07 grudnia 2014

Rozdział XXIV Duch



Niech szlag trafi tego cholernego blondyna! Wiedziałam, a raczej spodziewałam się, że uknuł coś paskudnego. I niestety nie pomyliłam się. Porwał Jacka, a to przecież było moje zadanie. Powinnam była chronić Mroza, a zamiast tego... Nie, nie powinnam teraz nad tym rozmyślać!

- Jack! - krzyknęłam po raz kolejny, zmieniając się w smoka, lecz Luke zniknął pomiędzy drzewami z szyderczym uśmiechem na twarzy, trzymając w ramionach nieprzytomnego bruneta. Chciałam jeszcze ruszyć ku nie mu, by go odbić, lecz wtem dzikie Kaiju zastąpiły mi drogę i zaszarżowały, szczerząc kły na moje życie. Cudem uniknęłam paru ataków. Nie wiedziałam jak mam pokonać te istoty. Zacisnęłam zęby i wykonując obrót, odepchnęłam ogonem część potworów. Pozostałe nie zważając na nic, dalej walczyły. Zamachnęłam się skrzydłami i unosząc kilka metrów nad ziemią, zionęłam ogniem, tworząc krąg wokół siebie. Liczyłam na to, że stworzenia choć nieco się zawahają i dadzą mi chwile odetchnięcia. W jakim ja byłam błędzie! Moje działanie jeszcze bardziej rozwścieczyły bestie. Nie miałam wyjścia.

Delikatnie dotknęłam tylnymi łapami o ziemię, po czym gwałtownie odbiłam się, wylatując ponad drzewa. Moją jedyną szansą na przeżycie była ucieczka. Nadchodziła noc, a to dawało mi szansę. Czarne łuski potrafiły sprawić, że stawałam się niemalże niewidzialna. Obejrzałam się za siebie. Liczyłam, że gdy wzniosę się w powietrze, te potwory zostawią mnie w spokoju. Niemalże nie spadłam na ziemię, gdy zorientowałam się, że te bestie nadal mnie gonią. Tyym razem był to gatunki latających Kaiju. Nie mogłam w to uwierzyć.
Zaklęłam pod nosem, przyśpieszając. Niestety to nic nie dawało. Te stworzenia były coraz bliżej, a ja opadałam z sił. Zastanawiała mnie jeszcze tylko jedna rzecz. Jakim cudem liczba tych dziwnych istot pozostała taka sama? To było niemożliwe...

„Zresztą nie różnimy się od siebie, aż tak bardzo...” - przemknęły mi przez głowę słowa Luke’a  i nagle dostałam olśnienia.
- Zmiennokształtni, co? - mruknęłam sama do siebie - Tylko czego oni chcą od Jacka... - zamyśliłam się, a to skrupulatnie wykorzystało jedno ze stworzeń, które dogoniło mnie. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, bestia zamachnęła się pazurami i rozszarpała starą ranę na udzie. Gwałtownie zawyłam z bólu i w odwecie uderzyłam potwora ogonem. Ten stracił równowagę i spadł na ziemię. Przynajmniej jednego miałam z głowy... ale pozostało jeszcze z dwadzieścia.

Nagle osłabłam. Teraz już nie tylko rana dawała się we znaki. Czułam jakby wszystko w środku mnie paliło. Ryknęłam ponownie i spojrzałam na udo. Delikatne smugi dymu unosiły się znad rozszarpanej skóry. Wyglądało to na efekt działania jakiegoś kwasu, ale byłam pewna, że to nie to. Czyżby trucizna w pazurach? Nie, nie to było istotne. Bardziej ciekawiło mnie jakim cudem zbroja z łusek została naruszona...

Czułam się coraz gorzej. Zniżałam lot, robiłam się senna. Upadek groził śmiercią z łap tych potworów. Kiedyś byłam pewna, że zmiennokształtnych duchów nie da się zabić, ale teraz? Gdy śmierć zaglądała przez drzwi to przestawałam w to wierzyć. Ostatnie dni w szczególności mi to pokazały.

Znajdowałam się niewiele ponad metr nad drzewami. Zamknęłam oczy, zmęczona i obalała. Trucizna już płynęła w moich żyłach. Nie wiedziałam co pierwsze mnie zabije. Kaiju czy trutka... Uderzyłam w drzewa. Zahaczając  o kolejne gałęzie w końcu wylądowałam na ziemi w zaspie śnieżnej. Biały, mroźny puch łagodził ranę na lewym udzie. Zmiennokształtni wylądowali wokół mnie. Znużona rozejrzałam się, a wtem istoty znów przyjęły inną formę. Tym razem każdy wilczą. Nie miałam siły na walkę. Chciałam tylko spać...

Nagle na całą okolicę padł blask księżyca. Stworzenia zawyły z przerażenia  i jedno przez drugiego, zaczęły uciekać w głąb lasu. Ożywiłam się nieco, zaskoczona tym obrotem spraw. Wykorzystując ostatki sił, dźwignęłam się na przednich łapach, chcąc stąd uciec. Łeb miałam spuszczony, a oczy zamknięte. Wtem poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Spokojnie. Nie musisz już walczyć. - rozległ się ciepły, męski głos. Podniosłam wzrok na jego właściciela. 

Nade mną klęczał młody mężczyzna. Wyglądał na jakieś dwadzieścia siedem lat. Jego ciało, ubrania emanowały białą, przechodzącą w mleczną poświatą. Zdezorientowana, wróciłam do ludzkiej postaci.
- To niemożliwe... - szepnęłam wpatrując się w niego.
- Biedna... - mruknął cicho, przypatrując się moim już licznym blizną. - Jestem tu, aby wam pomóc. - dodał podczas, gdy ja zgłupiałam.
- Nam? - spytałam, nic nie rozumiejąc.
- Ciii - dotknął palcem wskazującym ust - Twoim przyjaciołom nic nie jest. Musisz odpocząć...
- Nie! - zaprotestowałam gwałtownie - Nie mogę odpoczywać! - krzyknęłam, gdy wtem przed oczyma zatańczyły mi mroczki i bezwładnie opadłam na mężczyznę, tracąc przytomność...

~*~


Rzuciłem ciało nieprzytomnego Jacka na kamienną podłogę i zacząłem nerwowo krążyć po jaskini. Rozmyślałem nad tym co powinienem teraz zrobić. Zadziałałem trochę zbyt impulsywnie, ale nie mogłem pozwolić, aby ta suka dalej mąciła w głowie Mroza. Jeśli ten idiota odzyskałby swoją dawną postać to pokrzyżowałoby to wszystkie dalsze plany. Co prawda nie miałby jeszcze wspomnień. Bez nich wciąż będzie bezsilny...

Przeczesałem włosy rękoma i ponownie się skupiłem. Poczułem miłe mrowienie, rozchodzące się falami po całym ciele, które towarzyszyło każdej przemianie. Skoro Jack już wie tak wiele to nie ma już chyba sensu ukrywać się pod tą marną postacią. Nigdy nie przepadałem za Lukiem. Był jak dla mnie zbyt miły...


-------------
Od Autorki: No witajcie moi mili :D Jak tam po mikołajkach? Dostaliście to co chcieliście? Ja w sumie nie do końca, ale kasa na mangi też się liczy, prawda? Zresztą tegoroczne mikołajki to już przeszłość.
Ogólnie chciałam Was przeprosić, że tak zwlekam z dodawaniem kolejnych rozdziałów, ale po prostu ostatnio mam coraz mniej czasu :C 
Jednak z uwagi na zbliżające się święta wymyśliłam, że od tego tygodnia do końca roku w każdą sobotę będę publikować kolejne rozdziały. Do tego czeka Was One-Shot z okazji sylwestra oraz zległy One-Shot Halloweenowy. Cieszycie się? Choć trochę...? Mam nadzieję ^^
Tak więc to by było chyba na tyle. Przynajmniej dziś ;) 

Do następnego! :3

4 komentarze:

  1. O raju w maju! Przeczytałam całą historię jednym tchem! Ty to potrafisz wciągnąć w opowieść. Niech Jack odzyska w końcu swoje moce bo Mróz w brązowych włosach to jak zima bez śniegu O_O ok?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi czytać, że podoba ci się moje opowiadanie.
      Odzyskanie mocy Mroza to kwestia czasu ^^

      Usuń
  2. Za krótkie! Chcę więcej! Kiedy zacznie się dziać to co mówiłaś? Ja nie wytrzymam 20 rozdziałów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie. Nie mam, aż tyle czasu, aby pisać mega długie rozdziały. Szczególnie, że szkoła nadal trwa. Gdybym miała dodawać dłuższe to trzeba byłoby za długo czekać, a raczej tego nikt nie chce.

      Usuń

Dziękuję za komentarze, to naprawdę motywuje :)

Linki pod rozdziałami będą ignorowane - masz do tego osobną zakładkę: Księgę Gości