurkę zrobiłam ze zwykłej gliny, która utwardza się na powietrzu ;) Niestety nie polecam jej, bo łatwo się rozwala(ogon kleiłam trzy razy x_x ) Najlepiej kupić glinę ceramiczną i wypalić ją w piecu.
Dzięki. Myślałam też na zrobieniem czegoś podobnego, jednak zdałam sibie sprawę, że za nic nie potrafię robić tego typu rzeczy :) Wolę nie szpecić biednego, niewinnego smoka XD
UsuńOj tam, oj tam ^-^
UsuńTrzeba spróbować ;D
Fenomenalny blog!!!!
OdpowiedzUsuńFenomenalny rozdział!!!
Nie mogę doczekać się kolejnego!!
A co do figurki to jest wspaniała!
Dziękuję <3
UsuńAww, zakochałam się w tej figurce! (*^▽^*) Jest piękna, że też chciało Ci się robić coś takiego... (ja bym się chyba od razu poddała... (╥_╥) )
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to genialny.(^▽^)
Czekam na następny (chyba już miał się pojawić! xD)
Neko
Thanks <3
UsuńWiesz, wolałam zrobić sama niż kupić za nie wiadomo ile ^^
Jeśli tu jest genialnie to co będzie w następnym...?
Miał być, ale mam małe problemy ze starym telefonem, na którym wszystko zapisywałam. Bateria jest tak słaba, że muszę co chwila ją ładować. Jednak jutro po treningu postaram się uzupełnić zaległości w postaci rozdziału i dać istotną notkę co do publikacji kolejnych. No i muszę skomentować co nieco u Cb ^-^
Szczerbatek! !!! Jaki sweet *.*
OdpowiedzUsuńRozdział super zresztą jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńJest dość długi co Ci się bardzo chwali oby tak dalej. Agey... tej laski to ja chyba nigdy nie ogarnę, mam cichą nadzieję że czarnowłosa jeszcze nas czymś zaskoczy. Ann i jej zderzenie z rzeczywistością w tym przypadku drzewem, nie mogłam się nie uśmiechnąć czytając tą scenkę. Trochę szkoda mi Jacka, jest taki szczęśliwy w otoczeniu swojej ,, rodziny" tylko niestety to wszystko jest kłamstwem. Nie przedłużam już ;)
PS. Super, extra, sweetaśna figurka Szczerbatka. Masz talent. Z czego ją zrobiłaś?