Zapach ciasta
wyrwał mnie z resztek snu. Leżałam na plecach, wpatrując się w drewniany sufit.
Zamrugałam kilkakrotnie, po czym gwałtownie się podniosłam. Rozglądając się
wokół, starałam przypomnieć sobie wydarzenia sprzed utraty przytomności. Całe
ciało wciąż miałam obolałe, lecz rana na udzie już nie piekła.
Miejsce, w
którym się znalazłam było starą i niewielkich rozmiarów wiejską, parterową chatą. Dom stanowiło tylko
jedno pomieszczenie. Po mojej lewej stronie znajdował się salon z kanapą,
stolikiem na kawę, fotelem i rozpalonym kominkiem, który rozprowadzał ciepło po
całym budynku. Pokój ogrodzony osobnymi ścianami był zapewne łazienką.
Popatrzyłam na łóżko, na którym leżałam. Patrząc na komodę i szafkę nocną,
stwierdziłam, że byłam w części sypialnej.
Nagle osoba
krzątająca się w kuchni zwróciła moją uwagę. To właśnie stamtąd czułam ten
kuszący zapach upieczonego ciasta. Zebrałam się prędko i wstałam z łóżka
uważając, aby podłoga nie zaskrzypiała. Miałam zamiar zakraść się i sprawdzić
kto mnie tu przyniósł. Wciąż nie mogłam nic sobie przypomnieć. Jednak przede
wszystkim chciałam zjeść co nieco. W końcu nie jadłam nic od dłuższego czasu. A
to ciasto tak cudownie pachniało!
Wykonałam
parę ostrożnych kroków, lecz wtem nieznajomy wyprostował się i odwrócił w moją
stronę. Otaczała go delikatna biała poświata, a jego szare oczy zdawały się
hipnotyzować. Twarz miał spokojną, nie okazującą żadnych emocji. Czułam się
dziwnie w jego towarzystwie…
- Widzę, że
już wstałaś. - dobiegł mnie ciepły, męski głos. Z nieufnością spojrzałam na
obcego.
- Kim
jesteś...? - spytałam ostrożnie, szukając wzrokiem czegoś na kształt broni,
lecz jednocześnie nie spuszczając z oczu mężczyzny.
- Nie martw
się. Jeśli o to chodzi to nie jestem żadnym mordercą ani gwałcicielem. - odrzekł,
wyjmując ciasto z piekarnika. Przełknęłam głośno ślinę na widok wypieku. - Masz
ochotę na kawałek? - spytał, uśmiechając się nagle, podczas gdy ja właśnie coś
sobie przypomniałam. Wspomnienia... Te sprzed utracenia przytomności wróciły.
Walka ze zmiennokształtnymi i ratunek ze strony...
- Duch
Księżyca...? - szepnęłam, spoglądając na niego zaskoczona.
- Czemu dziwi
cię mój widok? - spytał, nie zmieniając tonu swego głosu. - Przecież mnie
znasz.
- Wybacz... -
przeprosiłam szybko - Jestem jeszcze trochę zmęczona... - spuściłam wzrok.
- Nie dziwie
ci się. Wiele ostatnio przeszłaś...
Przytaknęłam
cicho, po czym znów spojrzałam na Ducha.
- Gdzie są
moi przyjaciele? Jack, Agey i Sorrow...? - zapytałam nieśmiało.
- W
bezpiecznym miejscu. - zapewnił prędko szarooki. Miałam nadzieję, że naprawdę
nic im nie jest... Szczególnie Jackowi. Kto wiedział co ten zmiennokształtny
zrobił z Mrozem...
- Później
mogę nie mieć okazji, więc... - zaczęłam niepewnie - Czemu zgodziłeś się wtedy
przywrócić Jackowi jego dawną postać?
Duch Księżyca
odłożył ciasto na blat, polał je czekoladą, a następnie pokroił. Później wyjął
dwa talerze. Na każdym położył po
kawałku ciasta.
- Dlaczego...
- westchnął ciężko, jakby wcale nie chciał mi odpowiedzieć. - Doskonale
wiedziałem z jakimi konsekwencjami wiąże się jego przemiana. Jednakże każda
istota ma własną wolę. Wolą Jacka był powrót do dawnej postaci. Nie chciał być
więcej Mrozem ze względu na to, że czuł się winny. Moim obowiązkiem było
wysłuchać go i spełnić jego prośbę... - zakończył cicho.
- Nie mogłeś
przemówić mu do rozsądku? - rzuciłam oskarżycielskim tonem z obrażoną miną.
Duch spojrzał na mnie z politowaniem.
- Pomyśl -
mruknął - Czy nawet gdybym to zrobił to czy Jack mnie posłuchał? - spytał,
podając mi talerz z kawałkiem ciasta, po czym przeszedł do salonu, a ja
posłusznie za nim.
- Nie... -
odparłam smętnie, biorąc się za jedzenie.
- No właśnie.
Zgodnie z wolą Jacka zmieniłem go z powrotem w człowieka.
Przytaknęłam,
choć nie byłam do końca usytakcjonowana z odpowiedzi.
- A co
zrobiłeś z jego wspomnieniami?
- Przemiana
nie powoduje utraty wspomnień. - odrzekł prędko Duch.
- W takim
razie kto i jakim sposobem to zrobił? - spojrzałam wyczekująco na mężczyznę,
oczekując sensownej odpowiedzi w tej beznadziejnej sytuacji.
- Nie wiem
kto mógłby to zrobić. Posiadam rozległą wiedzę, ale nie taką jaką sobie
wyobrażasz. - odpowiedział i usiadł na
kanapie, a ja usadowiłam się na fotelu, stojącym naprzeciwko kominka. -
Jednakże mogę się domyślać jak to zrobił... - zamyślił się szarooki.
- No to
powiedz! - wybuchłam zniecierpliwiona.
- Dobrze,
tylko mi nie przerywaj. - mruknął, spoglądając na mnie znacząco. Speszyłam się
z lekka i postanowiłam przymknąć się, zapychając się ciastem.
- Przedmiot,
za pomocą którego ta osoba przechwyciła wspomnienia Jacka mógł być Łapacz Snów.
Zatkało mnie.
Słyszałam o tym starym artefakcie. Pozwalał na zbieranie snów, koszmarów, a
także wspomnień dowolnej osoby, na której został użyty. Mimo to nie wiedziałam
jakim cudem zmiennokształtni go zdobyli. Pamiętałam przecież, że na całym
świecie zostały tylko dwa prawdziwe
Łapacze.
- Żartujesz?
- wydusiłam wreszcie.
- Obawiam
się, że tak. - przyznał Duch - W nieodpowiednich rękach ten niewinny przedmiot
może okazać się niezwykle interesującą i niebezpieczną bronią.
- Jeszcze
tego mi brakowało... - westchnęłam ciężko i przełknęłam ostatni kawałek ciasta.
- Zresztą nieważne. Dzięki za wszystko, ale powinnam już wracać do przyjaciół.
- mruknęłam nonszalancko i niczym się nie przejmując, odłożyłam pusty talerzyk
na stole do kawy i wstałam z fotela.
Nagle w tym
samym momencie ktoś przemknął koło mnie, łapiąc za ramię i z powrotem usadowił
na siedzeniu. Spojrzałam zaskoczona na Ducha Księżyca, który utkwił swe zimne
spojrzenie w oknie lub czymś co czaiło się na zewnątrz.
- Bądź cicho.
- syknął i popatrzył na mnie - Mamy towarzystwo... - dodał szeptem. Na chwile
strach mnie sparaliżował.
- Czyżby te
same stwory... co wcześniej mnie zaatakowały...? - spytałam z nadzieją, że moje
przypuszczenia okażą się błędne. Niestety wycie i warczenie dobiegające z zewnątrz
zapewniły mnie, że to zmiennokształtni. Złowrogie odgłosy wywołały u mnie
dreszcz. Nie chciałam mieć z nimi już nic więcej do czynienia. Już
wystarczająco dali mi popalić.
- Zwykle mnie
nie atakują. - szepnął szarooki - Głównie z uwagi na to, kim jestem. Jednak
teraz polują na ciebie. Chodź za mną... - dodał i pociągnął mnie w stronę
sypialni.
Nagle puścił moją
rękę, podszedł do komody, stojącej przy ścianie i odsunął ją w bok. Spod niej
wyłoniła się klapa w podłodze. Mężczyzna spojrzał na mnie wyczekująco, chcąc
abym podeszła. Wykonałam jego polecenie, a w tym czasie szarooki podniósł
klapę, odsłaniając kawałek drabiny, schodzącej w głąb ziemi.
- Idź
tunelami. Dojdziesz nimi do przyjaciół. - powiedział i podał mi lampę oliwną.
Nie miałam pojęcia skąd tak szybko ją zdobył. - Tym oświetlisz sobie drogę, a
teraz wchodź już. - nakazał. Nie czekając wskoczyłam do dziury, stając na
szczeblach starej, drewnianej drabiny.
- A co z
tobą? - spytałam nagle, schodząc kilka kroków w dół.
- Mi nic nie
zrobią. - odrzekł - Pośpiesz się. Jeszcze kiedyś się spotkamy i to już całkiem
niedługo. - dodał, po czym uśmiechnął się ciepło i zamknął klapę. Ostatnim co słyszałam
był odgłos przesuwanej komody. Wzdrygnęłam się, czując się nieswojo w tym
miejscu. Ciasno, wilgotno i mroczno... Nigdy nie musiałam przed nikim uciekać.
I nigdy też wcześniej nie bałam się tak bardzo o swoje życie jak teraz.
Zeszłam
jeszcze parę kroków w dół, po czym oświetliłam nieco otoczenie. Gdy
zorientowałam się, że byłam zaledwie metr na ziemią, pewnie zeskoczyłam. Przed
mną rozpoczynał się tunel, którego końca nie było widać. Przełknęłam głośno
ślinę i ruszyłam przed siebie.
Nagle usłyszałam
dziwny, nieznany mi dźwięk, a wokół momentalnie zrobiło się jasno. Pochodnie umieszczone
wzdłuż korytarza jakby wyczuły moją obecność i same się zapaliły. To było
całkiem interesujące...
Stawiając
kolejne kroki, mozolnie przemieszczałam się przed siebie w głąb tunelu. Co mnie
czekało na końcu? Gdzie Jack, Agey i Sorrow? Duch Księżyca twierdził, że nic im
nie jest. Jednak czy na pewno? Wciąż miałam co do tego wątpliwości. Do tego ten Łapacz Snów... Coś czego nigdy nie podejrzewałabym za niebezpieczną
rzecz, teraz okazało się bronią. Nie wiem nawet kto go posiada. Ten
zmiennokształtny czy może Mrok? Każdy z nich widocznie pragnął zemsty na Jacku.
Jednak o ile powody Czarnego Pana znam, to tego blondyna już nie...
Ktokolwiek z
nich by to nie był, nie wróży to nic dobrego...
------------
Od Autorki: Zgodnie z planem(choć trochę innego dnia) dodaję kolejny już 26 rozdział ^^ Chciałabym dobić do 30 przed końcem roku, ale to chyba niemożliwe. Mam jeszcze sporo do napisania(3 one-shoty i 2 rozdziały), a do tego wzięłam się za robienie kolejnej figurki. Tym razem mniejszej, ale ze szkieletem wewnętrznym i z gliny polimerowej do wypalania w domowym piekarniku. Chciałabym skończyć to przed końcem roku, ale i to nie jest pewne, biorąc pod uwagę treningi i prace w domu... No nic, pożyjemy, zobaczymy ^^
Jeśli chodzi o ankietę... Jak może zauważyliście, uruchomiłam ją ponownie i jak na razie odzew pozytywny. Wygląda na to, że jeszcze dziś powstanie FanPage dla Zakazanych Wspomnień. Nie wiem tylko co mam na nim publikować, bo nie zawsze będą to rzeczy związane z opowiadaniem, prawda? Czekam na wasze pomysły ;D
A z uwagi na zbliżające się święta...
Chciałabym życzyć Wam
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, rodzinnej atmosfery przy świątecznym stole, dużo wymarzonych prezentów pod choinką oraz Szczęśliwego Nowego Roku!
No i żeby Jack Mróz zlitował się nad nami i zesłał nieco białego puchu ;)
Ann Varcon